Amerykanin wychwala polskiego trenera. Mówi, że Anwil to zespół wojowników! [WYWIAD]

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Bell i Dykes
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Bell i Dykes

- Możesz nie trafiać do kosza, ale zaangażowanie i walka są czymś, co zawsze możesz kontrolować. Gdy widzisz, że ktoś rzuca się po piłkę, to też chcesz to robić. To zaraźliwe - mówi nam jeden z liderów Anwilu Włocławek.

Po pięciu spotkaniach Anwil Włocławek ma na swoim koncie komplet zwycięstw. To wynik znakomity, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że włocławianie na samym początku mierzyli się z medalistami z minionego sezonu: Stalą (wyjazd), Zastalem (dom) i Śląskiem (wyjazd).

To koszykówka, na którą patrzy się z dużą przyjemnością. U zawodników możemy dostrzec dużą determinację i waleczność. Jednym z graczy, który staje się coraz ważniejszą postacią w zespole, jest Amerykanin James Bell, który do Włocławka trafił prosto z ligi włoskiej. Nam mówi o błyskawicznych negocjacjach z Anwilem, świetnej współpracy z trenerem Przemysławem Frasunkiewiczem i kibicach, którzy robią na nim duże wrażenie.

- Moja gra to nie tylko zdobywanie punktów. Czuję, że mogę przydać się w każdym elemencie i wpływać na grę na różne sposoby, a co najważniejsze po prostu chcę wygrywać. Nie interesuje mnie to, czy w danym meczu zdobyłem 5 czy 15 punktów. To ma drugorzędne znaczenie - podkreśla James Bell.

ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: To prawda, że negocjacje na linii Anwil Włocławek - James Bell toczyły się w błyskawicznym tempie? Mówi się, że w ciągu 72h wszystko się zakończyło. Potwierdza pan?

James Bell, koszykarz Anwilu Włocławek: Tak, to był szybki deal! Wszystko potoczyło się błyskawicznie. 72h? Możliwe, choć możliwe, że nawet krócej to trwało. Nie ukrywam, że chciałem grać dla trenera Frasunkiewicza. Odbyliśmy merytoryczną rozmowę, po której zgodziłem się przyjść do Włocławka. Znam też kilku zawodników, którzy grali dla niego w przeszłości i mówili mi o nim same dobre rzeczy. Podsumowując: nie było się nad czym zastanawiać.

Jak ważną osobą dla tego transferu był Josh Bostic, z którym grał pan ostatnio we Włoszech? Amerykanin był wcześniej zawodnikiem Asseco Arki, zawsze o trenerze Frasunkiewiczu wypowiadał się w samych superlatywach.

Z Joshem grałem we Włoszech w ostatnim sezonie. A jeszcze wcześniej rywalizowaliśmy ze sobą w EuroCupie. Wtedy Josh grał w Asseco Arce, ja byłem zawodnikiem Cedevity Zagrzeb. Mieliśmy ze sobą dobry kontakt, często rozmawialiśmy na różne tematy, także trenera Frasunkiewicza. Josh zawsze o nim mówił w samych superlatywach.

I tak jest? Faktycznie współpraca układa się tak dobrze, jak myślał pan podczas podpisywania umowy?

Tak. Dwie główne rzeczy, które lubię w tym trenerze, to fakt, że wierzy w swoich graczy i że wie, co powiedzieć, by popchnąć ich do jeszcze lepszej gry, walki i zaangażowania. Umie poprzez różne techniki dotrzeć do każdego gracza - od Polaków do Amerykanów. To jest duży atut.

Kibice są zachwyceni tym, że Anwil w każdym meczu jest nieustępliwy, walczy, rzuca się na parkiet po piłkę. W sieci furorę robi zdjęcie, na którym aż dwóch graczy (Bell i Dykes) leci po piłkę, która już zmierza na aut. Jak trenerowi udało się zaszczepić taką postawę u graczy? On coś powiedział, pokazał jakieś nagranie?

Nie. Musisz zrozumieć, że w życiu i koszykówce są rzeczy, które jest w stanie kontrolować, ale są też rzeczy, na które nie masz większego wpływu. Jeśli nie trafiam do kosza, pudłuje z czystych pozycji, to szukam różnych sposobów, by pomóc zespołowi, gdy jestem na parkiecie. Zaangażowanie i walka są czymś, co zawsze możesz kontrolować. Wysiłek zależy tylko od ciebie. To też jest zaraźliwe, bo gdy widzisz kogoś grającego w ten sposób, to nie chcesz być gorszy. Też chcesz grać z wielką determinacją i rzucać się po piłki.

Czyli Anwil ma 12 wojowników?

Tak. To świetne hasło!

Pamiętam, że na początku sezonu kibice nieco na pana narzekali, mówili, że jest pan trochę schowany w ataku, mało aktywny. Mam wrażenie, że rozkręca się pan w ataku z każdym spotkaniem. Forma idzie do góry?

Nie oceniałbym formy poszczególnych zawodników tylko pod kątem gry w ataku. W koszykówce są jeszcze inne, czasami nawet ważniejsze elementy. Czasami trafiasz, a czasami nie. To wszystko zależy od wielu czynników. Moja gra to nie tylko zdobywanie punktów. Czuję, że mogę przydać się w każdym elemencie i wpływać na grę na różne sposoby, a co najważniejsze po prostu chcę wygrywać. Nie interesuje mnie to, czy w danym meczu zdobyłem 5 czy 15 punktów. To ma drugorzędne znaczenie.

Skuteczna akcja w obronie cieszy bardziej niż punkty w ataku?

To nie jest tak. Staram się robić wszystko, by zdobywać punkty, jeśli mam do tego okazję, ale przede wszystkim skupiam się na tym, by grać twardo i agresywnie po obu stronach parkietu. To mój cel.

Ostatnio dostrzegłem, że trener ustawiał pana na pozycji silnego skrzydłowego, przez co walczył pan z większymi i silniejszymi rywalami. To panu odpowiada?

W przeszłości grałem na tej pozycji wielokrotnie, więc nie mam z tym problemów. Czuję się komfortowo w tej roli.

We Włocławku jest już pan prawie dwa miesiące. Jak się panu podoba w nowym miejscu? Jest pan zadowolony z podjętej decyzji latem?

Wszyscy w klubie są bardzo mili, pomagają nam we wszystkim, czego potrzebujemy. Jak na razie jestem tu szczęśliwy. Czas pokaże, czy to była dobra decyzja. Na ten moment nie mam na co narzekać. Cieszę się koszykówką!

Włocławscy kibice robią na panu duże wrażenie?

Oj tak! Są fantastyczni, tworzą kapitalną atmosferę podczas meczów. Tych u siebie, jak i wyjazdowych. Możemy liczyć na ich wsparcie. Nie jestem też tym zbytnio zaskoczony, bo już wcześniej słyszałem wiele ciepłych słów na ich temat. I te słowa mają potwierdzenie w rzeczywistości. Nie ukrywam, że po tym, jak w zeszłym roku graliśmy bez kibiców, dobrze jest zobaczyć fanów z powrotem na trybunach. To nasz szósty zawodnik!

Anwil Włocławek ma bilans 5:0, jest jedyną drużyną w PLK bez porażki. Czy można mówić, że celem jest walka o mistrzostwo Polski czy za wcześnie na takie deklaracje?

Powiem tak: celem jest ciągłe ulepszanie naszej gry z każdym meczem, po to by grać najlepszą koszykówkę w czasie play-offów. Co będzie w maju i czerwcu? Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć, ale jestem optymistą!

Zobacz także:
Łukasz Kolenda: Bardzo mały margines błędu. Ale to dobrze! [WYWIAD]
"Anwil gra teraz najlepiej" - mówią eksperci. Ten gracz robi wielkie wrażenie!
Zamarli, gdy to widzieli. Okropna kontuzja
"Kadra Taylora doszła do ściany". Ekspert mówi, czego oczekuje od Milicicia

Komentarze (0)