Niewiele zabrakło, żeby Lech Poznań wywiózł ze stadionu Radomiaka Radom trzy punkty. Podopieczni Johna van den Broma przeważali przez dużą część meczu, ale obraz gry zmienił się po drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartce Jespera Karlstroma.
Walka do końca opłaciła się gospodarzom. W szóstej minucie doliczonego czasu Leandro Rocha znalazł sposób na Bartosza Mrozka, doprowadzając do remisu 2:2. Na pomeczowej konferencji prasowej John van den Brom był niepocieszony.
- Mecz trwał dla nas o dwie minuty za długo. Wiedziałem, że mecze w Radomiu zawsze gra się ciężko i to. Dobrze wyglądaliśmy do tego momentu. Czerwona kartka wszystko zmieniła, do tego momentu dobrze graliśmy. Było dużo dośrodkowań i to nie jest proste do bronienia. Nie mówię często o piłkarzach, ale to był świetny powrót Salamona. Był gol Sobiego, ale podobno na minimalnym spalonym. To było trudne, bo walczyliśmy jako zespół. Powinniśmy utrzymać 2:1. Zawsze chcesz wygrywać, szczególnie przed świętami. Nie poddajemy się. Remis po takim trudnym meczu akceptujemy. Czasami nie rozumiałem sędziego i jego decyzji. Może pomożecie mi zrozumieć - trener zwrócił się do dziennikarzy.
Zapytany o przyszłość Holender był pewny swego. Na pytanie, czy w rundzie wiosennej będzie kontynuował pracę przy Bułgarskiej, odpowiedział twierdząco. Szkoleniowiec nie traci nadziei, że będzie w stanie wyprowadzić drużynę z małego kryzysu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy
- Mogę zacząć od siebie. Wierzę w naszą jakość. Musimy byc lepsi, bo widzę na co nas stać. Stać nas na dużo więcej. Widać, jaki mamy potencjał. Jest przed nami okres przygotowawczy, żeby się poprawić. Zimą, gdy wykonamy ciężką pracę, to zobaczycie lepszego Lecha Poznań - zapewnił.
Na ławce trenerskiej Radomiaka zasiadł Maciej Kędziorek, który do niedawna był członkiem sztabu szkoleniowego van den Broma. Opiekun zespołu gospodarzy miał zastrzeżenia do pracy sędziego głównego zawodów, Daniela Stefańskiego.
- Na gorąco targają mną różne emocje. Jestem zadowolony, jak zareagowaliśmy, z drugiej strony chciałoby się więcej. W pierwszej połowie zepchnęliśmy Lecha do niskiej obrony. Potem Lech strzelił drugiego gola po naszej stracie. Z przebiegu meczu i realizacji planu jest niedosyt. Obiecywałem radomski charakter, że będziemy biegać, walczyć i wszystkie trzy mecze były na takiej intensywności, więc otrzymałem słowa. Chciałbym pogratulować mojej drużynie charakteru. Mieliśmy trochę wirusów w tygodniu. Na własne życzenie wyszli na boisko. Gdybym was zapytał, to byście nie wiedzieli, o kogo chodzi - mówił tajemniczo Kędziorek.
W żartobliwy sposób pierwszy trener Radomiaka odniósł się do powrotu Bartosza Salamona na boisko. Pauza defensora Lecha trwała kilka miesięcy ze względu na zawieszenie nałożone przez FIFA. Doświadczony gracz zagrał w pełnym wymiarze czasowym. Zdaniem Kędziorka, Salamon dopuścił się faulu w polu karnym na Dawidzie Abramowiczu.
- Pół żartem, pół serio - Bartek Salamon będzie mógł po karierze poradzić sobie w Clout MMA, bo jest świetny w parterze. Była dziwna sytuacja, dla mnie 99-procentowy karny. Chciałbym się dowiedzieć, czemu go nie było. Zresztą spalonego również nie było - wymieniał Kędziorek.
Czytaj więcej:
PKO Ekstraklasa: Lech Poznań i Jagiellonia Białystok pomagają liderowi, zobacz tabelę
Daniel Myśliwiec: To nas "zabiło"