Niedziela nie była zbyt udana dla zespołu Anwilu Włocławek. Lider Energa Basket Ligi poniósł pierwszą porażkę w tym sezonie na własnym boisku, a na dodatek stracił Kamila Łączyńskiego, podstawowego rozgrywającego, który nabawił się kontuzji stawu skokowego.
- Widzę, że po przegranym meczu jest dużo większa liczba dziennikarzy, niż to zwykle ma miejsce - tak konferencję prasową rozpoczął Igor Milicić.
Szkoleniowiec włocławskiego zespołu chwalił rywali, którzy byli fenomenalnie dysponowani. Asseco Gdynia zdobyło łącznie 105 punktów, trafiając 18 z 30 rzutów z dystansu. 7 (na 10 prób) "trójek" na swoim koncie zapisał Jakub Garbacz, autor 29 "oczek".
- Rywale całkowicie zasłużenie wygrali ten mecz. Mieliśmy swoje szanse, ale w kluczowych momentach pochopnie reagowaliśmy i dlatego nie udało nam się dogonić Asseco. Na temat tego spotkania tyle mogę powiedzieć, musimy się mocniej przygotować do starcia z BM Slam Stal - dodał Milicić.
Dziennikarze podpytywali Chorwata o stan zdrowia Łączyńskiego i ewentualne zmiany w składzie zespołu przed zakończeniem okna transferowego w PLK (15 marca - czwartek). Nie jest tajemnicą, że Anwil od kilkunastu dni szuka Polaka. Nieoficjalne wieści mówią o tym, że najwyżej stoją notowania Jakuba Wojciechowskiego, który od kilku lat występuje w lidze włoskiej.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: zjawiskowa Michell Lewin. Aż chce się ćwiczyć
- Robimy wszystko, żeby wzmocnić zespół. Na rynku są dość trudne warunki, ale staramy się i zobaczymy, jak sprawy się potoczą. Jesteśmy zainteresowani kilkoma nazwiskami, ale nie ma co o nich mówić, gdy nie ma konkretów - skomentował Milicić.
Gdyby kontuzja Łączyńskiego okazała się poważna, Anwil znalazłby się w ogromnych tarapatach, zwłaszcza, że niedawno z powodu urazu wypadł inny Polak - Szymon Szewczyk. W tym momencie Milicić ma do dyspozycji trzech doświadczonych zawodników z polskim paszportem: Leończyka, Nowakowskiego i Zyskowskiego.