Polski kulomiot Konrad Bukowiecki był jedną z głównych nadziei reprezentacji Polski na medal podczas lekkoatletycznych halowych mistrzostw Europy w Apeldoorn. Na mistrzostwach Polski pchnął kulę na odległość 21,32 m, co dawało mu miejsce w czołówce europejskich list.
Niestety, podczas niedzielnych eliminacji nic nie układało się po myśli Polaka. Spalił pierwszą próbę. Kolejne, także nie były rewelacyjne. Ostatecznie uzyskał tylko 19,78m i zajął 10. miejsce, co nie wystarczyło do awansu do finału.
- Stało się bardzo źle. Jest mi bardzo smutno. Bo pierwszy raz od dawna jestem turbo przygotowany, a nie potrafiłem tego dzisiaj pokazać. To chyba znaczy, że coś z moją głową jest nie tak. Od dawna tak dobrze nie było, wychodzę z dobrym nastawieniem, z myślą, że jestem najlepszy, ale nie jestem. I to jest smutne - mówił polski kulomiot w rozmowie z TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
- Jest mi turbo przykro. Bo jestem mega przygotowany i czuję to. Kula lata tak jak latała ładnie parę lat temu - dodał Bukowiecki. To wielka szkoda, bowiem do awansu do finału wystarczyło 20,11m czyli o wiele mniej niż Bukowiecki pchał w tym sezonie.
Już za niecałe dwa tygodnie, bo w dniach 21-23 marca odbędą się halowe mistrzostwa świata w chińskim Nankinie. Czy Bukowiecki pojedzie na te zawody?
- Teraz mi się nie chce jechać na HMŚ. Z drugiej strony wiem, że dziś to był wypadek przy pracy. Nie no pojadę. Zakwalifikowałem się, jestem w dobrej formie, a dziś mi nie wyszło. Przepraszam. Szczególnie mojego tatę, bo ciężko pracowaliśmy nad tym, by moja forma wróciła. Przepraszam wszystkich, którzy we mnie wierzyli. To jest dużym blamażem w mojej karierze. Nie pierwszym - zakończył Konrad Bukowiecki.
Wielu mówiło, że z tej wycieczki medalu nie będzie!