Podopieczni Mindaugasa Budzinauskasa otrząsnęli się po ostatnich niepowodzeniach. Szczecinianie wcześniej doznali trzech porażek z rzędu, z czego jedną po dogrywce. Po trzech tygodniach udało im się poprawić i rozprawić z przeciwnikiem.
Nie było jednak łatwo. Słupszczanie, którzy również w ostatnim czasie nie zachwycają swoją wynikami, mieli obiecujący początek. Czarni jako pierwsi wyszli na prowadzenie i kilkakrotnie w ciągu spotkania je odzyskiwali. Pod koniec drugiej kwarty po raz ostatni goście zaliczyli udany zryw.
W drugiej części meczu King był już niemal bezkonkurencyjny. Gospodarze mieli sporo opcji w ataku i trafiali na wysokiej skuteczności. Fantastycznie w tym starciu spisali się Tauras Jogela i Sebastian Kowalczyk. Obaj byli wręcz nie do zatrzymania. Litwin trafił aż 11 z 16 rzutów z gry, zaś Polak nie tylko dobrze rzucał, był bezbłędny przy osobistych, ale na dodatek kapitalnie dogrywał piłki. Dość powiedzieć, że zakończył mecz z dorobkiem 21 punktów, 12 asyst i 5 zbiórek.
"Czarne Pantery" nie potrafiły ich zatrzymać. To był największy problem zespołu Marka Łukomskiego. Poza tym goście nie potrafili tak skutecznie zmusić oponenta do przewinienia. King oddał aż o 17 rzutów osobistych więcej, z czego zdecydowana większość trafiła do kosza. Nic dziwnego, że udało im się wygrać dość wyraźnie, mimo zbliżonej dyspozycji w próbach za dwa i trzy.
W ekipie Czarnych najwięcej punktów zgromadzili C.J. Aiken i Dominic Artis. Amerykański duet zgromadził po 18 punktów. Pierwszy dołożył do tego jeszcze 14 zbiórek, zaś drugi 8 asyst. Ich wysiłek poszedł jednak na marne, gdyż drużyna doznała już trzeciej porażki z rzędu.
King Szczecin - Czarni Słupsk 96:83 (29:21, 22:27, 22:18, 23:17)
King: Jogela 28, Kowalczyk 21, Paliukenas 17, Kikowski 11, Harris 8, Diduszko 5, Bartosz 4, Gavin 2.
Czarni: Aiken 18, Artis 18, Cesnauskis 17, Seweryn 15, Brandon 10, Bonarek 5, Wall 0, Stelmach 0.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski: Jeśli będzie ryzyko, to jest jasne że nie zagram