W minionej kolejce przynajmniej trzy spotkania zasługiwały na to, aby selekcjoner Smuda na nich się pojawił. 30 października, w Kielcach Korona grała z krakowską Wisłą. Od początku atak Wisły tworzyli Paweł Brożek oraz Patryk Małecki , który zostali powołani przez Smudę do kadry. W Kielcach selekcjonera jednak nie było.
Dzień później, 31 października, we Wronkach Lech Poznań grał ze Śląskiem Wrocław. W jakimś stopniu Smuda będzie opierał kadrę - przynajmniej w meczach z Kanadą i Rumunią - na piłkarzach Kolejorza. Na meczu Lecha go nie było. A tam przecież grali powołani Robert Lewandowski oraz Sławomir Peszko . Grał też Bartosz Bosacki pominięty przez Smudę. Tymczasem, to po jego golu Lech pokonał 1:0 Śląsk, w którym Smuda też szuka potencjalnych piłkarzy do kadry.
Nowego selekcjonera nie było też w Warszawie, gdzie na Łazienkowskiej Legia grała z Ruchem. W stolicy mógłby zobaczyć w jakiej dyspozycji są powołani przez niego Jakub Rzeźniczak z Legii oraz Maciej Sadlok z Ruchu. Obaj to obrońcy, a przecież ostatnio defensywa kadry była jedną z najsłabszych jej formacji.
Na Łazienkowskiej zabrakło Smudy, pojawił się za to Maciej Skorża . Szkoleniowiec Wisły skorzystał z tego, że jego zespół grał dzień wcześniej w Kielcach, przyjechał więc do Warszawy, aby z bliska obserwować najbliższego rywala. No, bo przecież już 6 listopada w Sosnowcu Wisła zagra z Legią.
Na stadionie w Warszawie był oczywiście Jerzy Engel , który po meczu Legii z Ruchem uciął sobie pogawędkę ze Skorżą. Ciekawe o czym? Może o tym, że obaj też mieli chrapkę na kadrę. Skorża oficjalnie mówił od dawna, że to jeszcze nie na niego pora. Bądźmy jednak poważni. Który trener nie marzy o pracy z kadrą?