W ostatniej kolejce rundy zasadniczej Energa Basket Ligi King Szczecin miał jasną sytuacją: wygrywa i awansuje do play-off. W przypadku porażki musi z kolei czekać na wynik Enea Abramczyk Astorii Bydgoszcz.
Szczecinianie finalnie przegrali na wyjeździe z bijącą się o utrzymanie ekipą GTK Gliwice (70:73).
- Widać było, że walczą o życie. Ludzie, którzy są postawieni pod ścianą, którzy muszą wygrać, są bardzo, bardzo niebezpieczni - ocenił Arkadiusz Miłoszewski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandal na boisku! Mecz został przerwany
Do jego drużyny uśmiechnęło się jednak szczęście, bo bydgoszczanie kolejny raz nie wykorzystali swojej szansy (przegrali w Zielonej Górze z Enea Zastalem BC 82:97). Awans Kinga cieszy Miłoszewskiego, ale ten ma też duży problem - przywrócić swojej ekipie błysk.
W Gliwicach zawiodła skuteczność. - Nie trafialiśmy otwartych rzutów i nie wiem z czym to jest związane. Psychika? Zawahanie? - zastanawia się szkoleniowiec.
Problemy ma przede wszystkim ten, który wydaje się mieć najlepiej ułożoną rękę, czyli Malachi Richardson (2/11 z gry). - Nie wiem co się dzieje, nie znam odpowiedzi. Gdy tak było, "kliknąłbym". Coś się zacięło, bo poprzednio z Twardymi Piernikami też było słabo - wyjaśnia. Richardson w dwóch ostatnich meczach rundy zasadniczej miał 2/12 zza łuku, a w sezonie jego skuteczność w tym elemencie wynosi 46 procent.
- U "shooterów" czasami tak jest, że seriami trafiają albo i nie. On bez dwóch zdań potrzebuje przełamania, dobrego występu. W rzutach niestety 90 procent to jest confidence (pewność siebie), a 10 procent to technika. Jak tracisz pewność siebie, to te 10 procent nie pomoże - dodał.
Postawią się rewelacji?
King do fazy play-off awansował finalnie z ostatniego, ósmego miejsca. Oznacza to, że w ćwierćfinale czeka ich rywalizacja z najlepszą drużyną rundy zasadniczej, Grupą Sierleccy Czarni Słupsk. Czy to zaskoczenie, że właśnie beniaminek jest "jedynką"?
Miłoszewski przyznaje, że długo nikt w to nie wierzył. - Tak było od początku sezonu, jak tylko zaczęli wygrywać. Najpierw tłumaczono to tym, że pierwszy miesiąc i prawo nowego, bo nikt ich nie zna. Potem, po pierwszej rundzie, że dłużej tak nie będą grać, bo pomagał terminarz, Gryfia, wszystko - dodał.
Czarni finalnie zadziwiali i wygrywali do samego końca. Z 30 rozegranych meczów wygrali aż 23. Trener Kinga jest pod wrażeniem pewnej rzeczy. - Podoba mi się to, że mają podzielone role i jest super chemia. Nawzajem się wspierają. To widać, a to bardzo ważne - wyjaśnił.
Czy widzi szansę swojego zespołu na podjęcie rywalizacji z Czarnymi i sprawienie sensacji? - Będzie nam bardzo ciężko. Przede wszystkim musi wrócić skuteczność. Jeżeli chcemy powalczyć, może sprawić niespodziankę, to musimy myśleć bardziej o sobie, niż o nich. Poszukać przewag i wrócić do swojej gry - wyjaśnił.
Pomóc w tym może Filip Matczak, który opuścił ostatnie mecze z powodu urazu. Na pewno z kolei Miłoszewski nie może liczyć na Mateusza Bartosza, który w tym sezonie już nie zagra.
Czy w takiej sytuacji jest tęsknota za Stacy Davisem? - Tej siły, wzrostu może brakuje, ale za Stacy'm nie tęsknimy - mówi jasno. Dodaje, że do dobrej dyspozycji wrócił już Kacper Borowski, a dziurę łata też Thomas Davis.
Pierwszy mecz serii Grupa Sierleccy Czarni Słupsk - King Szczecin już we wtorek 19 kwietnia (godz. 17:30). Rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw.
Zobacz także:
Wielka Barcelona na łopatkach! Waczyński przypieczętował sensacyjny triumf
Co to był za występ! Zakpił z obrony rywali