Tyler Haws wreszcie zagrał tak, jak się od niego oczekuje - był agresywny po obu stronach parkietu, wymuszał faule słupskich podkoszowych i trafiał ważne rzuty w pierwszej połowie spotkania. Amerykanin zmazał tym samym plamę, jaką zostawił po sobie w pierwszym meczu ćwierćfinałowym, gdzie był kompletnie niewidoczny.
W sobotę mocno ograniczone zostały poczynania Anthony'ego Goodsa i Chavaughna Lewisa, którzy łącznie zanotowali 3/17 z gry. Duża w tym zasługa obwodowych Anwilu, w tym właśnie Hawsa, który dał się poznać w tym sezonie jako bardzo dobry defensor.
- To są właśnie play-offy. Każde posiadanie, każda piłka ma duże znaczenie. To nie było dobre spotkanie z naszej strony, ale wszyscy dali z siebie wszystko, na parkiet wnosili masę energii i to zadecydowało - mówił po meczu strzelec Rottweilerów.
Teraz seria ćwierćfinałowa przenosi się do Słupska, gdzie rozegrane zostaną dwa spotkania, a w razie konieczności koszykarze wrócą jeszcze do Hali Mistrzów na decydujący mecz. Tyler Haws przyznaje, że drużyna Anwilu do Gryfii jadzie w konkretnym celu.
- Wciąż jesteśmy głodni sukcesów i mamy wiele sobie do udowodnienia. Pracowaliśmy bardzo ciężko przez cały sezon, by się znaleźć w tym miejscu i nie zamierzamy teraz zwieszać głów. Wciąż chcemy kontynuować przygodę w tym sezonie - dodał Haws.
Pierwsze starcie w Słupsku odbędzie się we wtorek (9 maja) o godzinie 20:00.
ZOBACZ WIDEO: Polski himalaista przeżył "biwak śmierci" na Mount Everest. Niebywała odporność!