Jan Furtok pewnie patrzy teraz z góry na popisy GKS-u Katowice i rozpiera go duma. To był naprawdę kapitalny mecz w wykonaniu zespołu Rafała Góraka. Niby grało ze sobą dwóch beniaminków, ale różnica dzieląca obie drużyny była kolosalna.
Z jednej strony GKS - poukładany, dobrze zorganizowany. Każdy zawodnik wiedział, co ma robić na boisku. Z drugiej Lechia, w której nie zgadzało się absolutnie nic. Wyszło sobie na murawę jedenastu ludzi w raczej niewiadomym celu.
Oczywiście goście mieli swoje okazje, choć bramce Dawida Kudły zagrażali raczej sporadycznie. Najpierw bramkarz GKS-u obronił dość lekki strzał Maksyma Chłania, a w końcówce pierwszej połowy błysnął refleksem po uderzeniu Bohdana Wjunnyka. I to by było na tyle. Gdańszczanie nie mieli zbyt wielu argumentów w ofensywie.
A w tyłach paliło się, jak zawsze. Tylko w pierwszym kwadransie GKS miał przynajmniej trzy czyste sytuacje w polu karnym. W dwóch nie udało się trafić do siatki, ale trzecia próba była już skuteczna - Arkadiusz Jędrych zgubił krycie (co nie było zbyt trudne) i otworzył wynik. Katowiczanie oddali później pole gry Lechii, ale ta nie potrafiła zagrozić. No i tuż przed przerwą gospodarze wyprowadzili perfekcyjny kontratak i Sebastian Bergier z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem.
ZOBACZ WIDEO: Tego nie powstydziłby się nawet Ronaldo. Co za bramka!
Po przerwie Lechia teoretycznie ruszyła do ataku, ale trudno powiedzieć, czy wynikało to z ich lepszej postawy, czy po prostu GKS chciał dać się wyszumieć rywalowi. Przecież i tak było pewne 2:0. Rzecz jasna gospodarze mogli wygrać wyżej, gdyby np. po pięknym strzale nożycami Bergiera świetną paradą nie popisał się Bohdan Sarnawśkyj.
Niemniej, Lechia atakowała, natomiast trudno tu mówić o jakimś szturmie na bramkę. Najbliżej gola był Wjunnyk, ale strzelił w słupek.
Spotkanie z perspektywy trybun oglądał John Carver, który w poniedziałek prawdopodobnie zostanie zaprezentowany jako nowy trener gdańskiej drużyny. O ile oczywiście nie rozmyśli się po tym, co zobaczył w sobotę w Katowicach.
A co taki wynik oznacza dla układu tabeli? GKS zdobył bardzo ważne trzy punkty i zapewnił sobie spokój na najbliższe tygodnie, a może nawet i miesiące. Lechia? Wiemy już, że zimę spędzi w strefie spadkowej. Światełka w tunelu za bardzo nie widać.
GKS Katowice - Lechia Gdańsk 2:0 (2:0)
1:0 Arkadiusz Jędrych 14'
2:0 Sebastian Bergier 43'
Składy:
GKS: Dawid Kudła - Marcin Wasielewski, Alan Czerwiński (72' Mateusz Marzec), Arkadiusz Jędrych, Lukas Klemenz, Borja Galan - Adrian Błąd (90+2' Jakub Antczak), Sebastian Milewski, Oskar Repka, Mateusz Mak (72' Maarten Kusk) - Sebastian Bergier (89' Jakub Arak).
Lechia: Bohdan Sarnawśkyj - Dominik Piła, Loup-Diwan Gueho (80' Miłosz Kałahur), Bujar Pllana, Elias Olsson, Conrado (90+1' Karl Wendt) - Anton Carenko (54' Kacper Sezonienko), Iwan Żelizko, Rifet Kapić, Maksym Chłań (80' Tomasz Wójtowicz) - Bohdan Wjunnyk (80' Serhij Bułeca).
Żółte kartki: Błąd (GKS) oraz Chłań (Lechia).
Sędzia: Marcin Kochanek (Opole).
z Katowic Tomasz Galiński, WP SportoweFakty
----------------------