Wszystko zaczęło się w maju poprzedniego roku. Właśnie wtedy Michał Okniański doznał udaru mózgu i móżdżku, które spowodowały u niego problemy z mówieniem, słuchem czy samodzielnym poruszaniem się.
Sytuacja była dynamiczna. - Wstałem, rozmawiałem przed telefon, nagle źle się poczułem, zacząłem tracić równowagę, zaczęła mi drętwieć twarz i mówię do siebie: coś jest nie tak - powiedział komentator w podcaście Eurosportu.
Po przyjeździe sanitariuszy i przeprowadzeniu wstępnych badań padło pytanie, czy chce jechać do szpitala.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Fury nadrabia zaległości z rodziną
- Tak się na niego spojrzałem (sanitariusza - przyp. red) - panie, przecież ja chodzić nie mogę. Pojechałem. Myślę, że ten moment uratował mnie przed trwałym kalectwem - odpowiedział.
Michał Okniański zdradził, że cała sytuacja zmieniła jego podejście do życia. Szczególnie do najbliższych, którzy pomogli mu wrócić do zdrowia. On sam żyje dawnym życiem, także zawodowym, ponieważ nadal komentuje narciarstwo alpejskie.
- Inaczej zacząłem postrzegać społeczeństwo, które okazało się dla mnie fantastyczne, bo się zjednoczyło i mi pomogło. Zacząłem mieć dużo więcej pokory do wszystkiego. Ryzyko było wielkie, byłem taką tykającą bombą. (...) Wygrałem los na loterii, bo mogło być dużo gorzej. Widziałem ludzi, którzy tego losu nie wygrali - dodał.