Nie boimy się nikogo - pomeczowy wywiad z Bostjanem Nachbarem

Jeśli w poniedziałek przeciwko Wielkiej Brytanii ojcem zwycięstwa w zespole Słowenii był Erazem Lorbek, we wtorek takim należałoby określić Bostjana Nachbara. Skrzydłowy Efesu Pilsen Stambuł zdobył 17 oczek i ponadto zapisał na swoim koncie 9 zbiórek. Po meczu uśmiechnięty chętnie udzielał wywiadów. W tym portalowi SportoweFakty.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Fałkowski: Dwa mecze i dwa zwycięstwa. Chyba nie mogliście wymarzyć sobie lepszego rozpoczęcia EuroBasketu 2009?

Bostjan Nachbar: Rzeczywiście, nie mogliśmy wymarzyć sobie lepszego początku turnieju. Oczywiście przed rozpoczęciem mistrzostw zakładaliśmy, że musimy awansować dalej, a co za tym idzie, wygrać przynajmniej dwa spotkania, ale wiadomo jak to jest w tego typu turniejach. Najwięksi przegrywają z potencjalnie słabszymi i tak dalej. Dlatego jestem bardzo szczęśliwy, że mamy już pewny awans i możemy ze spokojem patrzeć w przyszłość.

Ustrzegliście się błędów z poprzedniego spotkania, kiedy pozwoliliście Wielkiej Brytanii zniwelować większość wypracowanej przewagi i spotkanie się wyrównało. Dzisiaj prowadziliście pewnie od początku do końca.

- Tak i cieszę się z tego bardzo, bo nie tylko ważne są dwa punkty, ale i styl w jakim się je zdobywa. Oczywiście zawsze wybiorę zwycięstwo po fatalnie rozegranym meczu, niż porażkę po pięknej walce, ale jestem zadowolony z tego, że dzisiaj pokazaliśmy kawał dobrej koszykówki i wygraliśmy. Od samego początku byliśmy bardzo skoncentrowani i nastawieni na wygraną.

Od pierwszych minut niemal każdą akcję staraliście się rozpocząć kontratakiem, narzucając bardzo szybkie tempo...

- To był element naszego planu. Wiedzieliśmy, że Serbowie bardzo dużo sił włożyli w spotkanie z Hiszpanią i zakładaliśmy, że po prostu muszą być zmęczeni. Stąd pomysł by przenosić akcje z jednego kosza pod drugi tak szybko, jak to tylko możliwe. I jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę.

Zdobył pan 17 punktów i zebrał 9 piłek. Możemy nazwać pana ojcem zwycięstwa?

- Tak, zagrałem dzisiaj dobrze, ale sam tego meczu nie wygrałem (śmiech). Moi koledzy z zespołu wykonali kawał dobrej roboty, wielokrotnie otwierając mi drogę do kosza. Owszem, wpadło mi dzisiaj kilka rzutów, które nie były z czystych pozycji, ale przecież po to ciężko trenujemy by trafiać je właśnie na takim turnieju.

Wczoraj liderem był Erazem Lorbek, dzisiaj pan. Siła Słowenii tkwi w tym, że każdy mecz ma innego bohatera?

- Dokładnie tak jest. Wczoraj Erazem, dzisiaj ja, jutro ktoś inny i to jest podstawa, na której bazujemy. Zresztą, dziś świetnie wypadł także Goran (Dragić - przyp. M.F.), który wczoraj był mniej widoczny, co tylko pokazuje jaki drzemie w nas potencjał.

Przed wami mecz z Hiszpanią. Przypuszczam, że nie zadowolicie się tym, że już jesteście w kolejnej rundzie, tylko wyjdziecie jutro na parkiet skoncentrowani i żądni zwycięstwa?

- Oczywiście nie ma dwóch zdań. Hiszpania to klasowy przeciwnik, ale my chcemy wygrać mistrzostwo, więc nie możemy bać się kogokolwiek. Wierzymy w swoje umiejętności i w to, że jako drużyna jesteśmy w stanie pokonać każdego. Na razie wygraliśmy dwa mecze, lecz to już przeszłość. Odpoczniemy trochę w hotelu, a potem koncentrujemy się już tylko na trzecim spotkaniu.

Komentarze (0)