Maciej Lampe zadebiutował w Energa Basket Lidze w meczu we Włocławku (zwycięstwo 78:75). Niedzielny pojedynek z Asseco Arką Gdynia miał być jego domowym debiutem. Choć poradził sobie bardzo dobrze to środkowy nawet na chwilę nie pojawił się na parkiecie. To dla wszystkich było zaskakujące, bo przed spotkaniem nie docierały informacje, że coś mogło się wydarzyć. Okazało się, że zdecydowała rozgrzewka.
- Maciej poczuł ból w swojej łydce podczas rozgrzewki. Do momentu, w którym nie będziemy wiedzieć, jaki to ból nie chcemy ryzykować. Prawdopodobnie nie jest to nic groźnego. Mam taką nadzieję jednak nie mieliśmy żadnych informacji typu USG, więc Maciek nie zagrał - tłumaczył na pomeczowej konferencji prasowej trener Jesus Ramirez.
To nie jedyna kontuzja w szczecińskiej drużynie, do jakiej doszło w meczu z Asseco Arką. Po dwóch minutach parkiet opuścił Dominik Wilczek, który rozpoczął spotkanie w pierwszej piątce.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sergio Ramos bez koszulki. A w tle pada... śnieg!
- To była kolejna pechowa sytuacja. Wydaje mi się, że doszło do zderzenia kolanami. To zawsze jest bolesne. Musimy poczekać i ocenić to dokładnie. Wydaje się, że to tylko stłuczenie. Mam taką nadzieję, ale na ten moment nie mogę powiedzieć więcej. Na początku Dominik czuł się bardzo źle. Teraz spytałem, jak się czuje i powiedział, że nie jest tak źle. Czuje się trochę lepiej. Mam nadzieję, że za kilka dni będzie wszystko dobrze - ocenił trener Kinga Szczecin.
Hiszpański szkoleniowiec ma udany start w nowym klubie. Z pięciu spotkań wygrał cztery, a jego zespół prezentuje się coraz lepiej. W niedzielę przede wszystkim imponował intensywnością oraz defensywą. - Dobry występ. Przez większość meczu graliśmy dobrze. Znamy się już trochę lepiej. Chcemy być bardziej stali w naszej grze bez względu na wynik. Nie możemy już robić kroków do tyłu. Oczywiście Asseco Arka wróciła wykonując bardzo dobrą pracę i karząc nas za kilka błędów, które popełniliśmy - analizował Jesus Ramirez.
- Utrzymaliśmy naszą fizyczność i intensywność przez większość meczu z wyjątkiem ostatnich trzech minut. Nie wiem, dlaczego nie możemy dobrze skończyć meczu. Ogólnie jestem zadowolony. Wykonaliśmy nasze założenia w ataku i w obronie. Nie mówię o wyniku, a o małych akcjach, których nie potrzebujemy. To jest takie proste. Nie potrzebujemy głupich rzeczy. Potrzebujemy dobrze skończyć mecz. Ten mecz skończyliśmy tak sobie - dodał trener, który zwracał uwagę na szczegóły, jakie trzeba jeszcze poprawić.
King prowadził już nawet 82:44, ale w ostatnich sekundach pozwolił Asseco Arce osiągnąć granicę 50 punktów. - Zaczęliśmy agresywnie. Narzuciliśmy swoją intensywność przeciwnikowi. Trzymaliśmy ją do ostatnich trzech minut meczu. Później się rozluźniliśmy i na pewno to jest element, nad którym musimy popracować w przyszłych meczach żeby utrzymać intensywność przez całe 40 minut - przyznał koszykarz Kinga, Wojciech Czerlonko, który sezon rozpoczął w Asseco Arce.
Goście z Gdyni pozostali z siedmioma zwycięstwami i czeka ich trudna walka o utrzymanie. Na tle zdeterminowanego, walczącego o każdą piłkę Kinga wypadli bardzo blado. - Niestety nie poradziliśmy sobie z presją i fizycznością zespołu gospodarzy. Przede wszystkim było to widać w próbach przejścia na pole ataku i pierwszym podaniu, próbie rozpoczęcia zorganizowanej akcji w ataku. Druga rzecz to zbiórki w ataku. Za mało współpracowaliśmy, jako zespół - skomentował krótko trener Asseco Arki, Piotr Blechacz.
- Fizyczność zaważyła na tym, że schodzimy z parkietu, jako przegrani. Przede wszystkim zbiórki były kluczem. King Szczecin miał dużo akcji z ponowienia - podsumował rozgrywający gości, Mateusz Kaszowski.
Zobacz także: Anwil Włocławek walczy z kalendarzem. Będą kolejne zmiany?
Młody polski koszykarz liczy na grę w NBA