Almeida kończył hit na jednej nodze. "Zawodnik w ferworze walki nie czuje bólu"

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Ivan Almeida
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Ivan Almeida

W pojedynku na topie PLK MKS Dąbrowa Górnicza pokonał Anwil Włocławek 86:84. Ten mecz mógł należeć do Ivana Almeidy. Mógł, ale MVP listopada doznał w trzeciej kwarcie kontuzji stawu skokowego.

[tag=64533]

Ivan Almeida[/tag] mecz w Dąbrowie Górniczej rozpoczął fenomenalnie. Fruwał nad obręczami, a już po pierwszej kwarcie miał na swoim koncie 14 punktów. Był nie do zatrzymania.

Niestety dla siebie i Anwilu Włocławek w połowie trzeciej kwarty doznał kontuzji stawu skokowego. Lider Rottweilerów zwijał się z bólu, z parkietu został niemal zniesiony i nic nie zapowiadało tego, że może wrócić jeszcze do gry.

Ten jednak zacisnął zęby i wrócił w kluczowym momencie. Utykając próbował pomóc, a trafiając trójkę wyprowadził nawet Anwil na prowadzenie. Wyraźnie było jednak widać, że nie jest sobą.

- Ivan powiedział, że da radę, tak że decyzja była taka, że gra. Trafił trójkę, mocno szedł na zbiórkę. W ferworze walki zawodnik nie czuje bólu, zobaczymy jednak co będzie następnego dnia - skomentował decyzję o powrocie Almeidy do gry Igor Milicić, trener Anwilu. - Na pewno jak zawodnik sam mówi, że może grać, to nie ma przeciwwskazań żeby pojawił się na boisku.

ZOBACZ WIDEO: Kuriozalna sytuacja z VAR-em, Bayern lepszy od Eintrachtu - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Ostatecznie Almeida zakończył pojedynek z dorobkiem 20 oczek, a lider PLK przegrał minimalnie. - To nie przypadek, że MKS jest na takiej pozycji. Ten zespół naprawdę gra bardzo dobrze - dodał Milicić, który na Zagłębiu przegrał trzeci kolejny mecz.

Na co najbardziej zwrócił uwagę? - Była bardzo duża intensywność ze strony gospodarzy, na którą udało nam się odpowiedzieć. Popełniliśmy jednak przy tym dużo strat, które przeciwnik wykorzystał - komentuje.

MKS grał szybko i bardzo skutecznie - w całym meczu trafił m.in. aż 14 rzutów za trzy punkty. - Cieszę się, że przy tak dobrze dysponowanej drużynie MKS zdołaliśmy dotrzymać jej kroku. Mieliśmy nawet swoje szanse żeby wyrwać to zwycięstwo, ale tym razem się nie udało.

Po sobotnim meczu Anwil legitymuje się bilansem 9:2, z kolei MKS 8:2.

Źródło artykułu: