W pierwszym meczu półfinałowym Copa del Rey Real przegrał z Barceloną 0:1.
Okrutnie pomylił się były piłkarz obu drużyn Robert Prosinecki, który mówił kilkanaście godzin przed pierwszym gwizdkiem, że czeka nas otwarty, bardzo dobry do oglądania mecz. To było najgorsze El Clasico od lat.
Barca przyjechała na Bernabeu bez Pedriego, Lewandowskiego, Dembele i Christensena, a wyjechałaby z dwubramkową zaliczką, gdyby po przerwie Ansu Fati nie zablokował przypadkiem strzału Kessiego. Ma dużo racji Wojciech Kowalczyk, który stwierdził po meczu w Kanale Sportowym, że Katalończycy zagrali z Realem niczym Cadiz. Wystarczy przypomnieć, że zakończyli mecz z 35-procentowym (!) posiadaniem piłki.
Kluczowe pytanie brzmi jednak: jakie to ma znaczenie?
Barcelona pojechała do stolicy po wynik, który pozwoli realnie myśleć o awansie przed rewanżem. Wykonała dwieście procent planu. Ktoś może psioczyć na styl, ale strzelam, że Xaviego niewiele to teraz obchodzi. Doskonale wiedział, że jego zawodnicy będą cierpieć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Zobacz popisy gwiazdy Barcelony
Jeśli ktoś w czwartkowy wieczór rozczarował, to przede wszystkim Real. Mając na tacy osłabioną Barcelonę, na dodatek w lekkim dołku (vide: porażki z Manchesterem i Almerią), nie pokazał absolutnie nic. Marc-Andre ter Stegen szykował się pewnie na ciężką noc, a tymczasem Królewscy nie oddali na jego bramkę ani jednego celnego strzału. W meczach domowych Realu podobna sytuacja miała miejsce pierwszy raz od 2010 roku. Tak wielkiej drużynie to po prostu nie wypada.
Aż trudno było uwierzyć, że to zespół, który chwilę temu zdemolował na Anfield Liverpool. Bezradność Los Blancos i brak pomysłu na rozmontowanie Barcelony momentami aż raziły. Legendarny Thierry Henry powiedział po meczu, że cała Europa boi się dziś Realu Madryt, a Real Madryt boi się Barcelony. Coś w tym jest.
Czapki z głów dla Xaviego, który jako trener Katalończyków wygrał trzy z ostatnich czterech klasyków. Zwycięstwem w Madrycie zamknął usta tym, którzy zaczęli po wpadce w Almerii trąbić o kryzysie. W Lidze Mistrzów Barca poległa z kretesem, ale gdyby zakończył sezon z podwójną koroną, szybko zostanie mu to wybaczone.
Po porażkach Blaugrany w europejskich pucharach naczytałem się bzdur, jak wielki błąd popełnił "Lewy", przenosząc się na Camp Nou. To, że trafia do słabszej niż Bayern drużyny, było wiadomo od razu. To, czy przebudowywana Barcelona będzie w stanie już teraz postawić się Realowi - już niekoniecznie.
Tymczasem Polak jest naprawdę blisko, by zakończyć pierwszy sezon w La Liga z mistrzostwem Hiszpanii, Pucharem Króla i tytułem króla strzelców La Liga.
Cóż, chciałbym w życiu popełniać takie "błędy" jak "Lewy".
Zobacz również:
Kuriozalny samobój otworzył wynik El Clasico
Kapitan Barcelony rekordzistą. Zostawił w tyle Messiego