Nowe wieści ws. afery w Barcelonie. Szokujące ustalenia

PAP/EPA / Alberto Estevez / Na zdjęciu: Camp Nou w Barcelonie
PAP/EPA / Alberto Estevez / Na zdjęciu: Camp Nou w Barcelonie

Jeżeli jedna wiadomość może być równocześnie dobra i zła, to właśnie tak jest w przypadku FC Barcelony w sprawie "afery Negreiry". O co chodzi? Nie znaleziono dowodów na temat opłacania przez Barcę arbitrów, ale pojawił się inny trop.

Śledztwo, jakie trwa w sprawie "afery Negreiry" (-->> Dostał przelewy od Barcelony na 1,4 mln euro. Wielka afera w Hiszpanii) nie wykazało dowodów na to, że FC Barcelona opłacała arbitrów Primera Division.

To jest na pewno dobra wiadomość dla katalońskiego klubu. Jednocześnie jednak wypłynęły zupełnie inne sprawy. O co chodzi? Śledczy zastanawiają się bowiem czy nie doszło do "prania pieniędzy" i działania na szkodę klubu przez jego prezydentów

Śledczy muszą teraz ustalić bowiem gdzie wędrowały pieniądze, które wpłacane były na konta spółek powiązanych z Jose Marią Enriquezem Negreirą.

Okazuje się bowiem, że najprawdopodobniej pieniądze mogły wracać... do osób rządzących Barceloną! Byłoby to jawne działanie na szkodę klubu.

Z informacji podanych w programie El Partidazo, głównymi oskarżonymi mają być byli prezydenci Dumy Katalonii Sandro Rosell i Josep Bartomeu. Gdyby informacje te potwierdziły się, obaj musieliby zwrócić wszystkie pieniądze powiększone o grzywnę.

Na tym może się jednak nie skończyć. W grę wchodzi jeszcze zakaz pełnienia funkcji czy kara pozbawienia wolności do lat trzech.

Zdaniem dziennikarza Angela Garcii na liście "do sprawdzenia" znajduje się również obecny prezes klubu, Joan Laporta. Tutaj sprawa toczy się wokół tajemniczego zniknięcia dokumentacji.

Zobacz także:
FC Barcelona pozyskała następcę Lewandowskiego
Problemy Carlo Ancelottiego. Czeka go sąd

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Vinicius Jr zmienia dyscyplinę? Ależ zabawa!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty