W Denver i Nowym Jorku był prawdziwą gwiazdą. Zarówno w Nuggets, jak i w Knicks to właśnie wokół Carmelo Anthony'ego kręciło się niemal wszystko. Stan ten zmienił się po jego przeprowadzce do Oklahoma City. Eksperyment z wielką trójką (Westbrook-George-Anthony) nie wypalił, za co winą obarczono właśnie skrzydłowego. Następnie Melo trafił do Houston, ale w Rockets rozegrał zaledwie 10 spotkań i w zasadzie zniknął z pola widzenia. W NBA w tamtym momencie nie chciał go żaden klub.
Koszykarz w styczniu 2019 roku trafił do Chicago Bulls, ale został od razu zwolniony. Sezon 18/19 okazał się więc prawdziwym koszmarem dla tego samego zawodnika, który przecież jeszcze kilka lat wcześniej uznawany był za jednego z najlepszych w lidze graczy na swojej pozycji.
- Uderzyłem w samo dno. Sięgnąłem go emocjonalnie i musiałem się odbudować w zasadzie samemu, aby móc znaleźć się tu, gdzie jestem obecnie i mieć możliwość o tym mówić - wyznał Anthony. - Ten sezon zawsze będzie jednym z najważniejszych rozdziałów każdej historii, którą opowiem o mojej karierze - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Minister sportu opowiada o planach odmrażania sportu. Kiedy wrócimy na siłownie i sale gimnastyczne?
W tamtym momencie wydawało się, że to już koniec Carmelo jako koszykarza. W NBA znalazł się jednak klub, który postanowił mu jeszcze raz zaufać. Okazali się nim być Portland Trail Blazers i jak pokazały obecne rozgrywki - oczywiście do momentu ich zawieszenia - szefowie PTB podjęli słuszną decyzję.
W ich szeregach Carmelo zdołał się odbudować, udowadniając, że może jeszcze być przydatnym zawodnikiem w rotacji. Wystąpił w 50 spotkaniach, wszystkie z nich rozpoczynając w wyjściowym składzie. Średnio notował po 15,3 punktu i 6,3 zbiórki. Tym samym zostawił za sobą zły czas.
- Nie sądzę, żeby ktoś był w stanie zrozumieć, przez co emocjonalnie przeszedłem w tamtym okresie. Były momenty zwątpienia w siebie, chęć poddania się, ale przetrwałem to - podkreślił.
Czytaj także:
John Wall pewny siebie. "Wrócę lepszy niż byłem kiedykolwiek wcześniej" >>
Rewolucja w NCAA. Organizacja wreszcie pozwoli zarabiać młodym sportowcom >>