Z Budapesztu - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Konrad Bukowiecki był podłamany po eliminacjach pchnięcia kulą na lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Budapeszcie. Polak nie awansował do finału, jednak dobiła go kolejna kontuzja.
Otóż podczas rozgrzewki nasz zawodnik przewrócił się i skręcił kostkę, co na pewno nie pomagało w uzyskiwaniu dalekich odległości.
- Przewróciłem się na śliskim kole i to tak niefortunnie, że skręciłem kostkę. Coś się stało z torebką stawową bo jest mocno spuchnięta. Zobaczymy, oby to nie było nic więcej - powiedział polskim dziennikarzom.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #6. Nikola Horowska ozłocona. "Przeżywałam w tym roku trudne chwile"
- Nie jest to na pewno główny powód tego, że nie wszedłem do finału, ale na pewno nie pomogło. Wiara w awans do finału była, choć nie jestem w takiej formie żeby pchać powyżej 22 metrów - dodał.
Na twarzy Bukowieckiego widać było dużą rezygnację. Uraz stawu skokowego to przecież kolejny uraz z którym będzie musiał sobie radzić. Nie może więc dziwić duże rozczarowanie.
- Nie dość, że startuję z zerwanymi więzadłami krzyżowymi w kolanie, mam problemy z łokciem, jestem na lekach przeciwbólowych, to teraz jeszcze to. Po prostu już mi się wszystkiego odechciewa. Robię co mogę, żeby było lepiej, a jest tylko gorzej. Zamiast czerpać przyjemność z tego, co kocham, to gdy wygrzebuję się z jednej kontuzji, pojawia się druga - przekonywał.
Kulomiot odniósł się też do decyzji odnośnie braku operacji kolana, co nie wszyscy rozumieją. Bukowiecki wyjaśnił, że to decyzja lekarzy, nie jego.
- Konsultowałem się z czteroma specjalistami i każdy mówi to samo, że operacja nie jest konieczna. Mam bardzo mocne mięśnie ud, które trzymają kolano - wyjaśnił.
Dodajmy, że do finału nie awansował też drugi polski kulomiot, Michał Haratyk.