Chwilę po północy polskiego czasu (z poniedziałku na wtorek) rozpoczęło się szaleństwo w NBA. Wystartowała tzw. wolna agentura, czyli mówiąc najprościej czas, w którym kluby mogą podpisywać zawodników, aktualnie bez kontraktu. Oprócz tego zespoły decydują się na wymiany graczy z innymi drużynami.
Jednym z największych wygranych pierwszego dnia jest Miami Heat. Ekipa z Florydy przeżywała w ostatnich miesiącach huśtawkę nastrojów. Jeszcze w październiku 2020 roku grała w finale NBA, a w kolejnym sezonie zawiodła wielu kibiców. Teraz za sprawą Kyle'a Lowry'ego, Heat chcą ponownie wrócić na szczyt w swojej konferencji.
Lowry ostatnie dziewięć lat spędził w Toronto Raptors, gdzie świętował m.in mistrzostwo NBA. Z Miami Heat podpisał trzyletni kontrakt, na mocy którego zarobi łącznie 90 milionów dolarów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tekturowe łóżka w Tokio robią furorę. Słynna tenisistka pokazała zdjęcia
Jak informuje "The Athletic", na Florydzie pozostać ma także największa gwiazda - Jimmy Butler. Wszystko ma już być dopięte na ostatni guzik. Obie strony podpiszą maksymalną 4-letnią umowę, podczas której Butler zarobi 184 miliony dolarów.
To nie koniec doniesień z Miami. W klubie pozostanie także 27-letni Duncan Robinson, który podpisał swój największy kontrakt w karierze. Amerykanin zgodził się na 5-letnią umowę, a w tym czasie zarobi łącznie 90 milionów dolarów.
Z Florydą musieli pożegnać się natomiast Andre Iguodala oraz prawdopodobnie Goran Dragić.
Zobacz także:
Tokio 2020. Kandydat do medali uratował się w ostatnich sekundach
Czekają na niego wielkie pieniądze. Doncić po igrzyskach otrzyma lukratywną ofertę