NBA: horror w Bostonie, Wizards i Gortat wygrali po dwóch dogrywkach

Getty Images / Patrick Smith/Getty Images/AFP / Na zdjęciu: Marcin Gortat
Getty Images / Patrick Smith/Getty Images/AFP / Na zdjęciu: Marcin Gortat

Washington Wizards po dwóch dogrywkach i dramatycznych okolicznościach pokonali Boston Celtics w TD Garden 125:124. Wkład w 39. zwycięstwo stołecznych miał też Marcin Gortat.

Wielki mecz w TD Garden, właśnie za takie scenariusze i zwroty wydarzeń można uwielbiać koszykówkę. To wszystko z udziałem Washington Wizards i Marcina Gortata, którzy w tym spotkaniu tracili do Boston Celtics już nawet 20 punktów (31:51), ale finalnie pokonali 17-krotnych mistrzów NBA po dwóch dogrywkach.

Goście byli w sporych opałach, bo Beal przy stanie 103:106 chybił rzut za trzy na siedem sekund przed końcem końcem regulaminowego, ale stołecznym udało się zebrać piłkę w ataku i ponowić akcję. Wizards wyprowadzali piłkę z linii końcowej, Otto Porter penetrował strefę podkoszową i kapitalnym podaniem do rogu boiska odnalazł Jodiego Meeksa. Ten niepilnowany wyrównał stan meczu.

Równie dramatyczny przebieg miała pierwsza dogrywka, tym razem to Czarodzieje prowadzili 115:113 po celnych osobistych Portera i mieli nawet piłkę po stracie przeciwników. Markieff Morris odpłacił się tym samym, źle podał do Bradleya Beala, a posiadanie znów trafiło w ręce Celtów. Jayson Tatum przedostał się pod kosz, wymusił faul Marcina Gortata i nie dość, że doprowadził do remisu, miał rzut osobisty na trzy sekund przed końcem. Chybił.

Wizards świetnie prezentowali się w drugich dodatkowych pięciu minutach, szybko przejęli kontrolę i mieli nawet 125:119. Wtedy niespodziewanie ich gra przestała funkcjonować, a do końca meczu punktowali już tylko Celtics. Terry Rozier trafił zza łuku i doprowadził do stanu 124:125. Gospodarze mieli szansę na odniesienie zwycięstwa, ale Tatum nie trafił za trzy na trzy sekundy przed końcem i wywalczony w niezwykłych okolicznościach triumf Czarodziei stał się faktem.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #16: Białkowski? "Ktoś mógł pomyśleć: O Jezu, co za niedojda"

- Sprawdziliśmy, kim jesteśmy jako zespół. Oni wyszli na parkiet i grali zdecydowanie twardziej, niż my w pierwszej połowie. Przyznaliśmy sobie kredyt zaufania. Wykonaliśmy naprawdę dobrą robotę, zostaliśmy w meczu i walczyliśmy do samego końca - mówi Beal, który rzucił 34 punkty. Dla Wizards to 39. zwycięstwo w całym sezonie, pozwalające im utrzymać dystans do czwartych w Konferencji Wschodniej Cleveland Cavaliers.

Marcin Gortat miał problemy z faulami, przez co spędził na parkiecie tylko 25 minut, ale w dogrywce stawiał swoim partnerom dobre zasłony i dołożył coś od siebie do wygranej. Polak w całym meczu oddał cztery rzuty, trafił raz. Miał dwa punkty, siedem zbiórek, dwie asysty i dwa bloki. Otto Porter dodał cenne 18 "oczek" i zebrał 11 piłek. Zmiennik Gortata, Ian Mahinmi uzbierał 14 punktów i 11 zbiórek. - Można było poczuć się jako podczas przejażdżki kolejką górską. To było jak dwa mecze - mówi trener Czarodziei, Scott Brooks.

Celtics na nic zdała się bardzo dobra skuteczność rzutów zza łuku, osiągnęli w tym elemencie 12 na 26. U nich 31 punktów miał brat Markieffa, Marcus Morris. Tatum zapisał przy swoim nazwisku 19 "oczek". Terry Rozier zwrócił uwagę na problemy kadrowe swojego zespołu. - To trudne, kiedy rozgrywasz dwie dogrywki, a dysponujesz tak wąskim składem - zaznacza. Faktycznie, w Boston można mówić o prawdziwym szpitalu. Do meczu z Wizars nie przystąpili Kyrie Irving, Al Horford, Marcus Smart, Jaylen Brown, Daniel Theis i rehabilitujący się Gordon Hayward.

Golden State Warriors bez Stephena Curry'ego i Klaya Thompsona, ale z dobrze dysponowanym Kevinem Durantem i zawodnikami rezerwowymi, chętnymi do pomocy. Shaun Livingston rzucił 13 punktów, Izraelczyk Omri Casspi w 20 minut trafił 7 na 8 oddanych rzutów, co dało mu 15 "oczek", miał też siedem zbiórek. Durant z 26 punktami poprowadził obrońców tytułu i to wystarczyło do pokonania LA Lakers 117:106. Gospodarzom z Oakland nie przeszkodził nawet fakt, iż popełnili 22 straty.

U Jeziorowców dobrze spisywali się zawodnicy pierwszej piątki, ale nie miało to swojego odzwierciedlenia w końcowym wyniku. Isaiah Thomas i Brook Lopez zanotowali po 20 punktów, a Julius Randle miał ich 22, lecz purpurowo-złoci opuszczali parkiet na tarczy 37 raz w tym sezonie. Warriors zanotowali natomiast 52. zwycięstwo.

Ciekawie było też w Sacramento, gdzie Kings za sprawą niezwykłego De'Aarona Foxa doprowadzili do dogrywki, a w niej pokonali Miami Heat 12:8 i wygrali całe spotkanie 123:119. Debiutant znów trafił rzut równo z końcową syreną, którą uratował swoją drużynę. Dobrze spisywał się w całym meczu, bo zakończył go z 20 "oczkami" w dorobku. Buddy Hield uzbierał 24 punkty, a Heat na nic zdały się 33 Gorana Dragicia.

Wyniki:

Orlando Magic - Milwaukee Bucks 126:117 (36:20, 25:32, 30:28, 35:37)
(Simmons 35, Augustin 32, Vucevic 22 - Antetokounmpo 38, Middleton 22, Bledsoe 20)

Boston Celtics - Washington Wizards 124:125 po dwóch dogrywkach (37:23, 22:29, 21:29, 26:25, 9:9, 9:10)
(Marucs Morris 31, Rozier 21, Tatum 19 - Beal 34, Markieff Morris 20, Porter 18)

Sacramento Kings - Miami Heat 123:119 po dogrywce (24:31, 35:21, 32:27, 20:32, 12:8)
(Hield 24, Randolph 22, Fox 20 - Dragic 33, Ellington 22, Johnson 18)

Golden State Warriors - Los Angeles Lakers 117:106 (26:23, 29:32, 34:27, 28:24)
(Durant 26, Young 18, Casspi 15 - Randle 22, Lopez 20, Thomas 20, Caldwell-Pope 13)

Komentarze (0)