Niechlujstwo w grze lidera PLK. Bez niego Anwil by nie wygrał

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Frasunkiewicz i Łączyński
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Frasunkiewicz i Łączyński

- Mieliśmy ich! Bardzo żałuję tego meczu - mówi trener Arki Milos Mitrović. Anwil Włocławek nadal niepokonany w PLK, ale w Gdyni musiał się sporo napracować. Duży wkład w wygraną miał Kamil Łączyński.

- W naszej grze było dużo niechlujstwa. Daliśmy się rozpędzić rywalom. Kompletnie niepotrzebnie - narzekał po meczu trener Przemysław Frasunkiewicz.

Jego słowa nie zaskakują, bo Anwil Włocławek - mimo zwycięstwa - nie rozegrał najlepszego spotkania w Gdyni. Szósta wygrana w rozgrywkach rodziła się w dużych bólach.

- Nie był to najlepszy mecz z naszej strony, ale cieszę, że udało nam się wygrać, w dodatku po trudnej końcówce. To dla nas ważne, by wygrywać takie mecze pod względem mentalnym - komentował Frasunkiewicz.

ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!

Lider PLK do poprawki

Włocławianie, którzy są liderem PLK, popełnili aż 16 strat w ataku. Przy 83 zdobytych punktach mieli tylko 12 asyst, co też nie jest najlepszym wskaźnikiem. Zapytaliśmy trenera Anwilu o wspomniane "niechlujstwo" w grze jego zespołu. Co miał na myśli?

- Przy wyjściach do piłki byliśmy niechlujni, brakowało wykonywania tych ruchów na 100 procent. Podobnie było przy podaniach i stawianiu zasłon. My to robiliśmy na 90 procent, a to jest za mało. Jeśli tak się gra przeciwko drużynie, która nie ma nic do stracenia, to później pojawiają się ogromne problemy - wyjaśnił.

O zwycięstwie Anwilu zadecydowały indywidualnie umiejętności obcokrajowców: Jonaha Mathewsa (23), Kyndalla Dykesa (20) i Luke'a Petraska (14). Bardzo ważny wkład w zwycięstwo miał Kamil Łączyński, który w drugiej połowie zszedł z boiska tylko na kilka sekund. Nie przez przypadek.

To on dał wyraźny sygnał do ataku, dobrze organizował grę, sam też zdobywał punkty w ważnych momentach. Wytrącił z równowagi Novaka Musicia, lidera gospodarzy, który w II połowie zdobył tylko trzy punkty. Między nimi był trash-talk, padły mocne słowa. Niedoświadczony jeszcze Serb wypadł z rytmu i nie był już tak skuteczny.

Po meczu obaj sobie podziękowali za rywalizację, dla Musicia była to cenna lekcja na przyszłość. Łączyński komplementował swojego vis-a-vis, mówił, że ma papiery na bardzo dobrego gracza. W niedzielę zapisał 25 punktów (9/11 z gry), 5 asyst i 3 zbiórki. Polaka... chwalił za to trener Frasunkiewicz.

- Łączyński to bardzo ważny element Anwilu. Tego zespołu nie byłoby bez niego. Ma za sobą ciężki okres spowodowany problemy ze zdrowiem. Widać, że się odbudował. Kamil ma swoją rolę w zespole, wie, czego od niego potrzebujemy. Wiadomo nie od dziś, że nie jest łasy na punkty, mimo że umie to robić. Był jednym z liderów naszej drużyny w tym meczu - skomentował.

Arka miała swoje szanse

Skazywana na pożarcie Asseco Arka postawiła włocławianom wysoko poprzeczkę. W gdyńskim obozie jest duży niedosyt po tym spotkaniu. Trener Milos Mitrović żałuje niewykorzystanej szansy.

- Boli mnie ta porażka. Szkoda. Mieliśmy ich! Uważam, że gramy bardzo dobrze, ale brakuje nam talentu, którego w pewnym momencie nie jesteśmy w stanie nadrobić. Z rytmu wybiły nas faule ofensywne Novaka Musicia. Gdyby mógł grać więcej, to ten mecz mógł się inaczej potoczyć - zaznaczył trener gdyńskiego zespołu.

Anwil z bilansem 6:0 jest liderem PLK. W piątek zagra z Czarnymi Słupsk. Asseco Arka z jedną wygraną jest na samym końcu tabeli. Gdynianie kolejny mecz zagrają na wyjeździe z PGE Spójnią.



Zobacz także:
Łukasz Kolenda: Bardzo mały margines błędu. Ale to dobrze! [WYWIAD]
"Anwil gra teraz najlepiej" - mówią eksperci. Ten gracz robi wielkie wrażenie!
Amerykanin wychwala polskiego trenera. Mówi, że Anwil to zespół wojowników!
"Kadra Taylora doszła do ściany". Ekspert mówi, czego oczekuje od Milicicia

Źródło artykułu: