Dariusz Tuzimek: Po przegranym 0:2 meczu z Albanią kibice są totalnie rozczarowani selekcjonerem Fernando Santosem, reprezentacją Polski i jej kapitanem Robertem Lewandowskim. Pojawiają się głosy, że "Lewy" powinien dać już sobie spokój z grą w kadrze, a część kibiców wskazuje, że dobrze by mu zrobiło, gdyby czasem usiadł na ławce rezerwowych.
Dariusz Dziekanowski, były znakomity napastnik, reprezentant Polski, ekspert piłkarski: Wiem, że nas stać na to, żeby posadzić na ławce Roberta Lewandowskiego i jeszcze tkwić w przekonaniu, że to bardzo dobry pomysł. Że to go zmobilizuje. Jeśli chcemy tak zrobić, to proszę bardzo! Zróbmy to! Ośmieszajmy się przed światem. Ja świetnie rozumiem, że od "Lewego" wymagamy najwięcej, bo to nasz najlepszy piłkarz, ale nie wariujmy, bądźmy racjonalni. Przecież raptem kilka dni wcześniej Robert wygrał nam mecz z Wyspami Owczymi. I ja nie widziałem w tamtym spotkaniu, żeby byli na boisku inni zawodnicy, którzy chcieli go w tym wyręczyć. A teraz, po spotkaniu w Tiranie – gdzie rzeczywiście zagrał słabiej – chcemy go od razu wyrzucać ze składu? Na ławkę? To może też Wojtka Szczęsnego wyrzucimy na trybuny? Tak chcemy naprawiać reprezentację? Mnie się wydawało, że powinniśmy usuwać najpierw najsłabsze ogniwa, tych, którzy regularnie zawodzą, którzy nie są w stanie wskoczyć na poziom reprezentacji.
No ale chodzi o to, że zespół mają pociągnąć liderzy, silne osobowości. A tego nie robią. To zarzut przede wszystkim do kapitana reprezentacji – Roberta Lewandowskiego.
On też, tak jak inni piłkarze, podlega krytyce – to jasne. Chodzi mi tylko o to, że nie możemy zachowywać się jak rozkapryszone dziecko, które w złości wyrzuca wszystkie zabawki do śmietnika. Z Robertem musi rozmawiać trener. Bierze go na indywidualne spotkanie i mówi wprost: Stary, ty tak grać nie możesz, bo tobie to nie wypada. Lewandowski musi ciągnąć drużynę, tak jak to robił w poprzednich latach. Pewnie, że może być tak, że zdarzy mu się dołek formy, ale musi być z boiska widać, że on walczy na 100 procent i zaraża ambicją kolegów. Wtedy za nim pójdą, ale to najpierw od niego musi wyjść ten impuls. I myślę, że akurat to można od Roberta egzekwować, niezależnie od tego, w jakiej jest formie. Ale egzekwować musi w pierwszej kolejności trener.
Tymczasem trener Fernando Santos wygląda na człowieka zagubionego, który nie wie, co się dzieje w drużynie. Jakby nie znał piłkarzy, jakby był zaskoczony ich mentalnością i kompletnie bezradny.
To jest w ogóle dziwna sytuacja. Bo Santos pracował 4 lata z reprezentacją Grecji i 8 lat z reprezentacją Portugalii i tam nikt nigdy nie zarzucił mu braku profesjonalizmu. Tymczasem u nas czytam, że selekcjoner nie przykłada się do swojej roboty. Nie wiem, czy on się zmienił, czy to my jesteśmy tak niecierpliwi i chcemy, żeby wszystko dobrze funkcjonowało od razu. Pamiętajmy, jeśli chcemy Santosa ocenić uczciwie, musimy powiedzieć najpierw, że on reprezentacji Polski nie popsuł. On ją już dostał popsutą. Portugalczyk jej po prostu – póki co – nie naprawił. I nie wiadomo, czy będzie miał jeszcze w ogóle szansę ją naprawiać. Niewykluczone, że Santos nie mierzył się aż z takimi problemami w Grecji i Portugalii i to, co u nas zastał, mocno go zaskoczyło. Trzeba przede wszystkim z nim szczerze porozmawiać, czy on jeszcze czuje się na siłach, by pracować z naszą reprezentację. I czy ma jakiś pomysł, bo widać było, że koncepcja z powrotem Krychowiaka i Grosickiego nie wyszła. Jednak nie mają tak wielkiego wpływu na zespół, jak tego oczekiwano.
A na co choruje reprezentacja Polski? Co jej dolega?
Tu nie ma jednego tylko problemu, raczej jest ich wiele. Podstawowy to ten, że ta grupa ludzi nie stanowi zespołu. Brakuje jakiejś więzi, chemii w drużynie. Chyba są też jakieś problemy we wzajemnej komunikacji. Z boku to wygląda tak, jakby część zawodników pokazywała na zewnątrz postawę zamkniętą, jakby nie była gotowa, żeby otworzyć się na kolegów. A tylko wspólnie, gdy się pracuje zespołowo, gdy jest team spirit, można coś osiągnąć. Jak ważna jest na boisku determinacja, pokazała nam wczoraj reprezentacja Albanii. Po tej ekipie było widać, że stanowi drużynę, a nie zlepek indywidualności. Wydaje mi się, że byłoby dobrze, jakby któryś piłkarz pochwalił czasem kolegę za jakieś dobre zagranie, poklepał go po plecach, podbudował, dodał wiary, otuchy, pewności siebie. Tego ewidentnie brakuje. Szkoda, że my w tych trudnych momentach w ogóle nie potrafimy się wspierać i jednoczyć. Od razu się kłócimy, dzielimy, mamy pretensje. Dużo jest emocji, za mało racjonalności.
ZOBACZ WIDEO: Wskazał największy problem reprezentacji Polski. "Nie mamy nic"
To zatrzymajmy się na chwilę przy kwestii komunikacji, o której pan wspomniał. Robert Lewandowski skomunikował się z kolegami z drużyny przez media, udzielając głośnego wywiadu. Dobrze zrobił? Pytam pana, bo pan też kiedyś – będąc zawodnikiem Widzewa – udzielił głośnego wywiadu w Sportowcu, gdzie powiedział, że jak pan wjeżdża do Warszawy, to otwiera szerzej okna w samochodzie, by oddychać świeżym powietrzem. Co było jawną krytyką dusznej atmosfery w Łodzi. Pomogło?
Wybuchło wtedy oburzenie, ale pomogło. Proszę pamiętać, że ja wtedy powiedziałem, że i tak będę tam najlepszy i najlepszy byłem. Taki mocny wywiad to jest na pewno nałożenie na siebie dodatkowej presji. Ja wtedy tę presję wytrzymałem, uniosłem to. Lewy też musi to unieść. Nie pierwszy raz się z czymś takim mierzy. A może jest tak, że Robert też jest już zmęczony atmosferą wokół reprezentacji i ma dość. Nie chce już tego hejtu, tych oczekiwań, tych pretensji, tego przepraszania kibiców i tak dalej? Ma do tego prawo. On sam musi sobie odpowiedzieć, czy chce dalej ciągnąć ten wózek. Wtedy będziemy się zastanawiać, jak to wszystko poukładać. Z Lewym czy bez niego. Ale inicjatywa jest po jego stronie.
Rozmawiał Dariusz Tuzimek