To nie jest łatwy sezon dla kibiców Memphis Grizzlies. W ostatnich latach w pierwszej kolejności, mówiąc o tym właśnie zespole, na myśl przychodziły nazwiska między innymi Zacha Randolpha i Tony'ego Allena, którzy tworzyli tzw. "Core 4". W jego skład wchodzili także Marc Gasol i Mike Conley. Władze klubu pierwszej dwójce nie przedstawili jednak nowych umów, wobec czego połowa trzonu zespołu zniknęła, a wraz z nią wyniki.
Obecnie Niedźwiadki są zdecydowanie pod formą, kontuzjowany jest Conley, a bilans 7-13 to zdecydowanie nie jest szczyt marzeń. W dodatku zwolniony został David Fizdale, co było bardzo szeroko komentowane w środowisku NBA, jako po prostu zły ruch. To wszystko spowodowało, że pojawiły się spekulacje, iż klub powinien powoli wchodzić w tryb przebudowy i tym samym handlować także Gasolem.
GM Grizzlies, Chris Wallace, tym doniesieniom jednak zaprzecza. - Nie mamy zamiaru nim handlować. Nigdy poważnie się nad tym nie zastanawialiśmy, nigdy nie nawiązywaliśmy żadnych rozmów z innymi zespołami w tym zakresie, więc nic takiego się nie dzieje - stwierdził. Podobnie ma się rzecz z Conley'em, którego w klubie także nie zamierzają się pozbywać.
- Ale nie chodzi tylko o Marca. Kiedy do gry dopuszczony zostanie Mike, będziemy mieli dwóch elitarnych zawodników na swoich pozycjach w lidze - dodał. Rozgrywający ma wrócić na parkiet za 2-3 tygodnie. W chwili obecnej leczy uraz ścięgna Achillesa. Z tego powodu opuścił już siedem spotkań zespołu. Wszystkie kończyły się porażkami Grizz.
ZOBACZ WIDEO: Katastrofa AS Monaco! - zobacz skrót meczu z FC Nantes [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]
Za głównego winnego kiepskiego bilansu został jednak uznany Fizdale, którego w Memphis już nie ma. Zaczęło się od tego, że trzymał on Gasola na ławce w czwartej kwarcie meczu z Nets. Po tym zaczęły pojawiać się głosy o ich konflikcie, z kolei 32-letni zawodnik zaprzeczył, jakoby namawiał władze klubu do zwolnienia szkoleniowca. Z kolei samo zdymisjonowanie trenera, miało być czymś na zasadzie małego trzęsienia, będącego bodźcem dla zawodników.
- Jesteśmy w górnej ósemce Zachodu od siedmiu lat. Zawsze oczekujemy, że będziemy drużyną play-offową i mamy szansę zrobić kilka rzeczy, kiedy się tam dostaniemy. Teraz jesteśmy w tyle, ale to długa droga. Choć obecny początek jest dla nas trudny, wciąż pozostają 62 mecze. Wierzymy w tę drużynę - powiedział Wallace.
Seria występów play-offowych w wykonaniu Grizzlies, jest obecnie drugą najdłuższą w całej lidze - po San Antonio Spurs. Wydaje się jednak, że o ósmy kolejny start w rozgrywkach posezonowych, może być tym razem w Memphis szczególnie trudno.