Houston Rockets nie dali rady Minnesocie Timberwolves! Drużyna z Minneapolis pokonała Teksańczyków 121:105, a wreszcie na miarę oczekiwań spisali się ich liderzy. Jimmy Butler zdobył 28 punktów, Jeff Teague 23, Andrew Wiggins 20, a Karl-Anthony Towns 18. Ten ostatni słabo rzucał (5/13 z gry), ale miał też nieocenione 16 zbiórek oraz dwa bloki. Dla Timberwolves to pierwszy triumf na własnym parkiecie w play offach od 14 lat! Ostatnio, 29 maja 2004 roku Kevin Garnett pokonywał w Target Center Los Angeles Lakers z Kobem Bryantem w składzie.
- To miasto zasługuje na byciu w play offach trochę dłużej. Zobaczymy, co się wydarzy, ale dopóki będziemy bronić i się pilnować, mamy wystarczająco dużo talentu, żeby wygrać - mówi Jimmy Butler. Timberwolves byli kompletnym kolektywem, nawet Derrick Rose z ławki rezerwowych dorzucił 17 "oczek". To był świetny mecz w ich wykonaniu, Rockets na nic zdało się chociażby 29 punktów Jamesa Hardena. Co warte dodania, podopieczni Toma Thibodeau trafili 15 na 27 oddanych rzutów za trzy. U rywali ten element zawodził, Eric Gordon miał tylko 3 na 9, a Brodacz 3 na 8. P.J. Tucker chybił wszystkie cztery próby.
To nie była łatwa przeprawa, ale ostatecznie Philadelphia 76ers pokonali Miami Heat 106:102 i w serii do czterech wygranych, prowadzą już 3-1. Goście z Filadelfii rozpoczęli czwartą kwartę od serii 8-0, dzięki czemu objęli prowadzenie 87:83. Dwyane Wade dwoił się i troił, w końcówce meczu zdobył nawet osiem punktów, Heat doszli przeciwników na 99:100 oraz 101:102, aczkolwiek ważne rzuty trafiali wtedy też Ben Simmons i J.J. Redick. Ten pierwszy został pierwszym pierwszoroczniakiem z triple-double w play offach od 1980 roku i występu Magica Johnsona oraz piątym w historii w ogóle.
Simmons zapisał na swoim koncie świetne 17 punktów, 13 zbiórek, 10 asyst i cztery przechwyty, choć też siedem strat. - On jest potworem. Myślę, że to pierwszy raz od czasów Charlesa Barkleya w 76ers, kiedy ktoś notuje potrójną zdobycz. To wielka sprawa, dziś był bestią i właśnie dlatego jest Pierwszoroczniakiem Roku - opisywał kolegę z drużyny podkoszowy, Joel Embiid. Kameruńczyk dał też jasno do zrozumienia, że to właśnie Simmons powinien otrzymać nagrodę Rookie of the Year, a nie chociażby Donovan Mitchell.
Ale ten ma mocną odpowiedź na to, co zrobił Simmons. Mitchell tego samego dnia poprowadził Utah Jazz do triumfu nad OKC Thunder 115:102 i prowadzenia w serii 2-1. 21-latek zdobył 22 punkty, miał też 11 zbiórek przy skuteczności 4 na 7 zza łuku i wraz z Rickym Rubio dał Jazzmanom niezwykle cenny sukces. Hiszpan wywalczył natomiast 26 "oczek", zebrał 11 piłek i zanotował 10 asyst. Rubio z triple-double i to w niedużo, bo 37 minut spędzone na parkiecie.
Thunder lepiej weszli w to spotkanie, ale druga i trzecia kwarta to absolutna dominacja Utah Jazz. Te odsłony kończyły się odpowiednio ich zwycięstwami 36:23 oraz 31:22. Russell Westbrook był cieniem samego siebie, trafił tylko 5 na 17 oddanych rzutów, popełnił osiem strat. Problemy z celnością miał też Paul George, który umieścił w koszu 7 na 16 prób, choć trafił też wszystkie sześć osobistych, dzięki czemu zdobył 23 punkty. Nie zmienia to faktu, iż Thunder mają o czym myśleć. Trafili 14 na 28 rzutów za trzy, a i tak przegrali.
Nikt w nich nie wierzył. Kiedy portal ESPN przeprowadził analizę, wszyscy 22 dziennikarze stawiali na końcowy sukces Portland Trail Blazers. New Orleans Pelicans udowodnili, iż koszykówka rządzi się swoimi prawami. Hala Smoothie King Center, wypełniona do ostatniego miejsca, oszalała z radości. Ich drużyna dokończyła dzieła, odprawiła Damiana Lillarda i spółkę w stosunku 4-0. Anthony Davis i Jrue Holiday byli nie do zatrzymania.
Davis raz jeszcze udowodnił, jak wielkim jest koszykarzem. 25-latek 33 ze swoich 47 punktów zdobył w drugiej połowie, a 12 "oczek" w ostatnich pięciu minutach spotkania. Jego Pelicans wygrali dzięki temu 131:123. - Jeśli chodzi o mecz na styku, jest to najprawdopodobniej jego najlepszy występ, jaki kiedykolwiek widziałem. Ten chłopak po prostu nie pozwolił nam przegrać - komentuje trener Alvin Gentry.
- To zabawne. Dla mnie było to wspaniałe uczucie, wyjść na parkiet, pokonać tych przeciwników 4-0 i grać w taki sposób, jak grałem - mówił sam zainteresowany. Anthony Davis ustanowił klubowy rekord w ilości zdobytych punktów w play offach, Pelicans zostali ponadto pierwszym zespołem od 17 lat, który z 6. miejsca pokonał w takich rozmiarach wyżej rozstawioną drużynę. Ale nie wolno także zapominać, że tego triumfu nie byłoby bez Jrue Holidaya, rozgrywający zdobył kapitalne 41 punktów.
Portland Trail Blazers popełnili w całym meczu tylko sześć strat, Pelicans mieli ponad dwukrotnie więcej, ale nie miało to żadnego znaczenia. Na nic zdało się też 38 "oczek" C.J. McColluma. Damian Lillard zdobył 19 punktów, ale miał tylko 1 na 5 za trzy.
Wyniki:
Philadelphia 76ers - Miami Heat 102:106 (26:26, 35:30, 22:23, 19:27)
(Redick 24, Simmons 17, Embiid 14 - Wade 25, Dragic 20, James Johnson 15)
Stan rywalizacji: 3-1 dla 76ers
New Orleans Pelicans - Portland Trail Blazers 131:123 (26:25, 32:31, 42:31, 31:36)
(Davis 47, Holiday 41, Moore 14 - McCollum 38, Aminu 27, Lillard 19)
Stan rywalizacji: 4-0 dla Pelicans
Minnesota Timberwolves - Houston Rockets 121:105 (27:28, 25:23, 35:24, 34:30)
(Butler 28, Teague 23, Wiggins 20 - Harden 29, Paul 17, Gordon 15)
Stan rywalizacji: 2-1 dla Rockets
Utah Jazz - Oklahoma City Thunder 115:102 (22:30, 36:23, 31:22, 26:27)
(Rubio 26, Mitchell 22, Ingles 21 - George 23, Westbrook 14, Anthony 14, Felton 14)
Stan rywalizacji: 2-1 dla Jazz
ZOBACZ WIDEO Łowcy Wrażeń zaangażowani w nowy sport. "Padel to świetna inicjatywa dla aktywnych"