Aaron Cel: Mam dużo ciekawych propozycji

Newspix / Artur Podlewski / Na zdjęciu: Aaron Cel
Newspix / Artur Podlewski / Na zdjęciu: Aaron Cel

- Po dobrym sezonie mam o wiele więcej propozycji. Biorę pod uwagę pozostanie w Toruniu, ale nie ukrywam, że inne oferty są kuszące. Mam 31 lat, jestem w szczytowej formie. To jest ostatni moment na to, żeby wyjechać z Polski - mówi Aaron Cel.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Warto było wrócić do Polski?
[/b]
Aaron Cel, koszykarz Polskiego Cukru Toruń: Zacznę od tego, że powrót do Polski nie był moim planem "A". Chciałem wypełnić swój kontrakt we Francji. Tak to sobie w głowie ułożyłem. Latem przedstawiciele francuskiego klubu zerwali jednak ze mną kontrakt i stałem się wolnym zawodnikiem.

Polski Cukier szybko się mną zainteresował, przedstawił ciekawą propozycję. Wszystko sobie przemyślałem i doszedłem do wniosku, że warto wrócić do kraju. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to była świetna decyzja. Sezon był bardzo udany - pod względem drużynowym i indywidualnym.

Wybrał pan Polski Cukier, kosztem BM Slam Stali.

Tak, to prawda. Ze Stalą były jednak krótkie rozmowy, Polski Cukier był konkretniejszy.

A czy przy wyborze pracodawcy miał znaczenie fakt, że Polski Cukier zbudował sobie markę solidnego i świetnie zorganizowanego klubu?

Oczywiście. Organizacja klubu z Torunia powoli staje się znana w całej Polsce.  Polski Cukier bardzo rzetelnie wywiązuje się ze swoich obowiązków, dba o zawodników. Uważam, że o tym mówi się nieco za mało, a to powinien być przykład dla innych, jak umiejętnie prowadzić klub. Nie chcę oceniać innych, ale w Toruniu robią to znakomicie. Zawodnik może w pełni skupić się na graniu.

Swoje robi prezes Maciej Wiśniewski, który jest bardzo rodzinnym człowiekiem. Podam kilka przykładów. Na Święta Bożego Narodzenia przyniósł ciastka, które upiekła jego mama. Przed sylwestrem były szampany na treningach. Dba o takie małe rzeczy. Wiadomo, że te elementy nie mają bezpośredniego przełożenia na grę i wyniki, ale bardzo wpływają na reputację klubu.

Jak to wygląda we francuskich klubach?

Tam kluby dbają o każdy szczegół. Załóżmy, że zawodnikowi coś się zepsuje w domu, to klub szybko reaguje i to załatwia. W Toruniu pod tym względem jest jednak podobnie, bo kierownik Marcin Gładysz wykonuje świetną pracę.

To prawda, że jak klub we Francji spóźni się z wypłatą 2-3 dni, to w szatni jest bunt?

Tak. W szatni jest spore poruszenie, każdy pyta o pieniądze. To wynika z faktu, że liga jest bardzo profesjonalna. Istnieje związek zawodników, który dba o ich interesy. We Francji jest jasna zasada: jeśli klub spóźnia się z wypłatą 10-15 dni, to grozi mu wyrzucenie z rozgrywek.

W Polsce tego nie ma. Brakuje mi radykalnych decyzji i kar za niepłacenie w terminie.

Mi też trochę tego brakuje, ale nie wolno tych rynków porównywać. Są inne realia. We Francji każdy klub może liczyć na ogromne wsparcie ze strony miast. W Polsce z kolei kluby szukają jednego, wielkiego sponsora i na nim opierają swoją działalność. Ale też nie wolno wszystkich wrzucać do jednego worka, bo niektórzy potrafią sobie z tym radzić. Przykładem jest Polski Cukier Toruń.

Za panem najlepszy sezon w karierze?

Trudno powiedzieć, bo w AS Monaco też rozegrałem świetny sezon. Może nie miałem aż tak dobrych statystyk, ale byłem podstawowym zawodnikiem. Sporo meczów wygraliśmy, podobnie było w Zielonej Górze. Statystycznie najlepiej wyglądało to jednak w Toruniu. Nie ukrywam, że był to jeden z najprzyjemniejszych sezonów w karierze. Poznałem wiele ciekawych osób.

Zobacz także: Quinton Hosley czeka na ofertę z Anwilu

Sezon zakończył pan ze średnią 12 punktów na mecz, ale mam wrażenie, że tych punktów mógł mieć pan znacznie więcej.

Jesteś kolejną osobą, która mi o tym mówi. Mieliśmy taką drużynę, w której każdy grał na wysokim poziomie. Koszykówka to sport zespołowy i trzeba wszystkich wykorzystywać. Ja mam taki styl gry, że lubię dzielić się piłką i szukać najlepszych opcji.

W Pucharze Polski i w serii o brąz pokonaliście Stelmet Eneę BC Zielona Góra. Polski Cukier miał sposób na ogrywanie byłego już mistrza Polski?

Coś w tym jest, bo w tym sezonie często z nimi wygrywaliśmy. Na pewno zdobycie Pucharu Polski było czymś wielkim dla naszego klubu. To pierwsze takie trofeum w gablocie. Żałuję, że nie mogłem wystąpić w tych meczach ze względu na kontuzję. Pewien niedosyt był, ale pocieszałem się tym, że wcześniej już wygrałem krajowy puchar - we Francji i w Polsce. Zawodnicy wykonali świetną robotę, grali wspaniałą koszykówkę. Byłem pod ogromnym wrażeniem.

Pierwszy mecz o brąz w Zielonej Górze również był znakomity w naszym wykonaniu. Rozbiliśmy Stelmet Eneę BC. W ostatniej kwarcie udało nam się zdobyć aż 46 punktów. Nie przypominam sobie, żeby ktoś na takim poziomie w PLK uzyskał aż tyle punktów. To był duży wyczyn.

Po Pucharze Polski Janusz Jasiński użył takiego stwierdzenia, które później było dość szeroko komentowane. Chodzi o "siedmiu chłopców", którzy ograli mistrza Polski. Jak pan to odebrał?

To był zły ruch z jego strony, bo nie można tak mówić. Trochę lekceważąco nas potraktował. Znam już trochę prezesa Jasińskiego i jestem przekonany, że nie miał nic złego na myśli, ale jednocześnie wiem, że ciężko znosi porażki. Pewnie dlatego w ten sposób się wypowiedział.

Energa Basket Liga rozwija się, idzie ku lepszemu?

Tak. Myślę, że dla rozwoju ligi dobrze się stało, że pojawił się nowy mistrz, który będzie rozdawał karty. Były mistrz jest żądny rewanżu, będzie chciał się zrehabilitować. Do tego dochodzi Asseco Gdynia, które zagra w EuroCupie. To świetna informacja dla polskiej koszykówki. Od kilku lat trzymam się takiego zdania, że jak najwięcej zespołów z Polski powinno grać w europejskich pucharach. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie zagra ich co najmniej cztery.

Aaron Cel zostanie w Toruniu na dłużej? Jaka jest pana przyszłość?

Toczą się rozmowy z Polskim Cukrem, ale także i z innymi klubami. Po dobrym sezonie mam o wiele więcej propozycji. Mocno biorę pod uwagę pozostanie w Toruniu, ale nie ukrywam, że inne oferty są kuszące. Zwłaszcza mam na myśli propozycje z klubów zagranicznych. Mam 31 lat, jestem w szczytowej formie. To jest taki ostatni moment na to, żeby wyjechać z Polski. Jeśli do tego nie dojdzie, to będę chciał podpisać dłuższy kontrakt w PLK.

Zobacz inne teksty autora

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 83. Wojciech Szaniawski: Robert Lewandowski za jedną kampanię może dostać nawet 4 mln euro

Źródło artykułu: