Jędrzejczyk utrzymuje swoje stanowisko - chce walki tylko o tytuł i żadnej innej. Dlatego też zdążyła już skontaktować się matchmakerem amerykańskiej organizacji, by ten ogłosił światu, że olsztyniaka zmierzy się ze zwyciężczynią starcia Zhang - Namajunas, do którego dojdzie już 24 kwietnia na UFC 261.
- Zadzwoniłem do Micka kilka dni temu i właśnie mu powiedziałam: "najgorsza sucz na planecie powróciła", więc po obejrzeniu tej walki [przyp. red. - Zhang - Namajunas] powiedz wszystkim, że jestem następna - powiedziała Joanna Jędrzejczyk.
Polka wie, że jej stanowisko może spotkać się z odmową UFC, gdyż Polka przegrała cztery z sześciu ostatnich walk. Zdaniem "JJ" za każdym razem kibice nie mogli jednak narzekać na poziom emocji. Jej ostatni pojedynek z Chinką został uznany najlepszym w 2020 roku, a Jędrzejczyk przegrała go niejednogłośną decyzją sędziów.
ZOBACZ WIDEO: Karolina Kowalkiewicz wraca do klatki UFC po fatalnej kontuzji. "To nie będzie pożegnalna walka"
- Walka roku bez podziału na płeć i kategorię wagową. To bilet na następną walkę o tytuł. Po prostu nie chcę już walczyć o nic. Jeśli walczę, walczę o wielkie trofea i nie muszę nikomu tego udowadniać - dodała.
Jędrzejczyk przyznała też, że nie może doczekać się powrotu do American Top Team i treningów pod okiem tamtejszych szkoleniowców. Na razie jednak musi jeszcze dokończyć sprawy biznesowe w Polsce, pracując nad kolejną książką czy jako juror w tanecznym reality show.
Zobacz także:
Ta walka Błachowicza byłaby hitem
Znamy szczegóły kolejnego starcia McGregora