Wielki problem polskiej gwiazdy. "Lekarze mówią, że najlepiej odpuścić"

Getty Images / Od lewej: Justyna Święty-Ersetic, Małgorzata Hołub-Kowalik i Natalia Kaczmarek
Getty Images / Od lewej: Justyna Święty-Ersetic, Małgorzata Hołub-Kowalik i Natalia Kaczmarek

- Lekarze mówią mi wprost, że najlepiej dla mnie byłoby po prostu odpuścić. Ale nie mam na to czasu - mówi Małgorzata Hołub-Kowalik. Doświadczona sprinterka mierzy się z kontuzją, jednak nie odpuszcza walki o igrzyska olimpijskie w Paryżu.

W tym artykule dowiesz się o:

Zaledwie dwa miesiące po urodzeniu córki, jesienią ubiegłego roku, Małgorzata Hołub-Kowalik na nowo rozpoczęła treningi. Powód? Igrzyska olimpijskie w Paryżu, które miały być zwieńczeniem wspaniałej kariery utytułowanej sprinterki. Na kilkadziesiąt dni przed startem imprezy sytuacja 31-latki nie jest jednak najlepsza.

Od kilku tygodni nasza lekkoatletka, multimedalistka największych światowych imprez w sztafecie 4x400 metrów, ma poważne problemy ze ścięgnem Achillesa i nie może wykonywać pełnego treningu, o czym poinformowała w rozmowie z TVP Sport.

Ba, dopiero wraca do biegania i to bez kolców. A czasu na zbudowanie dyspozycji jest bardzo mało - w perspektywie walki o igrzyska kluczowe będą mistrzostwa Polski, które zaplanowano na końcówkę przyszłego miesiąca (28-30 czerwca).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ przechytrzył rywali. Nikt się tego nie spodziewał!

Już wiadomo na pewno, że nie zobaczymy jej na mistrzostwach Europy w Rzymie (7-13 czerwca).

W rozmowie z WP SportoweFakty sprinterka ujawnia, jak wyglądają jej treningi, co usłyszała od lekarzy i jaki ma plan na najbliższe tygodnie. Ujawniła też swoje cele dotyczące jej kariery politycznej - osiągnęła bowiem sukces w tegorocznych wyborach samorządowych i została radną.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty: Niestety, nie możemy rozpocząć od przyjemnego tematu. Co się dzieje z twoim zdrowiem?

Małgorzata Hołub-Kowalik: Po prostu wróciła moja zmora sprzed lat, czyli problemy ze ścięgnem Achillesa. Wiążę się to niestety z trenowaniem z bólem. Śmieję się już sama do siebie, że tak samo było przecież przed igrzyskami w Tokio.

Wtedy wszystko skończyło się dwoma medalami olimpijskimi (złoto w sztafecie mix i srebro w sztafecie pań). Teraz, cytując twoje słowa, kończysz treningi z płaczem i bólem. Jest aż tak źle?

Bywały gorsze momenty, niestety. Musiałam wykonywać trening zastępczy, czyli przede wszystkim rower stacjonarny. Teraz już tak źle to nie wygląda, powoli wracam do biegania. Natomiast nie odczuwam jeszcze komfortu, treningi nie przebiegają tak, jak to sobie wymarzyłam.

Mam problemy z kolcami, jestem zmuszona do biegania w butach. Na dodatek, w przeciwieństwie do przeszłości, teraz nie mam zbudowanej bazy, bo w ubiegłym roku nie trenowałam ze względu na ciążę. Jest we mnie świadomość, jak to powinno normalnie wyglądać. Wszystko wygląda więc inaczej, a wiem, że każdy odpuszczony trening działa na moją niekorzyść.

Sytuacja musi być nowa, bo w rozmowie dla WP SportoweFakty w połowie kwietnia nie wspominałaś o problemach. Trenowałaś wtedy na obozie w Hiszpanii.

Tak, właśnie zgrupowanie w Hiszpanii mocno pogorszyło sytuację. Tam zakładaliśmy wejście na szybsze obroty, bo wytrzymałość i siła wróciła, jest nawet na lepszym poziomie niż przed przerwą macierzyńską. Ale brakuje dynamiki i szybkości, a bez tego nie da się biegać 400 metrów. To jest niezbędne.

A co na to wszystko lekarze?

Mówią wprost, że najlepiej dla mnie byłoby po prostu odpuścić. Ale ja nie mam na to czasu. Walczę, próbuję i łatwo się nie poddam. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby wrócić, choć łatwo nie będzie.

Pytanie może zabrzmi banalnie, ale jak to znosisz psychicznie?

Oczywiście jest mi przykro. Trochę zniknęłam z social mediów, sporo osób nie wiedziało, co się ze mną dzieje, ale musiałam to sobie w głowie sama poukładać. Trenuje się po to, żeby były efekty i radość. Ja przecież dlatego wróciłam do sportu - żeby ponownie był fun, uśmiech i szczęście. A niestety teraz ciężko o tym mówić.

Na szczęście mam alternatywę, jestem mamą, to jest dla mnie najważniejsze i jest najlepszą odskocznią od sportu. Robię, co mogę, ale mój świat się nie zawali. Bo moim światem jest rodzina.

Bycie rodzicem więc pomaga?

Pomaga, inaczej podchodzę do pewnych spraw. Oczywiście, sport jest bardzo ważny, ale sens życiu nadaje mi dziecko.

To teraz przyjemniejsza sprawa. Oglądałaś mistrzostwa świata sztafet na Bahamach?

Pewnie, że tak! Wstawałam w nocy, oglądałam wszystko. Wprawdzie ciężko było to odespać, bo córkę nic nie obchodziło, że mama jest niewyspana. Ale jestem bardzo dumna z koleżanek. Dziewczyny na 100 metrów pokazały się ze świetnej strony, panowie na 400 m również, no a kobiece 400 metrów? Wiadomo, top, światowa klasa.

I tam choćby Iga Baumgart-Witan i Justyna Święty-Ersetic pokazały, że doświadczone sprinterki też potrafią!

Śmieję się, że nasza sztafeta to prawie same starsze panie. Ale podziwiam je i trzymam zawsze za nie 
kciuki z myślą, że może uda mi się jeszcze z nimi porywalizować. Jeśli nie, to zawsze będą miały moje wsparcie.

Ze świetnej strony pokazała się też choćby Kinga Gacka, dla której może być to najlepszy sezon w karierze.

Tak, jest Kinga, jest oczywiście Natalia, która jeszcze długo będzie nam dostarczać pozytywnych emocji. Czekamy też na więcej dziewczyn, żeby tych nazwisk na wysokim poziomie pojawiło się jeszcze więcej. Wtedy będzie z kogo wybierać.

Na koniec muszę pogratulować sukcesu wyborczego. W tym roku zostałaś radną w sejmiku województwa zachodniopomorskiego. Czy to ma być płynne przejście po zakończeniu kariery, żeby nadal zajmować się sportem?

Nie ukrywałam, że Paryż będzie finiszem mojej kariery, ale chciałam pozostać w sporcie. Trenerką, na ten moment, nie zamierzam być. Dostałam jednak propozycję kandydowania i doszłam do wniosku, że mam sporą wiedzę, doświadczenie i chciałabym się tym podzielić.

Co chcesz zmienić? 

Chcę wprowadzać akcje promujące zdrowy i aktywny tryb życia, sprawić, by młodzi sportowcy mieli na starcie lepsze warunki i większe wsparcie niż ja. Chciałabym też mieć wpływ na poprawę infrastruktury, bo jak mamy przekonać dzieci do sportu, jeśli nie ma odpowiednich warunków do treningu?

Jesteś w tej kwestii optymistką?

Wiem, że są na to pieniądze, które teraz Ministerstwo Sportu i Turystyki będzie przekazywało właśnie do sejmików wojewódzkich, żeby osoby z tego terenu mogły decydować o najważniejszych potrzebach, a nie ludzie z Warszawy. Bardzo się z tego cieszę, dzięki temu będziemy mieć realny wpływ na to, co się dzieje. Nie są to słowa rzucone na wiatr. Wiem, że tak będzie.

Naprawdę, słychać ogień w twoim głosie.

Przede wszystkim motywuje mnie liczba głosów, jakie na mnie oddano. Byłam w ogromnym szoku po zobaczeniu wyników, 24 tysiące to wielka liczba i teraz nie mogę ich zawieźć. Zrobię wszystko, co mogę, żeby nikt nie żałował swojej decyzji.

Nie czuję się polityczką, ale chcę obracać się w sporcie i dzielić się wiedzą ze swojej dziedziny. Jeśli każdy by tak robił, to naprawdę można zdziałać cuda.

Rozmawiał: Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty