Jest to piłka nożna w wydaniu europejskim, więc nigdy nie można niczego przesądzać, natomiast Real Madryt jest w bardzo komfortowej sytuacji przed rewanżem z Liverpoolem. Królewscy wygrali na Anfield 5:2, choć po kilkunastu minutach przegrywali różnicą dwóch goli. Później jednak zaprezentowali iście mistrzowską formę i nie pozwolili gospodarzom absolutnie na nic.
Ale w Madrycie nikt nie zamierza lekceważyć najbliższego przeciwnika. Od razu na myśl przychodzi ubiegłoroczny ćwierćfinał z Chelsea. Wtedy też Real wygrał w Anglii (3:1), lecz na własnym boisku przegrywał już w pewnym momencie 0:3. Ostatecznie udało się awansować po dogrywce. Teraz nikt nie chce dopuścić do powtórki.
- Nie będziemy kalkulować. Chcemy wygrać. Podejdziemy do tego meczu tak samo, jak do pierwszego. Chcemy zagrać ofensywny futbol. Bardziej myślimy o atakowaniu niż o bronieniu. Liverpool przyjedzie odwrócić ten dwumecz, więc można spodziewać się otwartego meczu - powiedział trener Carlo Ancelotti na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: stadiony świata. Ten film można oglądać bez końca
Włoch powołał na środowy mecz 24 zawodników. Po krótkiej przerwie do kadry wraca Karim Benzema, który opuścił ligowy mecz z Espanyolem w weekend z powodu bólu w kostce.
- Jest gotowy w stu procentach. Zaczął trenować w niedzielę. Jest bardzo zmotywowany, bo Liga Mistrzów jest dla nas bardzo ważna - powiedział Ancelotti.
Kibiców Realu ucieszy z pewnością fakt, że w kadrze znalazł się też Ferland Mendy. Francuz pauzował od 26 stycznia (uraz mięśniowy). Jedynym brakiem jest David Alaba, który wciąż zmaga się z urazem mięśnia dwugłowego uda.
Początek meczu Real Madryt - Liverpool w środę o godz. 21.
CZYTAJ TAKŻE:
Pep Guardiola pod wrażeniem najbliższego rywala. "Tak trudno to kontrolować"
Spryt i cierpliwość mają dać FC Porto ćwierćfinał Ligi Mistrzów