Korona się nie zatrzymuje. Miedź coraz bliżej degradacji

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Ronaldo Deaconu (z lewej) cieszy się z gola
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Ronaldo Deaconu (z lewej) cieszy się z gola

Piąty mecz w rundzie wiosennej na własnym boisku i piąte zwycięstwo. Korona Kielce pokonała Miedź Legnica 1:0 i wykonała kolejny wielki krok w kierunku utrzymania. Z kolei sytuacja ekipy z Dolnego Śląska staje się dramatyczna.

Imponująca seria Korony Kielce przed własną publicznością trwa i niewiele wskazuje na to, by miała się zakończyć. Podopieczni Kamila Kuzery odprawili piątego kolejnego rywala bez choćby punktu. Bohaterem został Ronaldo Deaconu, który po raz kolejny potwierdził, że potrafi uderzyć z dystansu.

Choć z drugiej strony można się zastanawiać, co by było, gdyby nie interwencja, a raczej jej brak Mateusza Abramowicza. Bo o ile strzał Deaconu był mocny, a dodatkowo piłka nabrała dziwnej rotacji, o tyle był on w środek bramki. Abramowicz wykonał ruch do bliższego słupka i ostatecznie nie zrobił nic, by zapobiec utracie gola.

Miedź zaczęła nieźle, dłużej utrzymywała się przy piłce, ale Korona w swojej pierwszej akcji wyszła na prowadzenie i z minuty na minutę zyskiwała pewność siebie. Zresztą, chwilę po pierwszym golu strzeliła drugiego, gdy skompromitował się Giannis Massouras, który za lekko podawał piłkę do własnego bramkarza, przechwycił ją Jakub Łukowski i podwyższył wynik, jednak Greka uratował VAR, bo w początkowej fazie akcji faulowany był Kamil Drygas. Sędzia Patryk Gryckiewicz ocenił sytuację na własne oczy i ostatecznie gola anulował.

ZOBACZ WIDEO: Polak rozpalił dyskusję. Mocna odpowiedź

Gospodarze próbowali strzałów z dystansu. Deaconu strzelał nie raz i nie dwa, ale później nie był już tak skuteczny. Inna sprawa, że w końcówce pierwszej połowy zza pola karnego huknął Damian Tront i Koronę uratował słupek. Było tam mnóstwo szczęścia, bo piłka odbiła się jeszcze od pleców Konrada Forenca, jednak nie wpadła do siatki.

Legniczanie przegrali, choć wcale nie musieli. Głównie za sprawą dobrej gry w ostatnich dwudziestu minutach, gdy zepchnęli Koronę do głębokiej defensywy. Raz nawet trafił do siatki młody Dawid Drachal, lecz jego radość trwała krótko, bo sędzia asystent (słusznie) zauważył, że chwilą wcześniej piłka całym obwodem przekroczyła linię końcową. Po chwili Drachal miał kolejną okazję, ale chyba tylko on wie, jak nie trafił do bramki po uderzeniu z paru metrów. Podobnie pewnie myśli Nemanja Mijusković - to on w ostatniej minucie doliczonego czasu nie trafił do pustej bramki po fatalnym błędzie Forenca. Korona cierpiała do ostatnich sekund, ale ostatecznie to ona zgarnęła komplet punktów. A Miedź? To bezpiecznej strefy traci już dziesięć punktów...

Korona Kielce - Miedź Legnica 1:0 (1:0)
1:0 Ronaldo Deaconu 12'

Składy:

Korona: Konrad Forenc - Dominick Zator, Piotr Malarczyk, Miłosz Trojak, Marius Briceag - Marcus Godinho (80' Jacek Kiełb), Kyryło Petrow (80' Bartosz Kwiecień), Ronaldo Deaconu (64' Marcin Szpakowski), Nono (76' Dalibor Takac), Jakub Łukowski - Jewgienij Szykawka (75' Kacper Kostorz).

Miedź: Mateusz Abramowicz - Giannis Massouras, Nemanja Mijusković, Damian Tront, Levent Guelen, Hubert Matynia (46' Jurich Carolina) - Luciano Narsingh (65' Dimityr Wełkowski), Kamil Drygas (46' Chuca), Maxime Dominguez, Dawid Drachal - Angelo Henriquez (80' Michael Kostka).

Żółte kartki: Malarczyk, Nono, Godinho, Szykawka (Korona) oraz Drygas, Narsingh, Mijusković, Tront, Dominguez (Miedź).

Sędzia: Patryk Gryckiewicz (Toruń).

CZYTAJ TAKŻE:
14 lat od rekordowego meczu kadry. To była deklasacja
Zawada się nie zatrzymuje! Co za lob Polaka [WIDEO]

Komentarze (0)