Prawnik Vanessy Bryant, Gary Robb, wyjawił, że jego klientka wysłała pismo niedługo po wypadku do biura szeryfa, o uznanie obszaru, na którym doszło do katastrofy, za chroniony. Jak informuje "Marca", chodziło o to, żeby uniknąć dronów, helikopterów, z których można by było fotografować chociażby zwłoki ofiar.
- Było to dla niej ważne. Chciała ochronić godność ofiar oraz ich rodzin - przekazał Gary Robb. Szeryf Alex Villanueva zapewnił, że zostaną podjęte wszelkie możliwe środki w celu ochrony prywatności rodzin.
Udostępnienie zdjęć z tragedii "stanowi pogwałcenie ludzkiej przyzwoitości, szacunku i prawa do prywatności ofiar i rodzin. Mamy nadzieję, że ci, którzy udostępnili te zdjęcia, stawią czoła konsekwencjom, które teraz im grożą". Prawnik Vanessy Bryant jest zdeterminowany, by osoby za to odpowiedzialne przestały udostępniać zdjęcia i poniosły karę.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Miły gest koszykarza z NBA doprowadził małych fanów do łez
Jak donosi "Los Angeles Times", osoba odpowiedzialna za rozpowszechnianie zdjęć sfotografowała i podzieliła się scenami wypadku. Wszystko po to, by... "poderwać dziewczynę w barze koktajlowym".
Kobe Bryant, jego córka Gianna i siedem innych osób zginęło 26 stycznia w katastrofie śmigłowca Sikorsky S-76B, który rozbił się w okolicach miejscowości Calabasas w hrabstwie Los Angeles.
Czytaj też:
"The Sun" podaje szczegóły pozwu Vanessy Bryant. Pismo zakłada, że ofiary mogły przeżyć zderzenie śmigłowca z ziemią
Tuż przed śmiercią Bryant napisał SMS do Pelinki. Znamy jego treść