NBA: 57 punktów Hardena przy porażce Rockets, 76ers na finiszu pokonali Celtics

Getty Images / Streeter Lecka / Na zdjęciu: James Harden
Getty Images / Streeter Lecka / Na zdjęciu: James Harden

Wiele działo się w NBA. Wystarczy powiedzieć, że trzy z dziewięciu meczów kończyły się dogrywkami. Memphis Grizzlies po dodatkowych pięciu minutach pokonali Houston Rockets (126:125), pomimo świetnego występu Jamesa Hardena.

James Harden znów przypomniał o sobie koszykarskiemu światu, tym razem zdobył aż 57 punktów, miał też siedem zbiórek i osiem asyst. "Brodacz" oddał 39 rzutów z pola, z których trafił 18, w tym 9 na 17 za trzy, wykorzystał też wszystkie 12 osobistych. Byłby to dla niego wspaniały wieczór, ale Houston Rockets zostali pokonani przez Memphis Grizzlies. To dopiero trzecia porażka Teksańczyków w ich czternastym ostatnim spotkaniu.

Podopieczni  przystępowali do czwartej kwarty z 19 punktami straty. "Niedźwiadki" prowadziły dokładnie 97:78 i dominowały na parkiecie. Wszystko zmieniło się w ostatniej odsłonie, Harden wrzucił szósty bieg, a za nim podążyła reszta. Udało im się odrobić dzielący dystans i doprowadzić do dogrywki, stan meczu trzema celnymi osobistymi cztery sekundy przed planowanym zakończeniem wyrównał właśnie leworęczny lider Rockets.

W dodatkowych pięciu minutach można mówić o bardzo wyrównanym widowisku, Memphis prowadzili w pewnym momencie 123:117, aczkolwiek Harden trafił dwukrotnie z rzędu za trzy, a następnie po błędzie Delona Wrighta dorzucił też dwa "oczka" spod kosza - zrobiło się wówczas 125:125. Gospodarzom zostało niespełna 16 sekund i udało im się wymusić faul, Jonas Valanciunas miał dwa osobiste na 0,1 sekundy przed końcem. Trafił pierwszy, chybił drugi, w ten sposób jego Grizzlies triumfowali 126:125. Litwin miał świetne 33 punkty i 15 zbiórek, Mike Conley uzbierał 35 "oczek" oraz osiem asyst.

Dla Houston to także pierwsza porażka przeciwko Memphis w tym sezonie, dotychczas Rockets pokonywali ich trzykrotnie. James Harden 14 stycznia przeciwko nim rzucił.. także 57 punktów. "Brodacz" został trzecim koszykarzem w historii, który zaliczył chociażby dwa pięćdziesięciopunktowe mecze, zaaplikowane jednej drużynie w jednym sezonie. W ostatnich 30 latach dokonywali tego tylko Michael Jordan oraz Kobe Bryant. Środowy występ był także jego siódmym, kiedy dobił granicy 50 zdobytych punktów.

Jimmy Butler przez całe spotkanie był w cieniu, ale kiedy sytuacja tego wymagała, nie bał się podjąć odpowiedzialności. Jego dwa celne rzuty za trzy pozwoliły 76ers wyrównać stan meczu z Celtics (105:105). Ben Simmons w kluczowym momencie wbił się pod kosz, trafił i był przy tym też faulowany przez rywali. Philadelphia prowadziła wtedy 116:113, trener Brad Stevens poprosił o przerwę.

Kyrie Irving przez cały wieczór dokonywał świetnych rzeczy, ale na finiszu nie był w stanie uchronić swojej drużyny od 29. porażki w sezonie. Rozgrywający zamiast oddać próbę zza łuku, zdecydował się penetrować i poszukać szybkich punktów spod kosza. Wyprzedził Joela Embiida, ale bardzo dobrze dysponowany Kameruńczyk mimo wszystko go zablokował. "Szóstki" odzyskały piłkę na niespełna 31 sekund przed końcem.

Goście musieli wybronić, zdobycie punktów przez 76ers oznaczałoby praktycznie koniec marzeń o sukcesie. I taki właśnie cios zadał Celtom Jimmy Butler. Skrzydłowy prawie zgubił piłkę, ale ostatecznie oddał rzut z półdystansu, który doszedł celu. Podopieczni Bretta Browna zwyciężyli po zaciętym spotkaniu 118:115, co stanowi ich szósty triumf z rzędu.

Joel Embiid zdobył 37 punktów i miał 22 zbiórki, a po spotkaniu przyznał, że jest najtrudniejszym koszykarzem do zatrzymania w całej lidze. Jimmy Butler 15 ze swoich 22 punktów rzucił w czwartej kwarcie. Dla rywali Kyrie Irving uzbierał 36 "oczek". - Dziś wieczorem był bardzo, bardzo dominujący. Pokazał na wiele sposobów, ile to wszystko dla niego znaczy i szanuję jego wytrwałość - chwalił środkowego trener Brown.

Czytaj także: James Florence znów bohaterem Asseco Arki. Polpharma bliska niespodzianki w Gdyni

Oklahoma City pokazała charakter, bowiem Toronto Raptors prowadzili nawet 78:58 w trzeciej kwarcie, ale to nie złamało Thunder. "Grzmot" walczył do końca, czego efektem było wyrównanie meczu i doprowadzenie do dogrywki. Russell Westbrook dokonał tego niespełna pięć sekund przed końcem. Jeden z liderów Thunder odbył karę meczu zawieszenia za zbyt dużo fauli technicznych i w środę wrócił do gry. Rzucił 42 punkty, wykorzystał 16 na 29 rzutów z gry, w tym 5 na 10 za trzy, miał 11 zbiórek oraz sześć asyst. Jednymi słowy, świetny występ. Zabrakło najważniejszego - zwycięstwa.

Wiceliderzy Wschodu w dogrywce pozwolili rywalom zdobyć tylko cztery "oczka", kiedy oni sami rzucili ich 13. Trio Fred VanVleet - Kawhi Leonard - Pascal Siakam było nie do zatrzymania. Ten pierwszy miał 23 punkty, Leonard 22 "oczka", 10 zbiórek i sześć asyst, a Siakam aż 33 punkty, 13 zebranych piłek oraz sześć kluczowych podań. Thunder ponieśli czwartą porażkę z rzędu, co mocno komplikuje im sytuację. Spadli już na 6. miejsce w Konferencji Zachodniej. Thunder okazję do rewanżu będą mieć już 23 marca, wtedy oba zespoły spotkają się ponownie.

Milwaukee Bucks w swoim ostatnim występie pokonali na własnym parkiecie Los Angeles Lakers, ale następnego dnia w Ohio nie wyglądali już tak dobrze. Liderzy Wschodu, osłabieni brakiem Giannisa Antetokounmpo w środę musieli uznać wyższość Cleveland Cavaliers. Grek w drugim meczu z rzędu zmuszony był pauzować przez uraz kostki.

Dla winno-złotych triumf nad Milwaukee Bucks to duży sukces, zapracowali na niego przede wszystkim Collin Sexton, zdobywca 25 punktów oraz Jordan Clarkson, który w końcówce trafił dwa osobiste i przypieczętował 18. zwycięstwo w sezonie. Cleveland Cavaliers odprawili rywali 107:102.

Czytaj także: Świetny okres Elfrida Paytona. Rozgrywający dołączył do legend

Wyniki:

Cleveland Cavaliers - Milwaukee Bucks 107:103 (30:24, 28:23, 23:34, 26:21)
(Sexton 25, Clarkson 23, Knight 13 - Middleton 26, Bledsoe 24, Lopez 19)

Orlando Magic - New Orleans Pelicans 119:96 (39:25, 29:21, 30:21, 21:29)
(Fournier 22, Gordon 20, Ross 19 - Johnson 18, Clark 17, Jackson 14)

Philadelphia 76ers - Boston Celtics 118:115 (30:39, 28:30, 27:21, 33:25)
(Embiid 37, Butler 22, Harris 21 - Irving 36, Horford 22, Rozier 20)

New York Knicks - Utah Jazz 116:137 (25:39, 22:35, 32:37, 37:26)
(Knox 27, Hezonja 23, Dotson 21 - Mitchell 30, Gobert 18, Ingles 18, Crowder 15)

Chicago Bulls - Washington Wizards 126:120 po dogrywce (35:28, 25:32, 25:21, 28:32, 13:7)
(Markkanen 32, Dunn 26, Harrison 18 - Parker 28, Beal 27, Satoransky 16)

Memphis Grizzlies - Houston Rockets 126:125 po dogrywce (38:25, 25:28, 34:25, 18:37, 11:10)
(Conley 35, Valanciunas 33, Cabocio 15 - Harden 57, Paul 18, Capela 14)

San Antonio Spurs - Miami Heat 105:110 (22:24, 25:38, 31:28, 27:20)
(Aldridge 17, Belinelli 17, Mills 17, DeRozan 16, Gay 15 - Dragic 22, Waiters 18, Richardson 15)

Oklahoma City Thunder - Toronto Raptors 114:123 po dogrywce (31:39, 24:24, 23:29, 32:18, 4:13)
(Westbrook 42, George 19, Schroder 12 - Siakam 33, VanVleet 23, Leonard 22)

Portland Trail Blazers - Dallas Mavericks 126:118 (26:17, 39:35, 36:31, 25:35)
(Lillard 33, Cury 20, Kanter 14 - Doncic 24, Jackson 21, Brunson 16)

ZOBACZ WIDEO El. ME 2020. "Druga połowa". Boniek wywarł gigantyczną presję na selekcjonerze. "Każdy szef tak robi"

Komentarze (0)