Federacja WTA zdecydowała się na ruch, który wywołał kontrowersję. Tegoroczne WTA Finals - najbardziej prestiżowy turniej w tenisowym kalendarzu z wyjątkiem Wielkich Szlemów, odbędzie się w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej (2-9 listopada).
Co ciekawe, podpisano umowę z Saudyjczykami na organizacje trzech kolejnych imprez. Wywołało to oburzenie ze strony części osób, które walczą o prawa człowieka.
Arabia Saudyjska jest bowiem jednym z najbardziej konserwatywnych krajów świata. Kobiety wciąż mierzą się z wieloma ograniczeniami, mimo że państwo poczyniło w tym zakresie pewne reformy. Teraz mogą chociażby jeździć samochodami, same wnosić o rozwód czy mieszkać bez swojego opiekuna.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ ma sylwetkę! Tak wygląda w stroju kąpielowym
Szerzej o zaangażowaniu Saudyjczyków w kobiecy sport i ukrytych celach pisaliśmy TUTAJ. Jak na grę w Rijadzie zapatrują same tenisistki? Liderka rankingu WTA Aryna Sabalenka nie widzi minusów występów w tym państwie.
- Zrobili spory wysiłek w Arabii Saudyjskiej, by promować żeński tenis, a także, by poprawić życie kobiet. Jestem bardzo szczęśliwa, że mam okazję być częścią czegoś, co może stać się historyczne - odpowiada pytana o grę w Arabii Saudyjskiej.
- Nie mam żadnego problemu, by tutaj występować. Myślę, że to ważne, by zabierać tenis do każdego możliwego miejsca na tej planecie i inspirować młodych ludzi - dodaje.