Po transferze z Borussii Dortmund o Erlingu Haalandzie mówiono wyłącznie pozytywnie. Trudno jednak, żeby było inaczej. Sezon 2022/23? 52 gole w 53 meczach. Sezon 2023/24? Lekki regres i tylko 38 goli w 45 meczach.
Obecne rozgrywki też zaczął dobrze. Przecież po piątej kolejce miał już dziesięć zdobytych bramek i wydawało się, że jest na dobrej drodze po kolejną koronę króla strzelców.
Ale później nastąpił jakiś nieprawdopodobny regres formy norweskiego napastnika, zresztą jak i całego Manchesteru City.
To był trzeci kolejny mecz Haalanda w Premier League bez strzelonego gola. W siedmiu ostatnich ligowych spotkaniach Norweg zdobył zaledwie jedną bramkę.
Najlepszym podsumowaniem beznadziejnej formy był czwartkowy mecz z Evertonem na Etihad Stadium. Manchester City zaledwie zremisował 1:1 z zespołem walczącym o utrzymanie. Mógł wygrać, ale Haaland w 53. minucie nie wykorzystał rzutu karnego. Strzelił lekko, idealnie tam, gdzie rzucił się Jordan Pickford. Co prawda po chwili trafił do siatki, lecz gol nie został uznany, bo Haaland był na wyraźnym spalonym.
Poza tym wyglądał jak ktoś, kto pierwszy raz wyszedł na boisko pokopać piłkę. Poruszał się jak wóz z węglem, w łatwy sposób tracił futbolówkę, a kiedy już doszedł do sytuacji strzeleckiej (raz czy dwa), to wywoływał jedynie śmiech.
Zobacz pudło Haalanda z rzutu karnego:
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewporcie: Co to był za gol! "Stadiony świata"