Z ciągnika do reprezentacji. Jakub Piotrowski "zaora" Walię?

Getty Images /  Mateusz Slodkowski / Na zdjęciu: Jakub Piotrowski
Getty Images / Mateusz Slodkowski / Na zdjęciu: Jakub Piotrowski

Już 6 lat temu widziano w nim piłkarza, który może zostać filarem reprezentacji Polski. Jakub Piotrowski rozpędzał się jednak długo, odbijał od kolejnych zachodnich klubów. Teraz wydaje się jednym z ważniejszych żołnierzy Michała Probierza.

Długo czekać musiał Jakub Piotrowski na swoją szansę w drużynie narodowej. Tę dał mu dopiero Michał Probierz. Jest nieoczywistym odkryciem selekcjonera, bo przecież trafił do drużyny narodowej z bułgarskiego Ludogorca Razgrad. Dziś jednak wydaje się, że 26-latek staje się jednym z ważniejszych żołnierzy opiekuna Biało-Czerwonych.

Potwierdził to także mecz z Estonią, w którym był jedną z najjaśniejszych, o ile nie najjaśniejszą, postaci na boisku. Trudno sobie wyobrazić, by zabrakło go w podstawowym składzie na mecz z Walią. - Koledzy gratulowali dobrego meczu, miło jest usłyszeć takie słowa, ale w piłce wszystko dzieje się bardzo szybko. Trzeba będzie powtórzyć taką grę we wtorek - podkreślał sam zainteresowany.

Budził się w nocy i myślał tylko o piłce

Do tej pory można było mieć jednak wrażenie, że kariera Jakuba Piotrowskiego rozwija się w trybie "slow motion". Gdy w 2018 roku wyjeżdżał z Pogoni Szczecin do belgijskiego Genku, wydawało się, że to transfer idealny pod możliwości wówczas 20-letniego talentu z Polski.

Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna, a Piotrowski przez dwa sezony w Belgii uzbierał nieco ponad 1000 minut i to wliczając w to wszelkie rozgrywki pucharowe i półroczne wypożyczenie do Waasland-Beveren. Z drugiej strony trzeba też przyznać, że Genk miał wówczas wyjątkowo mocny skład, nasz rodak muszał rywalizować z takimi piłkarzami jak Sander Berge czy Ruslan Malinowski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: magiczne zagranie. Wszystko zrobił perfekcyjnie

- Na razie grałem niewiele, ale każdy doradza mi, bym cierpliwie czekał. Trzeba mieć w sobie zaciętość, a ja jestem takim zawodnikiem, że staram się robić wszystko, by się nie zniechęcać - mówił Piotrowski w rozmowie z portalem Łączy nas piłka.

Cierpliwości starczyło na dwa lata, po których Polak postanowił poszukać szczęścia w 2. Bundeslidze, w Fortunie Duesseldorf. - Przed przyjazdem do Belgii wiedziałem, że nikt nie da mi niczego za darmo, ale nie spodziewałem się, że będę grał aż tak rzadko - przyznawał w rozmowie ze sport.pl.

Co więcej, piłkarz zdradził też, że brak gry początkowo mocno odbił się na jego psychice. - Zdarzało mi się wstawać w środku nocy i myśleć tylko o piłce i o tym, że nie gram. A przecież to chore, powinienem mieć więcej luzu - wyznał Piotrowski, podkreślając dużą rolę pracy z psychologiem. - Szukałem różnych zajęć, ale najbardziej pomogła mi współpraca z psychologiem sportowym. To pani, której mogłem się wygadać. Nakierowała mnie na odpowiednie ścieżki. Teraz mam pełną świadomość, że wszystko co robię, robię dla siebie - opisywał.

Pracy nauczył się na roli

Pochodzący z Grzybna zawodnik długo musiał udowadniać swoją wartość w Europie. I choć szło to z różnym skutkiem, jednego nie można było mu odmówić - wspomnianej zaciętości.

Do ciężkiej pracy przyzwyczajał się Piotrowski od najmłodszych lat, kiedy to pomagał w gospodarstwie. - Rodzice nie mieli z nami problemu, bo z bratem chętnie pracowaliśmy. Nie trzeba było nas do niczego gonić - wspominał w rozmowie z portalem Weszło.

- Jak ktoś ma gospodarstwo na wsi, to wie, że to czasochłonna praca. Nigdy nie miałem z tym problemów, lubiłem nawet te wyjścia w pole. Mieliśmy też świnie i przy nich też trochę czasu razem z bratem spędziłem - dodawał, podkreślając przy tym, że wciąż byłby w stanie usiąść za kierownicą ciągnika. - Jest  z tym jak z jazdą na rowerze, nie zapomnisz o co w tym chodzi.

Oprócz pracowitości inną cechą charakterystyczną Piotrowskiego jest nieschodzący z twarzy uśmiech. - Największa kara dla Kuby? Zakazać mu się uśmiechać przez minutę. Nie ma szans, nie wytrzymałby - opisywał byłego podopiecznego Czesław Michniewicz.

To pomaga w odnalezieniu się w grupie. Sam Piotrowski podkreślał, że nie miał problemu by wejść do szatni reprezentacji. - Od przyjazdu na pierwsze zgrupowanie nie czułem się odosobniony, zawsze można było z każdym porozmawiać. Teraz mam też możliwość dołożyć coś na boisku, a przez to zyskuje się największą sympatię - mówił.

Technika wyniesiona z hali

Piotrowski, choć kojarzony jest głównie z rolą defensywnego pomocnika, nie jest typem boiskowego przecinaka. Potrafi wejść w pojedynek z rywalem, oszukać go balansem ciałem, nie boi się też podejmować ryzyka, co przekłada się na konkrety w ofensywie.

Walory te jednak w pełni zaczął wykorzystywać dopiero po transferze do Łudogorca Razgrad. W Fortunie przez 2 lata zdobył zaledwie 1 gola i zaliczył 4 asysty w 46 meczach. W Razgradzie, po 88 występach, ma na koncie 18 bramek i 14 asyst. W Bułgarii wreszcie stał się pierwszoplanową postacią, bez której trudno sobie wyobrazić skład zespołu.

Piotrowskiemu bez wątpienia dużo dało doświadczenie z futsalu, który trenował kilka lat. - Jak w piłce na dużym boisku się schowasz i unikasz grania, to jeszcze może to umknąć uwadze. W futsalu nie ma na to szans. Jeśli tam unikasz gry, to jesteś do zmiany, bo rywal gra w przewadze. Musisz cały czas być pod prądem, cały czas musisz chcieć piłkę - tłumaczył na Weszło.

Zresztą akurat miłość do halówki w przeszłości ściągała na niego kłopoty. Gdy na świecie panował koronawirus, a kluby zalecały piłkarzom maksymalną izolację, Piotrowski zdecydował się podczas urlopu w Polsce pograć ze znajomymi na hali. Na "efekty" nie trzeba było długo czekać, bowiem chwilę później pojawiła się informacja o zakażeniu piłkarza koronawirusem. Cała sytuacja nie pomogła Piotrowskiemu w budowaniu swojej pozycji w Duesseldorfie.

Dziś jednak to wszystko melodia przeszłości, a Piotrowski wreszcie zaczyna spełniać nadzieje, jakie wiązano z nim, gdy jako 20-latek przebojem podbijał polską Ekstraklasę.

Na kolejny przebłysk talentu piłkarza polscy fani liczą jednak przede wszystkim w nadchodzącym meczu z Walią. Początek starcia, które zadecyduje o tym czy pojedziemy na tegoroczne Euro zaplanowano na wtorek, 26 marca, na godzinę 20:45.

Czytaj także:
Lewandowski potrzebował zmiany?
Sceny w polskiej lidze [WIDEO]

Komentarze (2)
avatar
JanuszR
25.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Niech odpadną po co jechac Czytaj całość
avatar
Dendrolog
25.03.2024
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Do orania to tylko traktor a nie Śliski motor żużlowy. To jest ciężka praca u podstaw, żeby na ugorze coś wyrosło i żeby to nie był las, świń wśród działaczy też mu nie braknie. Ten chłopak ma Czytaj całość