- No fajny tor, zrobiono przy nim dużo pracy. Moja pierwsza sesja była zbyt krótka, ale pojechałem szykanę za ostro i skończyłem na ścianie. Powinienem wybrać drogę wyjazdową, ale to wiem teraz, po wypadku. Uszkodziłem przedni prawy bok i układ kierowniczy, co spowodowało, że zespół miał sporo pracy, a czasu nie było wiele. To tylko i wyłącznie moja wina - przyznał Australijczyk. - Mimo że straciliśmy sporo czasu, postępy wydają się sensowne. Ciągle sporo pracy przed nami, ale przynajmniej mam jakiś pomysł na tor. Jazda w nocy jest ok.
- To jak brukowane ulice w Paryżu, które nie wybaczają błędów. Myślę, że w czasie wyścigu będzie sporo incydentów. Inaczej niż w Walencji, gdzie nawierzchnia jest gładka i bardzo dobre krawężniki - przyznał David Coulthard. - Widzieliśmy, że dzisiaj kilka osób miało incydenty, myślę, że podczas wyścigu będzie więcej takich historii. Zajmowaliśmy się ustawieniami samochodu, największy wpływ mają w tej chwili opony i ich rozgrzewanie - dodał.