Mecze kontrolne dały duże nadzieje, a inauguracja Energa Basket Ligi to od razu nie zimny, a wręcz lodowaty prysznic dla GTK Gliwice, który we własnej hali przegrał z sąsiadem zza miedzy aż 67:95.
- Chciałbym przede wszystkim przeprosić wszystkich kibiców, którzy zgromadzili się licznie na tym meczu. Nie pokazaliśmy nic, żeby mogli się cieszyć chociaż przez chwilę naszą grą - przyznał po porażce trener Robert Witka.
Gliwiczanie wygrali 9 z 10 meczów kontrolnych. Wydawało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku przed inauguracją ligi. I stwierdzenie "wydawało się" jest tutaj kluczowe.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: babol za babolem! To się musiało źle skończyć
- Jestem zdezorientowany. To co zobaczyłem to tak, jakbym miał nowy zespół, a nie ten, który pracował przez ostatnie sześć tygodni - mówił Witka. - Mam wrażenie, że rywale chcieli wygrać bardziej od nas i to jest najgorsze. To nie może się więcej wydarzyć.
MKS od początku złapał dobry rytm, kontrolował tempo meczu i co najważniejsze - trafiał. W defensywie też było znakomicie, bo podopieczni Jacka Winnickiego zabrali rywalom najmocniejsze atuty: Jabariego Hindsa i szybki atak. - Nie mogliśmy wybronić żadnej akcji, a co za tym idzie, nie mogliśmy zagrać kontrą, a to nasza silna strona. Z tego żyliśmy w meczach przedsezonowych - tłumaczył szkoleniowiec gliwiczan.
Derby okazały się zatem popisem jednego zespołu. - Ciężej pracowali na ten sukces. Czuję się niesamowicie zawiedziony. Zagraliśmy od samego początku za miękko - wyjaśniał Roberts Stumbris, autor 14 punktów i 8 zbiórek. Jemu woli walki i zaangażowania odmówić nie można było.
- Musimy porozmawiać w szatni, podjąć pewne rozmowy. Przede wszystkim mocniej i ciężej zacząć trenować. Nie możemy grać tak, jak w tym meczu. To szalone. Przegrywaliśmy różnicą 30 punktów, a z całym szacunkiem dla MKS-u, ale oni nie są tak dobrzy - dodał.
Nazywając rzeczy po imieniu, MKS zlał "na dzień dobry" GTK. Witka wszystko próbował nieco tłumaczyć sytuacją kadrową, bo na początku tygodnia na treningu urazu nabawił się Keyshawn Woods, przez problemy z kolanem nie może też grać Kacper Radwański. Wydaje się jednak, że to nie mogłoby aż na tyle odmienić losów tego starcia.
W drugiej kolejce GTK zagra w Sopocie z Treflem, który na inaugurację przegrał w domu z Twardymi Piernikami Toruń 89:91. Ktoś zatem zdoła się przełamać. Na pocieszenie gliwiczanom może zostać fakt, że w Sopocie zazwyczaj gra im się doskonale.
Zobacz także:
Skąd oni go wzięli?! Toruński czarodziej skradł show!
Trzech takich, co załatwiło Śląsk. Zastal zdał kolejny egzamin