Pozytywnych wspomnień nazbierało się dużo. Krychowiaka zapamiętamy przede wszystkim za jego świetny okres w kadrze, zwłaszcza w latach 2014-2016. Jego gol zza pola karnego z Irlandią (2:1) dał Polsce awans na turniej we Francji, a na samych mistrzostwach Europy Krychowiak należał do najlepszych defensywnych pomocników turnieju.
Był twardy, nieustępliwy, skuteczny w odbiorze. Biegał za rywalami jak koń na ostatniej prostej w wyścigu. Mecz z Niemcami (0:0) to był w jego wykonaniu majstersztyk. A gdy trzeba było wziąć na siebie ogromny ciężar i wykonać decydujący rzut karny w serii jedenastek ze Szwajcarią, zawodnik podszedł do piłki pewnym krokiem i huknął w okienko.
ZOBACZ WIDEO: Probierz musi wzniecić ogień walki
- Pomyślałem wtedy: "Gol i awans". Niczego innego nie akceptuję - mówił nam zawodnik o meczu 1/8 finału.
Pewność siebie od zawsze wyróżniała Grzegorza Krychowiaka i miała duży wpływ na to, gdzie doszedł. Zawodnik wyrwał w kadrze koszulkę z numerem "10", jakby pod prąd, żeby każdy widział, że ma "jaja". Zawsze był zawzięty. Gdy w Hiszpanii miał problemy techniczne, zjawiał się w ośrodku Sevilli z samego rana i godzinami ćwiczył proste elementy: podanie, przyjęcie.
Dziś zdarza się postrzegać go negatywnie, ale Krychowiak to dwukrotny zdobywca Ligi Europy z Sevillą, który w swoim "primie" kosztował prawie trzydzieści milionów euro.
Tyle zapłacili za piłkarze szejkowie z PSG po Euro we Francji, budujący w zamyśle drużynę opartą na gwiazdach, co potwierdziły późniejsze ruchy transferowe klubu.
Z polską kadrą żegna się piłkarz, który znalazł się w paryskim klubie gwiazd, który w brawurowy sposób zatrzymywał Leo Messiego w rozgrywkach La Liga i wystąpił z reprezentacją na czterech dużych turniejach. Grzegorza Krychowiaka będziemy wspominać przez długi czas. Osiągnął z kadrą historyczny wynik: ćwierćfinał Euro 2016 i po 36 latach wyszedł z kadrą z grupy na mundialu 2022.
Ale są dwa etapy kariery zawodnika - Krychowiak z czasów Sevilli i po dwuletnim okresie w tym klubie.
Z czasem, stopniowo, sezon po sezonie, od 2016 roku, pomocnik zatracał największe atuty - szybkość reakcji, mobilność. Już nie biegał jak wściekły pies goniący złodzieja. Zaczęły się proste straty, niefrasobliwość. Krychowiak doczekał się nawet firmowego zagrania, na tzw. stłuczkę. Po stracie piłki zwykł wpychać się pod nogi rywala tak, by ten siłą rozpędu powalał go na murawę.
Ostatnie lata to już było dogorywanie w kadrze, przeciąganie reprezentacyjnej kariery. Na kolejnych dużych turniejach piłkarz wypadał przeciętnie. Popełnił kosztowny błąd w meczu z Senegalem (1:2) na otwarcie mistrzostw świata w Rosji, dostał czerwoną kartkę na Euro 2020 ze Słowacją (1:2), choć trzeba mu oddać, że to jego wejście ze Szwecją w barażach o mundial 2022 i wywalczony rzut karny odmieniło losy spotkania.
W powszechnej opinii Krychowiak stał się jednak synonimem bylejakości w reprezentacji. Po jednym z meczów powiedział wprost: "Nie oczekujcie od nas pięknej gry w piłkę". To tylko podgrzało niechęć do kadry i zawodnika. Ta negatywna spirala wokół piłkarza się nakręcała, dlatego to najczęściej on był bohaterem prześmiewczych memów, licznych przeróbek w internecie i poza środowiskiem miał coraz mniej zwolenników.
Ostatnie wrześniowe zgrupowanie pokazało, że Krychowiak też przestaje trzymać ciśnienie. Ostro zareagował na pytanie reportera Polsatu, porównując go do swojej żony, mimo że dziennikarz nie miał złych intencji.
Do tego Krychowiak nie bronił się na boisku. Sam mógł dostrzec, że coś już mu odjechało. Gdy Fernando Santos nie powołał go na dwa pierwsze zgrupowania, czuł się niesprawiedliwie potraktowany. Ale dobił do pięknej liczby stu występów w narodowych barwach i przeszedł do historii, jako szósty piłkarz osiągający tę barierę w reprezentacji.
To kolejny zawodnik ze starszej generacji, który żegna się z kadrą. Na dziś to najlepsze rozwiązanie - i dla piłkarza, i reprezentacji. Ale za "Krychą" z najlepszych lat szybko zatęsknimy.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty