Zarówno jeden, jak i drugi zespół szukał w tym meczu przełamania. Radomianie ostatnie zwycięstwo ligowe odnieśli 19 sierpnia, a łodzianie - dzień później. Można więc powiedzieć, że Radomiakowi i ŁKS-owi w ostatnim czasie się nie wiedzie, a co może to oznaczać przed reprezentacyjną przerwą - można się domyślić.
- Uważam, że ludzi poznaje się wtedy, kiedy w trudnych sytuacjach zachowują się tak samo jak wcześniej. Oczywiście, że jest to dla nas szansa, ale... oni też na to liczą. Radomianie także wyjdą na boisko po to, żeby wygrać i żeby ta atmosfera się poprawiła. To jest sport. Czasami dyspozycja dnia, czasami łut szczęścia powoduje, że losy meczu przechylają się w jedną albo drugą stronę. Ale jestem przekonany, że nie zabraknie nam determinacji w tym meczu - zapowiadał trener Kazimierz Moskal na przedmeczowej konferencji prasowej.
Szkoleniowiec Łódzkiego Klubu Sportowego miał dodatkowy problem przed meczem w Radomiu, gdyż na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem wypadł mu z kadry podstawowy bramkarz Aleksander Bobek. W wyjściowej jedenastce zastąpił go Dawid Arndt. Zresztą i tak mecz musiał oglądać ze skyboxa, bo odbywał drugi mecz pauzy za czerwoną kartkę ze starcia z Jagiellonią Białystok sprzed dwóch tygodni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zwierzę wpadło na murawę. Podczas meczu!
Po pierwszym niemrawym z obu stron kwadransie, gdzie najgroźniejsze strzały padały po błędach bloków defensywnych przyszedł rzut rożny dla gospodarzy po interwencji Arndta po strzale Ediego Semedo. A po tym stałym fragmencie - w 20. minucie - Zieloni objęli prowadzenie. Dośrodkowanie Rafała Wolskiego głową zamknął Pedro Henrique i przy Struga 63 w Radomiu zapanowała ogromna radość.
Pięć minut później powinno być 2:0 dla miejscowych - albo po dobitce Henrique po strzale Wolskiego, albo po uderzeniu Michała Kaputa z dystansu. Ale co się odwlecze, to... wróci w 36. Akcję prawą stroną napędził właśnie Kaput, który uruchomił podaniem Jana Grzesika, a były pomocnik ŁKS-u, zaś obecnie Radomiaka uderzył mocno, a piłkę niefortunnie przeciął Marcin Flis i w ten sposób radomianie podwyższyli prowadzenie.
W drugiej części gry zespół trenera Constantina Galki oddał inicjatywę biało-czerwono-białym, którym bardzo opornie szło konstruowanie akcji ofensywnych od momentu straty pierwszego gola. Płomyczek nadziei pojawił się w 68. minucie, gdy w polu karnym Radomiaka zrobił się mały pinball po uderzeniu Pirulo, a chwilę później dynamiczną akcję prawą stroną bramką zwieńczył Kamil Dankowski, lecz był na spalonym.
A miejscowi odpowiedzieli najlepiej jak się dało. Świetne dośrodkowanie Luisa Machado do szybującego w polu karnym ŁKS-u Ediego Semedo i po strzale głową tego drugiego było już 3:0. Stało się jasne, że trzy punkty zostaną w Radomiu i dojdzie do upragnionego przełamania.
Pytanie brzmi, co stanie się w Łodzi. Ełkaesiacy osiedli na ostatnim miejscu w tabeli, a na wyjazdach mają bilans 0-0-6. Po przerwie reprezentacyjnej czeka ich wyjazdowe starcie z Lechem Poznań. Radomiak zaś podejmie wtedy Koronę Kielce.
Z Radomia - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Radomiak Radom - ŁKS Łódź 3:0 (2:0)
1:0 - Pedro Henrique 20'
2:0 - Marcin Flis 37' - sam.
3:0 - Edi Semedo 70'
Składy:
Radomiak: Albert Posiadała - Jan Grzesik, Luizao, Mike Cestor, Dawid Abramowicz - Christos Donis, Michał Kaput (86' Jakub Snopczyński) - Edi Semedo (70' Frank Castaneda), Rafał Wolski (75' Lisandro Semedo), Luis Machado (86' Leandro) - Pedro Henrique (75' Leonardo Rocha).
ŁKS: Dawid Arndt - Levent Guelen (46' Kamil Dankowski), Nacho Monsalve, Marcin Flis, Piotr Głowacki - Michał Mokrzycki, Dani Ramirez (67' Anton Fase), Adrian Małachowski - Piotr Janczukowicz (85' Stipe Jurić), Kay Tejan (32' Pirulo), Bartosz Szeliga (46' Adrien Louveau).
Sędziował: Karol Arys (Szczecin).
Żółte kartki: Guelen (ŁKS).
Widzów: 8 161
Czytaj też: John van den Brom dotrzymał słowa. Trener Puszczy Niepołomice zaskoczył