Po starcie wszystko układało się po myśli polskiego kierowcy, który do pierwszego zakrętu dojechał na drugim miejscu mijając Sorensena, który zepsuł swój start. Niestety Sorensen wdał się w walkę z Magnussenem, spychając go na trawę. Młody duński kierowca (Magnussen) nie mógł tym samym skutecznie hamować i w środku zakrętu uderzył w jadącego swoim torem Giermaziaka. W wyniku wypadku bolid został uszkodzony w taki sposób, że nie pozwalał na kontynuowanie jazdy i Kuba zatrzymał się na drugim zakręcie.
- Nie spodziewałem się, że partnerzy z zespołu mogą w taki sposób pozbawić mnie szans na dobry wynik. Jedynym usprawiedliwieniem dla nich może być brak doświadczenia - relacjonuje Kuba. - Po wyścigu nie ma sensu rozstrzygać, który z nich zawinił, bo to nie sprawi, ze będę mógł wrócić na tor i ukończyć wyścig. Trzeba wziąć się w garść i skupić się na jutrzejszym wyścigu. Może być tylko lepiej! zakończył rozgoryczony polski kierowca.
- Kuba nie miał szczęścia po starcie, jego prędkość po starcie była dobra, ale niestety chłopacy nie zachowali zimnej krwi i Kuba zakończył swój wyścig na pierwszym zakręcie – powiedział Hagen Pischel, wyścigowy inżynier Kuby.
Na całym zamieszaniu najwięcej skorzystał Vergne, który po starcie objął prowadzenie i do mety sukcesywnie powiększał swoją przewagę.