"Gigantyczny powód do radości". Anwil celuje... w duży transfer

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Kyndall Dykes
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Kyndall Dykes

Miała być walka o play-off i ustabilizowanie finansów, a we Włocławku apetyty rosną w miarę jedzenia. Zespół świetnie sobie radzi i chce... walczyć o mistrzostwo! Klub zamierza przeprowadzić duży transfer.

To była świetna runda w wykonaniu koszykarzy Anwilu Włocławek. Trzykrotni mistrzowie Polski, którzy mieli tylko walczyć o udział w fazie play-off, są rewelacją rozgrywek i znajdują się w czołówce Energa Basket Ligi. Duża w tym zasługa trenera Przemysława Frasunkiewicza, który umiejętnie dobrał skład przed rozpoczęciem sezonu.

Za mniejsze pieniądze - w porównaniu do ostatnich lat - zbudował skład z młodych i ambitnych zawodników, którzy są głodni zwycięstw. Transfery Jonaha Mathewsa, Jamesa Bella czy Luke'a Petraska można rozpatrywać w kategoriach "strzałów w dziesiątkę". A doświadczeni Kamil Łączyński, Szymon Szewczyk czy Kyndall Dykes (kontuzjowany w ostatnich tygodniach) bardzo dobrze wywiązują się ze swoich zadań.

- Graliśmy naprawdę dobrze, a warto pamiętać, że przez kilka tygodni byliśmy osłabieni brakiem jednego z naszych najlepszych graczy. To Kyndall Dykes. Nadal trzymaliśmy się razem, widzimy, co możemy zrobić, gdy jesteśmy skoncentrowani i zdrowi - podkreśla James Bell.

ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat

To nie jest przypadek

Włocławianie wygrali w I rundzie 11 z 15 meczów, pokonując zespoły, które aspirują do walki o mistrzostwo Polski. Podopieczni Frasunkiewicza ograli u siebie Zastal, a na wyjeździe m.in. Stal, Śląsk czy Twarde Pierniki. Warto dodać, że Anwil wygrał 5 z 7 spotkań poza domem. To jeden z najlepszych wyjazdowych bilansów w PLK.

- Jest gigantyczny powód do satysfakcji, bo mało kto typował naszą drużynę do pierwszej czwórki. Wszyscy wiemy, jak wyglądał ostatni sezon. 11:4 to bardzo dobry wynik. Ale czy jestem zaskoczony? Nie podchodzę do tego w ten sposób, mówiłem już wcześniej o tym, by nie popadać w hurraoptymizm - podkreśla Przemysłąw Frasunkiewicz.

Anwil - według zaawansowanych statystyk (za "RealGM") - ma najlepszą obronę w lidze. Włocławianie na 100 posiadań tracą 101,9 pkt, nieco gorsza w tym elemencie jest ekipa ze Słupska, na kolejnych miejscach: Śląsk, Enea Astoria i Asseco Arka. To nie przypadek, że drużyna z Kujaw tak dobrze broni. Trener Frasunkiewicz od samego początku deklarował, że jego ekipa ma mieć defensywny charakter.

Anwil prezentuje się bardzo dobrze w PLK
Anwil prezentuje się bardzo dobrze w PLK

Włocławianie przetrwali trudny moment, gdy kontuzji nabawił się Kyndall Dykes. Co prawda Przemysław Frasunkiewicz myślał nad przeprowadzeniem transferu medycznego, ale ostatecznie nikt taki do Anwilu nie trafił. Większe role i minuty dostali m.in. Jonah Mathews (średnio 17,5 pkt na mecz) czy James Bell (13,3 pkt).

Mimo bardzo korzystnego bilansu, trener Anwilu cały czas widzi mankamenty w grze zespołu. Ten - według Polaka - za często decyduje się na zbyt skomplikowane warianty, które nie wpływają pozytywnie na płynną i równą grę. Straty wybijają włocławian z uderzenia, co też skrzętnie potrafią wykorzystać rywale. Najlepszy przykład? Ostatni mecz z HydroTruckiem, gdzie radomianie w pewnym momencie wyszli nawet na 11-punktową przewagę. To był moment krytyczny. Włocławianie pozytywnie zareagowali i ostatecznie sięgnęli po jedenastą wygraną. Frasunkiewicza pytamy o falowanie w grze Anwilu i braki w koncentracji w spotkaniach z niżej notowanymi rywalami.

- Falowanie? Na to jeszcze nikt nie znalazł odpowiedzi. Taka specyfika gry. To nie jest piłka nożna, gdzie gra się w ataku przez 5-6 minut z rzędu. To jest koszykówka, gdzie w ciągu 20 sekund zmienia się atak z obroną. Gra faluje. To jest normalne. Koncentracja? Myślę, że nie. Uważam, że czasami po prostu chcemy zrobić za dużo. To też nie jest dobre. Szukamy zbyt skomplikowanych rozwiązań, a powinniśmy decydować się na prostsze schematy - uważa.

Frasunkiewicz bardzo liczy na to, że w niedługim czasie do pełni zdrowia wrócą Kyndall Dykes i Sebastian Kowalczyk. Ma nadzieję, że Anwil w pełnym składzie przystąpi do meczów w styczniu. Najbliższe tygodnie będą bardzo wymagające. W pierwszych dwóch miesiącach 2022 roku włocławianie rozegrają około... 15 meczów (PLK, Suzuki Puchar Polski i liga regionalna).

- Styczeń i luty będą bardzo ciężkie. Życzyłbym sobie, by wszyscy zawodnicy byli do mojej dyspozycji. Wtedy nie martwię się o wynik. To nie jest tak, że wygramy wszystkie mecze, ale wiem, że zespół będzie grał na 100 procent. Teraz tak nie jest. Z różnych względów - komentuje Frasunkiewicz.

Anwil ma być jeszcze mocniejszy

Bilans 11:4 nie oznacza, że Anwil nie jest aktywny na rynku transferowym. Wręcz przeciwnie. Trener Frasunkiewicz wprost przyznaje, że uważnie śledzi sytuację, rozmawia z agentami, by być jak najlepiej przygotowanym do przeprowadzenia ewentualnego ruchu na szachownicy. Teraz takiego należy się... spodziewać! Z naszych informacji wynika, że włocławianie chcą przeprowadzić duży transfer. Zależy im na wzmocnieniu rotacji, by na poważnie włączyć się do walki o mistrzostwo Polski.

Apetyty rosną w miarę jedzenia. Nie ma co ukrywać, że dobre wyniki sprawiły, iż pojawiło się światełko w tunelu na osiągnięcie dużego wyniku w tym sezonie. Od klubu nie odwracają się sponsorzy - dodatkowe wsparcie zapewniła firma Anwil S.A, a miasto - na czele z prezydentem Markiem Wojtkowskim - podpisało kolejną umowę (tym razem na promocję miasta poprzez sport). W 2021 roku ratusz wsparł klub kwotą ponad 2 mln złotych.

Przejdźmy do konkretów ws. dużego transferu, o którym wspomnieliśmy wcześniej. Wiemy, że numerem jeden na liście transferowej Anwilu jest Polak Jakub Garbacz, który nie pojawia się w składzie Syntainics MBC w ostatnich meczach Bundesligi. Został odsunięty od składu. Generalny menedżer niemieckiego klubu Martin Geissler mówił ostatnio, że Garbacz zgłosił chęć odejścia i nie trenuje już z zespołem.

W tym momencie trwają negocjacje na linii klub-agent zawodnika. Nie są to łatwe rozmowy, bo w grę wchodzą całkiem spore pieniądze ws. wykupu kontraktu. Niemcy są twardymi negocjatorami, o czym najlepiej kilka miesięcy temu przekonali się przedstawiciele Enea Zastalu BC, gdy próbowali wykupić umowę Davida Brembly. Po kilku tygodniach udało się to zrobić, a kwota buy-outu wyniosła około 30 tys. euro. W Anwilu są cierpliwi, bo zależy im na tym zawodniku, który byłby czołową postacią zespołu w tym i zapewne w kolejnym sezonie.

Warto dodać, że nieco niżej na liście był Jarosław Zyskowski. Ten jednak - mimo klauzuli buy-outu - zrezygnował z możliwości odejścia z Enea Zastalu BC. Zapowiedział, że zostaje w klubie do końca sezonu.



CZYTAJ TAKŻE:
Te słowa wywowały burzę. Ile zarabia Słoweniec w Anwilu?
Mistrz Europy zdradza, jak trafił do Anwilu. Nam mówi też o grze z Luką Donciciem
Trener Anwilu zaskoczył. Intrygująca wypowiedź ws. ewentualnych zmian
Miłoszewski: Wiem, że zrobiłem problem Jasińskiemu. Kulisy zatrudnienia w Kingu

Źródło artykułu: