Przedwczesne gratulacje. David de Gea zaskoczony

PAP/EPA / Na zdjęciu: David de Gea
PAP/EPA / Na zdjęciu: David de Gea

Przygoda Davida de Gei z reprezentacją Hiszpanii miewała lepsze momenty niż ten obecny. Aktualnie bramkarz Manchesteru United nie dostaje powołań i raczej się to nie zmieni. Niektórzy w kraju myśleli nawet, że zakończył karierę reprezentacyjną.

[tag=20287]

David de Gea[/tag] jest jedną z tych postaci z Manchesteru United, do których w tym sezonie można mieć mniejsze pretensje. Hiszpan poprawił swoją dyspozycję względem poprzedniej kampanii i z pewnością mógł mieć nadzieje na to, że zostanie powołany na mundial w Katarze.

Tak się jednak nie stało, a Luis Enrique zabrał na turniej trzech bramkarzy, z których każdy na pewno jest mniej znany niż ich manchesterski konkurent. W kadrze znaleźli się Unai Simon (Athletic Bilbao), Robert Sanchez (Brighton and Hove Albion) i David Raya (Brentford FC).

Były golkiper Atletico Madryt z pewnością najwięcej mówi większości kibiców, ale fakt jest taki, że już od kilku miesięcy nie dostaje powołań. Ale z informacji podanych przez Jose Alvareza w El Chiringuito wynika, że otrzymał inną wiadomość od samego szefa hiszpańskiej federacji piłkarskiej, Luisa Rubialesa.

- Luis Enrique zadzwonił do de Gei i powiedział mu, że nie będzie go powoływał. Bramkarz chciał wyjaśnienia tej decyzji, ale nie doczekał się. Kilka dni później Rubiales napisał do niego wiadomość o treści: "David, cieszę się, że podjąłeś decyzję, o której myślałeś. Właśnie powiedziano mi, że odchodzisz z kadry" - powiedział wspomniany dziennikarz.

Gracz Manchesteru United miał w tej sytuacji nie kryć swojego zdziwienia i jasno zadeklarować, że nigdy nie zrezygnował z gry w kadrze i obecnie nie ma zamiaru tego robić. 32-latek ostatni raz zagrał w reprezentacji w 2020 roku, ale miał oświadczyć, że gdy tylko dostanie powołanie, chętnie stawi się na zgrupowaniu.

Czytaj też:
Będzie skandal w meczu otwarcia?
"Mamy problem". Dylematy Michniewicza

ZOBACZ WIDEO: Kiks bramkarza. Ale co stało się później?!

Źródło artykułu: