To byłby hit! Saso Filipovski wróci do PLK? Mamy komentarz wielkiego trenera

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski  / Saso Filipovski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Saso Filipovski

W ostatnich dniach pojawiła się gorąca informacja o możliwym powrocie Saso Filipovskiego do PLK. Słoweniec jest łączony ze Śląskiem Wrocław. Nam udało się z nim porozmawiać. Czy wróci do Polski?

46-letni Saso Filipovski jest świetnie znany polskim kibicom. W przeszłości pracował w PGE Turowie Zgorzelec i Stelmecie Enea BC Zielona Góra. Z tym drugim klubem osiągnął fantastyczne wyniki. Od listopada 2014 do listopada 2016 roku poprowadził drużynę do dwóch mistrzostw Polski, Superpucharu i Pucharu Polski, a także do ćwierćfinału EuroCup. To bez dwóch zdań jeden z najlepszych trenerów w historii Energa Basket Ligi.

Następnie Słoweniec przeniósł się do Turcji, wiążąc się umową z Banvitem. W 2017 roku jego zespół zagrał w finale Ligi Mistrzów, a w kolejnym sezonie dotarł do ćwierćfinału BCL i półfinału ligi tureckiej. Później Filipovski pracował w AS Monaco, a ostatnio w Partizanie Belgrad (zwolniony w marcu 2021 roku). Teraz w kuluarach PLK pojawiła się gorąca informacja o możliwym powrocie Filipovskiego do Polski. Słoweniec jest łączony ze Śląskiem Wrocław, który zgłasza wielkie aspiracje (słyszy się o grze w EuroCupie).

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy kolejny pana powrót do PLK jest możliwy? Czy Śląsk Wrocław kontaktował się z panem w sprawie kontraktu na sezon 2021/2022?

Saso Filipovski, były trener m.in. PGE Turowa Zgorzelec i Stelmetu Enea BC Zielona Góra: Zacznę od tego, że Polska zawsze będzie miejscem, do którego będę wracał z wielką przyjemnością. Spędziłem tam kawał swojego życia koszykarskiego, było wiele fantastycznych momentów, o których trudno zapomnieć. Faktycznie mogę potwierdzić, że otrzymałem telefon od przedstawicieli Śląska Wrocław. Rozmawiałem z prezesem Michałem Lizakiem. Klub wyraził zainteresowanie współpracą w kolejnym sezonie. Odbyliśmy bardzo szczerą i merytoryczną rozmowę. Poznałem plany klubu na przyszłość.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James z Legii Warszawa

I...?

W tym momencie nasze drogi nie spotkały się ze sobą, ale pozostajemy ze sobą w kontakcie. To nie jest tak, że zrywamy kontakt, bo nie doszliśmy do porozumienia. Drzwi do Śląska Wrocław są nadal otwarte, ale w tym momencie jestem zorientowany na ligi zagraniczne. Tam szukam nowego miejsca pracy.

A czy odezwali się do pana przedstawiciele Enea Zastalu BC?

Nie było żadnych rozmów z zielonogórskim klubem. Widziałem też, że Zastal podpisał już kontrakt z nowym trenerem.

W kontekście pracy w Śląsku Wrocław nasuwa się takie pytanie: czy problemem jest fakt, że PLK zaczyna wcześniej rozgrywki, gdy inni jeszcze dopiero dogrywają sezony i nie myślą o budowaniu składów na kolejny sezon?

Nie nazwałbym tego problemem. Po prostu taka jest specyfika pracy w trakcie pandemii. To są trudne decyzje do podjęcia. Każda liga idzie swoim torem, niestety koronawirus wszystko wywrócił do góry nogami. Sam tego doświadczyłem, gdy prowadziłem Partizan Belgrad. To był najbardziej szalony sezon w mojej karierze. Wiele meczów odwołanych, kwarantanny, odwołane przeloty, do tego mecze przy pustych trybunach. Prawdziwe szaleństwo! Mam nadzieję, że sytuacja jak najszybciej wróci do normalności.

Faktycznie w Polsce kluby już koncentrują się na budowie składów, gdy inni jeszcze dogrywają sezony i trudno, by zawodnicy tam grający myśleli właśnie teraz o podpisywaniu umów na kolejne rozgrywki. Podobnie jest z trenerami. Wszyscy chcą skończyć, poczekać i dopiero rozejrzeć się na rynku. A polskie kluby czekać za bardzo nie mogą, bo już muszą szukać Polaków i obcokrajowców, bo w lipcu zaczyna się pre-season.

Widzę, że jest pan mocno zorientowany w temacie.

Z dużą uwagą śledzę to, co dzieje się w różnych ligach, także w Polsce. Taka jest specyfika pracy trenera. Trzeba być zorientowanym w temacie, mieć szeroką wiedzę na temat wielu rozgrywek i zawodników. Im więcej wiesz, tym mniej rzeczy może cię zaskoczyć.

Ma pan cały czas kontakt z ludźmi, z którymi pracował w Polsce?

Oczywiście! Mam kontakt z Pawłem Turkiewiczem, który był moim asystentem w PGE Turowie, tak samo z Grzegorzem Ardellim, który teraz cieszył się ze zdobycia mistrzostwa Polski ze Stalą Ostrów Wielkopolski. Duże gratulacje dla niego i klubu. On swoją karierę koszykarską zaczynał w Zgorzelcu, gdy byłem tam trenerem. Mam też kontakt z asystentami z Zielonej Góry: Andrzejem Adamkiem i Arturem Gronkiem, który teraz pracuje w Bydgoszczy. David Dedek świetnie pracuje w Lublinie. Mam też kontakt oczywiście z agentem Bartoszem Sabiną, Arkadiuszem Krygierem, który jest teraz znanym aktorem! Wcześniej wspólnie pracowaliśmy w PGE Turowie. Przez pięć lat poznałem mnóstwo wspaniałych osób. Nie sposób wszystkich wymienić. Chciałbym ich w tym wywiadzie pozdrowić.

Po Zastalu pracował pan w mocnych klubach: Banvit, Monaco i Partizan. Jest pan zadowolony z przebiegu trenerskiej kariery?

Oczywiście! Praca w takich klubach to jest nie tylko duże wyzwanie, ale też ogromna przyjemność i frajda. A dobrze wiesz, że praca trenerska - tak jak w życiu - ma lepsze i gorsze momenty. To sinusoida, ale najważniejsze, żeby uczyć się z tych dobrych i złych momentów. Wyciągać wnioski, robić analizy, rozmawiać z ludźmi. Nie będę ukrywał, że teraz jestem dużo bardziej doświadczonym trenerem, już sporo widziałem w koszykarskim życiu, zwłaszcza, że miałem okazję pracować w mocnych ligach, gdzie spotkałem się z wieloma charakterami.

Czemu przygoda z Partizanem trwała tak krótko?

Trafiłem do klubu w trudnym momencie, gdy były pewne problemy, zespół przegrał trzy mecze w EuroCup, do tego dochodziła trudna sytuacja z pandemią koronawirusa. Ale wiedziałem o tym, w pełni to zaakceptowałem. Chciałem zmierzyć się z tym wyzwaniem. Mimo tych wspomnianych porażek, udało nam się zakwalifikować do kolejnej rundy, byliśmy w TOP16. Tam mocno walczyliśmy, wygraliśmy z Trento i Lokomotivem. Niestety odpadliśmy z gry, w Lidze Adriatyckiej brakowało nam trochę szczęścia. Nie spełniłem oczekiwań i zakończyliśmy współpracę. To było ciekawe doświadczenie, z którego wyciągnąłem wiele wniosków. Na pewno wykorzystam tę wiedzę w przyszłości.

Do Partizana - w trakcie rozgrywek - ściągnął pan Josha Perkinsa z GTK Gliwice. Amerykanin został wykupiony z polskiego klubu. Skąd taka decyzja?

Sytuacja w Partizanie była bardzo trudna, bo w składzie zaszły duże zmiany - były odejścia i kontuzje - i byliśmy zmuszeni w ciągu kilku dni pozyskać kogoś, kto jest w rytmie meczowym. Josh był koszykarzem, którego mogliśmy szybko ściągnąć do Belgradu. To utalentowany zawodnik, ale wciąż młody, który potrzebuje ogrania na europejskim poziomie. To dla niego pierwszy sezon po uczelni i widać, że ma jeszcze pewne braki. Ale w ciągu 1-2 lat na pewno to poprawi. Ma duży potencjał.

Zobacz także:
Rolands Freimanis: Zawiodłem w finale. Może Milicić miał rację? [WYWIAD]
Stal była lepsza. Ale to niesmaczne mistrzostwo [KOMENTARZ]
Amerykanin chce pomóc polskiej kadrze! Groselle mówi nam też o grze w Stali
Filip Dylewicz zaprasza Łukasza Koszarka do "wspólnego tańca": Zróbmy to!

Źródło artykułu: