Wygrali nawet bez kapitana. "Zagrałby na jednej nodze"

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: koszykarze Anwilu Włocławek
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: koszykarze Anwilu Włocławek

Anwil Włocławek pokonał Śląsk Wrocław w "Świętej Wojnie", mimo że w drugiej połowie musiał sobie radzić bez Kamila Łączyńskiego. Podstawowy rozgrywający oglądał mecz z ławki, a trener nawet nie spoglądał w jego stronę. Wiemy, dlaczego.

15. zwycięstwo w sezonie 2021/2022, w Energa Basket Lidze zanotowali koszykarze Anwilu Włocławek, którzy w "Świętej Wojnie" pokonali WKS Śląsk Wrocław 97:89.

Wygrana smakuje podwójnie, bo włocławianie przez większą część meczu musieli sobie radzić bez jednego z liderów zespołu, Kamila Łączyńskiego. To podstawowy rozgrywający, który jest bardzo ważnym elementem w układance Przemysława Frasunkiewicza.

"Łączka" na parkiecie spędził tylko dziewięć minut, zabrakło go w drugiej połowie. Wtedy obserwował poczynania kolegów z ławki rezerwowych, a trener Frasunkiewicz nawet nie spoglądał w jego stronę.

ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Krychowiak zmieni dyscyplinę?! Do sieci trafiło wymowne wideo

Polski szkoleniowiec wiedział, że nie może z niego skorzystać, musiał decydować się na inne opcje - swoje minuty otrzymał m.in. Sebastian Kowalczyk, a w rolę rozgrywającego wcielił się także Kyndall Dykes (30 pkt).

Włocławscy fani - mimo zwycięstwa - byli mocno zmartwieni faktem, że nie oglądali Łączyńskiego w drugiej części spotkania. Ten jedynie przyglądał się wydarzeniom z ławki rezerwowych. Po meczu okazało się, że Polak zmagał się z urazem, który uniemożliwił mu granie w większym wymiarze czasowym przeciwko swojemu byłemu pracodawcy (sezon 2019/2020).

- Nie mógł grać w drugiej połowie. Na pewno. Bo nawet gdyby mógł zagrać na jednej nodze, to by to zrobił. To bardzo charakterny zawodnik - mówił Frasunkiewicz na konferencji prasowej.

Nam udało się ustalić, że u Łączyńskiego doszło do napięcia mięśniowego w dolnej części pleców. Koszykarz miał problemy z poruszaniem się, w poniedziałek przejdzie szczegółowe badania, ale wszystko wskazuje na to, że uraz nie jest poważny. Jest optymizm, że polski rozgrywający zagra w kolejnym spotkaniu (31.01 - Asseco Arka). - Powinno być ok - napisał nam krótko 32-latek.

Zwycięstwo bez Łączyńskiego pokazuje, że Anwil Włocławek dysponuje w tym sezonie sporą siłą. Kontuzja lub kiepska forma jednego gracza nie wpływa na wyniki zespołu, który wygrywa mecz za meczem. To też widzą przeciwnicy, którzy doceniają spore możliwości włocławian. - Anwil nie gra jednym czy drugim graczem, to jest bardzo solidna drużyna - mówił po spotkaniu Łukasz Kolenda.

Nie ma co jednak ukrywać, że trudno sobie wyobrazić Anwil na dłuższym dystansie bez Łączyńskiego, który jest mózgiem całej operacji. To boiskowy generał, który organizuje grę współlidera Energa Basket Ligi. Ma dobre relacje z trenerem, który ma do niego zaufanie. Sam koszykarz nie ukrywa faktu, że najlepiej czuje się we Włocławku, to jego drugi dom. Tutaj gra najlepiej. 32-latek w tym sezonie średnio notuje 8 punktów i ponad 6 asyst na mecz.

Anwil musiał sobie radzić bez Łączyńskiego
Anwil musiał sobie radzić bez Łączyńskiego

CZYTAJ TAKŻE:
Kamil Łączyński: Anwil powstał z kolan [WYWIAD]
Zaskakujący powrót gwiazdora! Polski klub gra va-banque: aneks i większa kasa
To on uciszył kibiców mistrza! Sąsiad Mike'a Taylora robi furorę w polskiej lidze
Ivica Skelin: Koszykarski hazard. Ludzie w Polsce są ambitni [WYWIAD]

Komentarze (1)
avatar
Daniel Plocki
23.01.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Karolu !Zagraliśmy bez 2 ważnych Polaków .Łączyński i Szewczyk