Motoryka, dietetyka, nieustanna praca. Aleksandra Szpak: Im więcej wiem, tym więcej pytań i wątpliwości

Archiwum prywatne / Dawid Wojcikowski / Na zdjęciu: Aleksandra Szpak
Archiwum prywatne / Dawid Wojcikowski / Na zdjęciu: Aleksandra Szpak

- Kariera nie trwa wiecznie. Każdy stara się "zabezpieczyć" przed potencjalnymi urazami czy poważnymi kontuzjami. Podobnie w temacie żywieniowym. To też jest bardzo ważne - mówi Aleksandra Szpak, dietetyk i trener przygotowania motorycznego.

Wymaga od siebie perfekcji. W swoją pracę angażuje się na 120 procent. Ma swój ogromny wkład w wynik Górnika Trans.eu Wałbrzych, który okazał się najlepszy w pierwszej lidze w sezonie 2019/2020.

Pracuje przede wszystkim z koszykarzami, ale dzięki skutecznej pracy zainteresowanie jej osobą rośnie.

Jest również autorką programu "Help draft - pomaganie za trenowanie". W życiu Aleksandry Szpak nie ma czasu na nudę!

ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"

Krzysztof Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: Misja w Górniku Wałbrzych zakończyła się dużym powodzeniem. Pani praca miała olbrzymi udział w sukcesie, jakim było wygranie pierwszej ligi.

Aleksandra Szpak, trener przygotowania motorycznego: Wszyscy wykonali ciężką pracę. Myślę, że wyniki faktycznie świadczą o tym, jak drużyna była przygotowana do sezonu i jak wyglądała już w trakcie samych rozgrywek. Także tak, czuję, że przyłożyłam swoją rękę do tego wyniku, tak jak i cały sztab szkoleniowy, a przede wszystkim zawodnicy. To oni biegają po boisku i zdobywają punkty - są najważniejsi. Szkoda tylko, że ten sezon zakończył się tak, jak się zakończył...

Jak współpracowało się w męskim zespole? Zawodnicy nie marudzili, że kobieta nimi rządzi? Pozwolili wejść do szatni i poznać jej sekrety?

Myślę, że na początku każdy musiał zaadoptować się do nowej sytuacji. Wszystko przebiegało bezproblemowo. Byłam traktowana jako normalny członek zespołu. Miałam wejście do szatni, oczywiście z pewnymi wyjątkami np. gdy chłopaki się przebierali (śmiech). Byłam też podczas przedmeczowych i pomeczowych odpraw. Wszystko było normalnie.

Tak dobry wynik zespołu i pozytywny odbiór pani pracy sprawiło wzrost zainteresowania współpracą?

Faktycznie odczułam to. W chwili obecnej mam pod swoją opieką głównie koszykarzy, ale równie chętnie zgłaszają się też amatorzy czy zawodnicy innych dyscyplin. Doradzam w kwestiach suplementacyjnych w oparciu o przepisy antydopingowe, rozpisuje jadłospisy. Zainteresowanie jednak wzrosło nie tylko u sportowców, ale i np. mediów.

Porównując pracę z mężczyznami i kobietami, to z kim współpracuje się lepiej?

Faktycznie miałam możliwość współpracy tak z mężczyznami, jak i kobietami. I wybieram opcję pracy z tymi pierwszymi. Dlaczego? Faceci są zdecydowanie bardziej konkretni. Wiedzą czego chcą, nie ma marnowania czasu. Przy takiej współpracy to duży handicap.

Czy świadomość sportowców rośnie? Coraz więcej uwagi przywiązują przygotowaniu motorycznemu czy diecie?

Ważna kwestia to kto i jak traktuje swoją karierę. Generalnie jednak wśród zawodowców ta świadomość rośnie. Kariera nie trwa wiecznie, dlatego każdy stara się "zabezpieczyć" przed potencjalnymi urazami czy poważnymi kontuzjami. Podobnie w temacie żywieniowym, bo to też jest bardzo ważne.

Czy w diecie zawodowego sportowca są miejsca i momenty na małe ustępstwa? Dzień z pizzą czy burgerem może wszystko zaburzyć?

Ja osobiście nie jestem zwolenniczką tzw. "cheat day". Niekiedy taki jeden dzień czy nawet posiłek niesie za sobą konsekwencje, bo człowiek zaczyna się przyzwyczajać i z jednego posiłku robi się dzień bez diety, a potem kolejny. Tu też dużo zależy od nastawienia sportowca, jego psychiki czy sobie z tym poradzi. Dla mnie na wszystko jest miejsce w diecie, a przede wszystkim powinna być ona ustalona indywidualnie.

Jak to rozumieć?

Mam tutaj na myśli fakt, czy jest w stanie to wszystko wytrzymać. Czyli jeżeli będzie miał ten "cheat day" to nie będzie potem tych odstępstw od diety częściej. Wtedy cały plan traci sens.

Mieliśmy trudny okres podczas pandemii, gdzie trzeba było zostać w domach. Jak taki czas mógł wpłynąć na sportowców. Ich organizmy mogły nieco zastygnąć lub nabrać dodatkowych kilogramów?

Tutaj myślę bardzo dużą rolę odegrała sfera mentalna. Nawet bowiem w domu można potrenować i dbać o formę. Wiadomo, że warunki są inne, ale naprawdę można. Dieta z kolei również ma tutaj duże znaczenie. Ja jestem pewna, że moi podopieczni będą gotowi już w momencie wejścia na halę. Zresztą gdy tylko pojawiła się możliwość wyjścia z domów zaczęliśmy pracę w terenie. Wykorzystujemy każdy dzień na przygotowanie się do sezonu.

Początek nowego sezonu będzie przyspieszony. Zawodnicy zdążą się odpowiednio przygotować?

To wszystko zależy kto kiedy zacznie. Wiadomo, że każdy organizm jest inny. Doświadczony zawodnik potrzebuje czegoś innego niż młody. Jeżeli ktoś utrzymuje formę cały czas, to nie zderzy się ze ścianą i spokojnie zdąży się optymalnie przygotować do startu sezonu.

Jak długo powinien trwać okres przygotowawczy, żeby ta forma na start była optymalna?

Jeżeli przyjeżdżasz i nic nie robiłeś, to jest to osiem tygodni tytanicznej pracy na najwyższych obrotach. Tutaj nie ma zmiłuj. Tego nie da się oszukać czy skrócić. Dlatego ważne, żeby na okres przygotowawczy przyjeżdżać... przygotowanym.

Dlaczego?

Wtedy można swobodnie wejść w trening, a nie delikatnie wprowadzać czy nadrabiać zaległości i zrzucać wagę. Nie ma też większych obaw o jakieś urazy czy problemy - organizm wtedy "nie zwariuje". W takim wypadku też ten okres przygotowawczy można nieco skrócić. Do wszystkich jednak trzeba też podejść indywidualnie, bo jak już wspomniałam, każdy potrzebuje czegoś innego.

Młodzi na żywioł, starsi na spokojnie?

Gdy trafiam na zawodników starszych od siebie, nazwijmy to tych bardziej doświadczonych, którzy doskonale znają swój organizm, wiedzą czego potrzebują i co najlepiej na nich działa, to należy tego wysłuchać i wziąć pod uwagę. Wiadomo, że organizm dwudziestolatka reaguje inaczej niż trzydziestolatka.

Wiedza i nauka to podstawa. W pani profesji idzie dojść do momentu, w którym śmiało można stwierdzić "wiem już wszystko"?

Zdziwiłbyś się, ale jest tak, że im więcej wiem, tym mam więcej pytań i wątpliwości. Najważniejsza w tym wszystkim jest praktyka, a nie tylko sama wiedza. Dlatego dziwię się klubom, że nie biorą "młodych" do siebie na różnego rodzaju staże. Samo pomaganie przy takim zespole, obcowanie z drużyną pozwala być przygotowanym do pracy. Tego nie zapewni żadne szkolenie ani najlepsze studia. Często taki młody człowiek jest już szczęśliwy w momencie podawania wody czy ręcznika zawodnikowi. Niech się uczą i widzą, jak to wygląda w praktyce. Wtedy czerpią z tego największą wiedzę. To obu stronom może przynieść efekt na przyszłość, przede wszystkim współpracę długofalową. W Polsce mamy świetnych fachowców i ludzi, którzy chętnie się uczą.

Pani sama zaczęła w bardzo młodym wieku.

Tak i po dwóch, trzech latach też wydawało mi się, że już wszystko wiem. Musiałam dopiero dostać parę razy po głowie, żeby nabrać trochę pokory. Jara mnie to co robię. Mam ambicje i chcę pracować na najwyższym poziomie. Do wszystkiego podchodzę bardzo starannie i zawsze chcę być przygotowana najbardziej profesjonalnie, jak to tylko możliwe. Dlatego moja praca nie kończy się w momencie wyjścia z siłowni czy hali...

To prawda, że potencjalne cykle i programy treningowe testuje pani najpierw na sobie?

Dokładnie. Większość cykli treningowych - oczywiście z pewnymi modyfikacjami - przetestowałam na sobie, żeby sprawdzić czy i jak działają. Oczywiście zawodnicy są na innym etapie wytrenowania, ale chcę wiedzieć co na danej jednostce mogą czuć. Sama zawsze byłam tytanem pracy jako zawodnik. Jestem również zdania, że trener musi względnie dobrze wyglądać i pokazać sobą, że wie jak to się robi. Gdy przyjdziesz do dietetyka, który jest otyły, to stwierdzisz, że coś tu nie działa tak, jak powinno. Oczywiście zdarzają się wyjątki i przypadki osób, które zwyczajnie są chore. Ale nie oszukujmy się, żyjemy w czasach, w których jesteśmy oceniani głównie na podstawie wyglądu.

Załóżmy, że w trakcie sezonu odbywa się szkolenie. Jest nowa wiedza, nowe cykle i ćwiczenia. Wprowadza je pani od razu do treningów w klubie? W trakcie sezonu jest miejsce na takie eksperymenty?

Eksperymenty w trakcie sezonu? Bez szans. Na takie coś nie ma miejsca. To muszą być sprawdzone schematy, których jesteśmy pewni, że działają i niczego nie zepsują. Poza tym, jak już wspomniałam, muszę to sprawdzić również na sobie, często konsultuje również pewne rzeczy z fizjoterapeutą jeśli sytuacja tego wymaga. Dopiero potem, najlepiej w przerwie pomiędzy sezonami, wprowadzić nowinki.

Inna sprawa jest taka, że nawet jeżeli słucha się mądrych ludzi współpracujących z klubami NBA czy Euroligi, to nie ma co tego wrzucać u nas. Polska to Polska, tutaj są inne realia i tego po prostu niekiedy nie da się wrzucić w plan działania, głównie ze względów finansowych, braku dostęp do sprzętu treningowego czy miejsca albo odpowiedniego zaplecza odnowy biologicznej. Nawet jeżeli by się chciało i coś dawało niesamowite rezultaty.

Zobacz także:
Poszukiwania dobiegły końca. GTK Gliwice w końcu ma nowego trenera
Masz wyrok w BAT? Nie ma problemu! Klubom będzie dużo łatwiej w procesie licencyjnym

Komentarze (0)