Lekkoatletyka. MŚ 2019 Doha: Polacy zmęczeni i sfrustrowani. "Szkoda pieniędzy podatników"

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Piotr Małachowski
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Piotr Małachowski

- Szkoda na to pieniędzy podatników - rzucił Piotr Małachowski i zapowiedział, że musi się zastanowić nad kontynuowaniem kariery. Dyskobol przegrał w eliminacjach, odpadli jego koledzy. Rzutem na taśmę do półfinału awansowała Ewa Swoboda.

[tag=53177]

Kamil Kołsut[/tag] z Dohy

Sprinterka swój bieg ukończyła czwarta i musiała czekać na wyniki rywalek. Do strefy wywiadów zeszła zmęczona. Jakby trochę zagubiona i rozczarowana przeciętnym czasem (11.29). Kiedy jeden z dziennikarzy zapytał, czy "była pewna, że mija metę w pierwszej trójce" opowiedziała, że "nie wie, co to za pytanie". Po chwili jeden mikrofon ze strefy wywiadów zniknął, a rozmowa ruszyła dalej.

Boczne wejście

Swoboda w Katarze nic nie musi. 22-latka przeżyła zimę życia: została halową mistrzynią Europy, wygrała prestiżowy cykl IAAF World Indoor Tour. Najpierw ochrzciliśmy ją "królową zimy", a później zaczęła pracować na tytuł księżniczki lata. Rozciągnięty do absurdalnych rozmiarów sezon opieczętowała rekordem życiowym i na mistrzostwa świata pojechała z chęcią, bez presji.

Biegaczki na wózkach, maraton w piekle. Nasza korespondencja z Kataru -->

Początek był dobry. Polka świetnie wyszła z bloków, ale na dystansie straciła tempo. Pędziła bocznym torem, obok zawodniczki z Nepalu, która czasem 12.72 pobiła rekord kraju. To sytuacja, w której  łatwo zgubić punkt odniesienia. Swoboda wybiegała 11.29, na mecie minęła ją Niemka Gina Luckenkemper. Wystarczyło to do kwalifikacji bocznymi drzwiami, w roli "szczęśliwej przegranej".

Profesor sfrustrowany

Tą samą drogą do półfinału dostał się Adam Kszczot. Taktycznie pobiegł dobrze, ale na ostatnich metrach zabrakło pary w nogach. - Wychodząc na prostą myślałem, że wygram. Coś było jednak nie tak - oznajmił. To był start, jak cały sezon Polaka. Trudny, z wyrwanym sukcesem. Zderzenie z Michałem Rozmysem podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej zabrało mu półtora treningu, wcześniej przygotowania komplikowały przeziębienia.

ZOBACZ WIDEO Lekkoatletyka. MŚ 2019 Doha: bieg jak sezon. Adam Kszczot zagubiony

Rok temu, przed mistrzostwami świata w Berlinie, finał biegu na 800 metrów miał być pojedynkiem Kszczot - Pierre-Ambroise Bosse. Francuski "L'Equipe" anonsował ich starcie jako "poker menteur" - kościany poker, rozgrywka blefu. To figura, która rywalizację na tym dystansie oddaje idealnie. Problem jest taki, że o ile w poprzednim sezonie Polak miał wszystko pod kontrolą, to teraz nie do końca wie, jakie kości przed kolejnym startem kryją się w jego dłoni.

Demokracja federacji. Biegacza dociągnęli do mety -->

Ambicja mistrza

Finał rzutu dyskiem odbędzie się bez Małachowskiego. Wygląda na to, że dwukrotny mistrz olimpijski - podobnie, jak rok temu na mistrzostwach Europy w Berlinie - przegrał z głową. 36-latek to postać, pomnik, instytucja. Nic już w sporcie nie musi, może startować na luzie, a wciąż jakby za bardzo się spinał, przejmował.- To wszystko moja chora, sportowa ambicja - oznajmił w strefie wywiadów.

Chwilę wcześniej rzucił, że "na takie występy szkoda pieniędzy podatników". Przyznał też, że po wojskowych mistrzostwach świata zastanowi się, czy warto kontynuować karierę. Trudno mu jednak dać wiarę. Zaniepokojonym przyszłością mistrza wypada polecić słowa jego menadżera, najlepszego przyjaciela. A ten mówi wprost: - Nie ma mowy. Piotr Małachowski nie będzie w ten sposób kończył kariery.

Źródło artykułu: