Tobi Altschaffl to jeden z najlepszych niemieckich dziennikarzy zajmujący się między innymi Bayernem Monachium.
W najbardziej gorących momentach ostatnich tygodni to jemu wywiadów udzielili Pini Zahavi i Robert Lewandowski. Tobi jest też doskonale zorientowany w tym, co piszczy w bawarskiej szatni.
A co niemiecki dziennikarz sądzi o ostatnich wydarzeniach wokół Polaka? W jakim kierunku to wszystko się może potoczyć?
Czy Barcelona ponowi ofertę, czy w Bayernie jest jedność co do tego jak podejść do tematu transferu? O tym wszystkim rozmawialiśmy z niemieckim reporterem.
ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". To będzie najgłośniejszy transfer tego lata w Polsce. "Potencjał na bombę"
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Pamiętasz ze swojej pracy reportera pracującego przy Bayernie podobną sagę jak ta z Robertem Lewandowskim?
Tobi Altschaffl, reporter "Bilda" zajmujący się Bayernem i reprezentacją Niemiec: Z jednej strony bywało już gorąco pod tym względem, przypominam sobie choćby przypadek z Franckiem Riberym, który kiedyś też bardzo chciał odejść. Doszło do tego, że nie trenował, tłumacząc, że go buty obcierają i tak dalej. Wtedy jednak Bayern się uparł i piłkarz pozostał. Natomiast nie zdarza się to często, a przynajmniej Bayern nie jest do tego przyzwyczajony, że gracz źle mówi o klubie. W sensie tak otwarcie i mocno stawia sprawę, że zamierza odejść. Pod tym względem przypadek Roberta Lewandowskiego jest na pewno w jakiś sposób wyjątkowy.
"Bild" napisał, że Bayern odrzucił trzecią propozycję Barcelony, opiewającą na kwotę 40 mln euro plus bonusy. Można się spodziewać czwartej oferty?
Z jednej strony słyszę, że to mogła być już ostatnia oferta Barcelony, ale z drugiej, że jednak coś zamierzają dorzucić. Sam jestem ciekaw, ale wydaje mi się, że czwarta oferta jest jednak możliwa.
To ile by musieli zapłacić Katalończycy, żeby Bayern w końcu wyraził zgodę? Bo rożne kwoty krążą, nawet taka, że musiałoby to być 60 mln euro.
Wbrew pozorom trudno odpowiedzieć na to pytanie. Ja słyszałem nawet, że niektórzy ludzie związani z Bayernem sugerują, że dopiero 70 mln euro załatwiłoby sprawę. Ale w taką kwotę nie wierzę. Barcelona też nie będzie przecież podnosić oferty w nieskończoność, tym bardziej że nie mówimy o graczu, który ma 25 lat, a 34. Według mnie przy 50 mln Bayern mógłby już zacząć rozmowy. Choć nawet 50 mln euro może nie załatwić sprawy. I nie chodzi tu o finanse.
To o co?
O słowa Olivera Kahna. To "basta" oznaczające, że Lewandowski zostanie, stało się już słynne. I co teraz? Jak wytłumaczyć kibicom, że jednak sprzedajemy? Mam też wrażenie, że w samym klubie opinie są podzielone. Według mnie część ludzi Bayernu zdaje sobie sprawę, że 50 mln euro za 34-latka, który chce odejść i ma tylko rok kontraktu, to byłaby bardzo dobra oferta. Z drugiej nawet ostatnio dosadnie wypowiadał się w tej sprawie Uli Hoeness, sugerując, że Lewandowski zostanie.
No właśnie, ale może wyjaśnijmy, bo nie wszyscy to wiedzą, co robi w tej sprawie Uli Hoeness? Przecież jest już poza klubem.
Nie do końca. Hoeness wciąż ma potężne wpływy w Bayernie, jest zresztą członkiem jednego z organów klubu. I bardzo popiera Kahna. I tu wracamy do tego, że w Bayernie mogą być po prostu różne opinie na temat tego co zrobić z Lewandowskim. Jak mówiłem, że wg mnie, gdyby na stole pojawiło się gwarantowane 50 mln euro, to część w klubie na pewno uznałaby, że warto zacząć rozmowy.
"Bild" napisał, że Lewandowski rozważa rozpoczęcie strajku, gdyby kluby się nie dogadały. Szczerze? Nie chce mi się w to wierzyć.
Mam tu problem. Bo z jednej strony wiem, że Lewandowski to profesjonalista, tak na 100 proc. albo i więcej. Ale z drugiej też widzimy przecież, jak mocno i dosadnie się wypowiada, że jego czas w Bayernie dobiegł już końca. I ciężko tu przewidzieć, co się jeszcze wydarzy, jakie będą kolejne kroki obozu Roberta.
A co by było, gdyby Robert jednak został? Czy fani Bayernu dalej staliby za nim murem?
Niekoniecznie, zwłaszcza początek sezonu mógłby być dla niego trudny. Być może upływ czasu i kolejne gole pomogłyby zapomnieć o tym zamieszaniu, ale według mnie pierwsze mecze nie byłyby łatwe dla Roberta. Zdarzało się już, że fani Bayernu gwizdali na swoich piłkarzy. Choć tamta sytuacja była nieco inna. Kiedyś Arjen Robben nie wykorzystał rzutu karnego w finale Ligi Mistrzów z Chelsea, na stadionie Bayernu. A kilka dni później Niemcy grały z Holandią, też na Allianz Arena. I pojawiły się gwizdy pod adresem Robbena.
Moja teoria jest taka, że jeśli jednak Lewandowski odejdzie, to powinien wysłać butelkę dobrego trunku Sadio Mane, bo bez jego przyjścia odejście Polaka nie byłoby możliwe. Zgadzasz się z tym?
Tak, ale... Z jednej strony sprowadzenie piłkarza Liverpoolu, z dużymi sukcesami na koncie, jest bardzo dobrym ruchem Bayernu. Klub tego potrzebował, żeby pokazać, że wciąż jest atrakcyjny dla światowych gwiazd. Z drugiej strony wiadomo, że Mane to nie jest typowa "9". A jednak Bayern zawsze miał tego typu piłkarza. Dlatego moim zdaniem gdyby Robert odszedł, to jednak jeszcze jeden napastnik, właśnie tego typu, zostałby sprowadzony. Mimo tego, że jedną z opcji jest gra bez klasycznej "9".
To na koniec: jakie są twoje przewidywania? Lewandowski zostanie czy odejdzie?
Założyłem się nawet o to z jednym z działaczy Bayernu.
A to ciekawe! O co dokładnie i jaka stawka?
Ja postawiłem na to, że Lewandowski jednak odejdzie, a działacz Bayernu, że zostanie. Stawką jest kolacja przy butelce dobrego wina. Sam jestem ciekaw, kto będzie stawiał.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Michniewicz rezygnuje z kroków prawnych!
Gwiazdor żegna się z Legią Warszawa