Zawrzało w końcówce trzeciej kwarty. Jeremy Sochan ściął pod kosz, dostał piłkę i zaliczył efektowny wsad. Nie było jednak czasu na celebrację, bo na środku boiska jego drużynowy kolega wdał się w przepychankę.
Polak, jak zdążył już do tego przyzwyczaić, nie pozostaje w takich sytuacjach obojętny. Szybko znalazł się w centrum zamieszania, próbując rozdzielić Kenricha Williamsa i Juliana Champagnie'a.
- Wykonałem wsad i nagle zobaczyłem, że wszyscy biegną w jedno miejsce. Więc też to zrobiłem. To była mała przepychanka. Zabawna sytuacja, raczej nic poważnego. Cała sytuacja trochę ewoluowało, więc musiałem też włączyć się do tej małej bójki - mówił później w rozmowie z mediami z uśmiechem Sochan.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
Ostatecznie Williams, Champagnie, Lu Dort i właśnie Sochan otrzymali po faulu technicznym. Cała trójka, oprócz Polaka, została również wyrzucona z parkietu.
- Kiedy zawodnicy grają agresywnie, jest wiele łokci, uderzeń i kontaktu. Nie wiem, kogo to była wina i kto zaczął - mówił trener Spurs, Mitch Johnson.
Jeśli chodzi o sam wynik meczu, Thunder pokazali siłę i zwyciężyli 146:132, odnosząc już 49. zwycięstwo w tym sezonie. Kapitalny był Jalen Williams, który rzucił rekordowe w karierze 41 punktów. Shai Gilgeous-Alexander dodał 31 oczek.
- Była jakaś awantura? - śmiał się w pomeczowym wywiadzie dla ESPN Williams. - To sprawiło, że odzyskaliśmy skupienie i skupiliśmy się na tym, co ważne - dodawał.
Sochan też zaliczył bardzo solidny występ. W niecałe 25 minut, które dostał, zapisał przy swoim nazwisku 17 punktów, trafiając 7 na 9 oddanych rzutów z gry (1/2 za trzy, 2/2 za 1), miał też cztery zbiórki i cztery asysty. Stephon Castle rzucił ponadto 32 oczka, ale Spurs i tak doznali 34. porażki w kampanii 2024/2025.
Wynik:
San Antonio Spurs - Oklahoma City Thunder 132:146 (38:41, 39:31, 23:36, 32:38)
(Castle 32, Fox 20, Sochan 17 - Williams 41, Gilgeous-Alexander 31, Wallace 19)