Anwil przegrał z Treflem. Przemysław Frasunkiewicz zapowiada: Nie będzie zgody na człapanie po boisku

PAP / Adam Warżawa / Na zdjeciu: Przemysław Frasunkiewicz
PAP / Adam Warżawa / Na zdjeciu: Przemysław Frasunkiewicz

- To trudna sytuacja, ale nikt we Włocławku nie chce słuchać wymówek. Trzeba wyjść na parkiet i grać. Na pewno nie będzie zgody na człapanie po boisku - mówi Przemysław Frasunkiewicz, nowy trener Anwilu.

We wtorek podpis pod umową, kilka godzin później spotkanie z drużyną, rozmowy z graczami w hotelu, w środę rano trening rzutowy, a następnie mecz z Treflem Sopot. Tak wyglądały ostatnie godziny w życiu Przemysława Frasunkiewicza, który w brawurowy sposób przejął drużynę Anwilu Włocławek.

- Dzień przed meczem odbyłem indywidualne rozmowy z zawodnikami. Chciałem wiedzieć, co czują, jak widzą sytuację i czy mają jakieś problemy - przyznał po przegranym meczu z Treflem (83:96).

Na ławce, w jego sztabie, zasiadł Marcin Woźniak, czyli były już trener Anwilu, który przygotowywał drużynę do spotkania z Treflem. Frasunkiewicz na konferencji prasowej zdradził, że skorzystał z jego pomysłów taktycznych, samemu wprowadzając dwie zagrywki w ataku. Z czasem należy spodziewać się więcej zmian, a nawet wywrócenia obecnego systemu do góry nogami. To ma być nowy Anwil, z kompletnie innymi pomysłami.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Rajskie wakacje Celii i Grzegorza Krychowiaków

- Nie jest tajemnicą, że do tego meczu drużynę dwukrotnie przygotowywał Marcin Woźniak. Te założenia - moim zdaniem - w większości były słuszne i nie było sensu zmieniać rzeczy, nad którymi zespół pracował przez dłuższy czas. Wspólnie uznaliśmy, że zostawimy ten plan. Nie da się zmienić całej taktyki w ciągu jednego treningu rzutowego - mówił.

- Ten zespół musi uwierzyć w to, że może wygrywać mecze. W pierwszej połowie widziałem to w oczach zawodników, że mieli przekonanie, iż są w stanie pokonać każdego. Później gdzieś to uleciało, ale nie ma co ukrywać, że praca nie na swoim systemie powoduje opóźnienia, trzeba komunikować się ze swoim sztabem. Asystenci podpowiadali, pomagali. To trudna sytuacja, ale nikt we Włocławku nie chce słuchać wymówek. Trzeba wyjść na parkiet i grać - skomentował.

Anwil Frasunkiewicza mecz z Treflem Sopot zaczął przyzwoicie. Co prawda obrona szwankowała, co sopocianie wykorzystywali (m.in. Gruszecki czy Omot), ale w ataku gra włocławian mogła się podobać. Było sporo składnych akcji, szukanie przewag pod koszem - tam znakomicie radził sobie Chorwat Ivica Radić. Swoje dołożyli także Przemysław Zamojski czy Rotnei Clarke. W cieniu był lider Ivan Almeida, który w całym meczu trafił tylko 1 z 11 rzutów z gry!

- Jestem bardzo zadowolony z początku spotkania, zawodnicy byli agresywni, realizowali założenia. Myślę, że dobrze zagraliśmy przez 20-25 minut. Potem, po trudnych rzutach, ale po naszych błędach w obronie, Trefl nam odjechał, a głowy zawodników nieco opadły. Ale trzeba zrozumieć zawodników, którzy są pod presją, a na dodatek nastąpiła kolejna zmiana trenera - wyjaśnił nowy trener Anwilu.

- W tej lidze trzeba być bardzo odpornym pod względem fizycznym i mentalnym. Trzeba grać, nie można rozmawiać z sędziami, bo i tak to nic nie da. Jedynie przez to ucieka koncentracja, a ta jest niezbędna w meczach wyjazdowych. Musimy być skupieni przez 40 minut, jeśli chcemy coś w tym sezonie osiągnąć - dodał.

Do Anwilu w najbliższych dniach dołączy Curtis Jerrells, który ma wypełnić lukę na rozegraniu, po tym jak pożegnano się z McKenzie Moorem. Amerykanin ma pojawić się w Polsce jeszcze przed meczem z Kingiem Szczecin. Być może zadebiutuje prosto z samolotu. Czy będą kolejne zmiany w składzie?

- Chcę tych zawodników poznać, nigdy z nimi nie pracowałem. Chcę zobaczyć, jak funkcjonują w moim systemie gry. Ale na pewno nie będzie przyzwolenia na człapanie po boisku. To mogę zapewnić. Musi być walka, determinacja, zaangażowanie. Musimy zrobić wszystko, by ten zespół wyglądał jak najlepiej - odpowiedział.

Zapytaliśmy także trenera Frasunkiewicza jak ocenia pierwszą część sezonu, którą spędził w Asseco Arce. Czy to był udany okres dla niego? Warto nadmienić, że Frasunkiewicz po 1652 dniach przestał prowadzić gdyński zespół. Jego umowa została rozwiązana za porozumieniem stron.

- Chłopcy z Asseco to wojownicy i dopóki nie było kontuzji, to wszystko szło po naszej myśli, wywalczyliśmy awans do Pucharu Polski. To o czymś świadczy. Wiem, że u niektórych ludzi, którzy źle nam życzyli, krąży opinia o tym, że mieliśmy duży budżet. A to nie jest prawda. Nie mieliśmy dużego budżetu na zawodników. Ten kto siedzi w koszykówce, to wie, że ci gracze nie zarabiają wielkich pieniędzy, a mimo to dawali z siebie 200 procent. Niestety później przytrafiły kontuzje kluczowych zawodników. To nas całkowicie rozbiło - zaznaczył Frasunkiewicz.

Teraz 41-latek rozpoczął nową, trudną misję w Anwilu. Zespół z bilansem 7:11 jest w dolnej części tabeli, a przecież cele we Włocławku są ogromne. - Łatwe zadania są w przedszkolu. W życiu już tak łatwo nie jest - zakończył w swoim stylu.

Zobacz także:
Anwil Włocławek zerwał umowę z Amerykaninem. Dlaczego? Czy jego agent wytoczy działa? A może klub?
Poważna kontuzja zatrzymała świetny sezon. Przemysław Żołnierewicz: Nie boję się o przyszłość [WYWIAD]
Kamil Łączyński: Wiem, że są osoby, które nie chciały mnie w Anwilu [WYWIAD]
Lockdown w Niemczech, a Polak szaleje na parkietach. "To idealne miejsce dla mnie" [WYWIAD

Źródło artykułu: