Kamil Łączyński: Czeka nas piekielnie trudne zadanie

Newspix / Piotr Kieplin / Na zdjęciu: Kamil Łączyński
Newspix / Piotr Kieplin / Na zdjęciu: Kamil Łączyński

- Ostatnie pięć minut ze Stelmetem był fantastyczne. Tylko że nie da rady tak grać w kolejnych meczach. Trzeba zejść na ziemię i robić swoją pracę od początku spotkania. Stal? Czeka nas bardzo trudna przeprawa - mówi Kamil Łączyński, kapitan Anwilu.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak pan opisze ostatnie pięć minut spotkania Anwilu Włocławek ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra? Przypomnę, że ten fragment wygraliście 30:11![/b]

Kamil Łączyński, kapitan Anwilu Włocławek: To jest niewiarygodne, czego dokonaliśmy. Po kolejnej "trójce" Stelmetu pomyślałem sobie: "no nie... tylko cud już może nas uratować". Ale przypomniała mi się też sytuacja z meczu sprzed kilku lat Trefla z Czarnymi. Tam też sopocianie mieli podobną stratę, a wygrali mecz.

Trenerem Czarnych był wtedy Andrej Urlep...

Jest kilka wspólnych punktów, bo po parkiecie biegali Leończyk, Nowakowski i Mokros. Takie mecze zdarzają się raz na kilka lat. I właśnie się zdarzył...

ZOBACZ WIDEO Odkrycie sezonu z szansą na wyjazd na mundial. "Będę się starał, aby trener Nawałka mi zaufał"

Nie oszukujmy się: przez 35 minut graliście słabo. To nie był ten Anwil, którym się zachwycaliśmy w ostatnich dwóch meczach w Zielonej Górze.

Szczerze? Do końca nie wiedzieliśmy, co mamy robić na boisku. To był słaby Anwil, ale na te pięć ostatnich minut wyszliśmy jak nowo narodzeni. Trafialiśmy trójki, zbieraliśmy w ataku, w obronie szarpaliśmy w każdej akcji. Wykonywaliśmy te elementy, które przez 35 minut w ogóle nie funkcjonowały. Ten mecz pokazał, że wszystko w dzisiejszej koszykówce może się zdarzyć.

To, co działo się po meczu, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Byłem w szoku.

Ja też byłem nieco zaskoczony, ale jeszcze raz przekonałem się o tym, że Włocławek jest bardzo głodny sukcesu. Mogę sobie jedynie wyobrazić, co tutaj będzie się działo podczas meczów finałowych. A to wcale nie będzie taka łatwa przeprawa, bo Stal też jest głodna, przyjedzie do Włocławka po zwycięstwo.

Mam takie wrażenie, że w finale będziecie grać na tej fali entuzjazmu po pokonaniu obecnego jeszcze mistrza Polski.

Możliwe, że tak będzie. Tylko należy pamiętać o tym, że w tych ostatnich pięciu minutach w naszej grze zafunkcjonowało wszystko. A tak to nie będzie funkcjonowało w następnych meczach. Nie da rady tak grać, dlatego trzeba zejść na ziemię i robić swoją pracę od początku meczu.

Przed meczem Stelmet i Anwil wydały oświadczenia ws. zachowania Ivana Almeidy i jego słów w prasie. Czy takie gierki pozaboiskowe mają na was wpływ?

Dla nikogo to nie była dobra sytuacja. Mam na myśli przerzucanie się winą i odpowiedzialnością. Uważam, że to było niepotrzebne, co zrobili Ivan i prezes Jasiński. Jednak to są dorośli ludzie, którzy odpowiadają za swoje zachowanie. Skupmy się na koszykówce. A jest na czym, bo ta seria była fantastyczna.

Najlepsza od lat?

Absolutnie. To świetna reklama polskiej koszykówki. Niech czyny i gra koszykarzy będą na świeczniku, a nie to, co dzieje się w mediach społecznościowych. Spójrzmy: Ivan Almeida przez 35 minut nie istniał, był wyłączony z gry przez rywali. Wystarczyło pięć minut, żeby wszystkim pokazał, że nie bez powodu został wybrany MVP. O tym mówmy, a nie o tym, co wrzucił do internetu.

BM Slam Stal czeka w finale. To jedyny zespół w lidze, w którym trener rotuje 12 zawodnikami w trakcie meczu.

I to nawet w pierwszej kwarcie. To chyba jakiś rekord. Czeka nas piekielnie trudne zadanie. Stal to kompletny zespół. Jest niewiarygodnie szybki rozgrywający, znakomici strzelcy na obwodzie i wieża pod koszem w postaci Adama Łapety. Nasi trenerzy mają nad czym myśleć, ale z drugiej strony mamy ze Stalą świetny bilans. Wiem, że po powrocie do PLK ostrowianie nie wygrali z Anwilem.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: