Na półfinale zakończyły się marzenia reprezentacji Polski podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich. Z Litwą walczyliśmy dzielnie, ale tylko przez "połówkę".
- Nasza drużyna wykonała naprawdę dobrą pracę w pierwszej połowie. Ostatnie dwie minuty i trzecia kwarta były jednak kluczowe, bo rywale zaczęli łapać wiatr w żagle - przyznaje Mateusz Ponitka, kapitan Biało-Czerwonych.
Jeszcze dwie minuty przed zejściem na przerwę było 45:42. Rywale jeszcze w tej części zdołali jednak odrobić straty, a po zmienia stron byli już nie do złapania.
ZOBACZ WIDEO: Maja Włoszczowska gotowa na walkę w Tokio. "Trasa będzie bardzo ciężka"
- Straciliśmy może trochę koncentracji, a oni zrobili serię, zbudowali przewagę i od tego momentu przejęli kontrolę. Staraliśmy się wrócić, ale z takim rywalem, który ma takich zawodników, nie jest to łatwe - dodał Ponitka.
- Szkoda, ale zostawiliśmy serce. Wiedzieliśmy o co gramy. Chcieliśmy zmazać plamę po meczu ze Słowenią i w jakiejś chyba nam się to udało - dodał.
Wcześniej w Kownie Polacy wygrali z Angolą (83:64), potem dostali lekcję od Słoweńców (77:112). Główny cel, czyli pierwszy od 1980 roku awans na igrzyska olimpijskie, nie został spełniony. Porażka z Litwą nie była niespodzianką, ale...
- Nie awansowaliśmy na igrzyska więc można było zrobić coś więcej, coś lepiej. Przed nami kwalifikacje do mistrzostw świata. To kolejny ważny etap, a ten turniej w Kownie był dla nas kolejnym dużym doświadczeniem. Staraliśmy się walczyć. Jeden mecz - ten ze Słowenią - był rozczarowaniem - zakończył nasz skrzydłowy.
W finale Litwini zmierzą się ze Słoweńcami. Na igrzyska do Tokio poleci tylko zwycięzca turnieju. Mecz odbędzie się w niedzielę o godzinie 18:30.
Zobacz także:
Była szansa na rewanż. Doncić otarł się o perfekcję, Słowenia powalczy o igrzyska
Wyjaśniła się przyszłość Waczyńskiego! Polak pozostaje w najlepszej lidze Europy