[tag=1737]
[/tag]PGE Turów nie składa broni w walce o awans do rundy play-off. Zgorzelczanie w meczu z aspirującą do medalu BM Slam Stalą pokazali, że drzemie w nich ogromny potencjał. Nadużyciem nie będzie stwierdzenie, że gracze trenera Fischera po prostu rozgromili wyżej notowanego rywala.
- Mój zespół miał bardzo dobrą koncentrację i przez 38 minut grał na bardzo wysokim poziomie. Dobrze ruszaliśmy piłkę i sporo zawodników było w jej posiadaniu. Nie było gracza o którym mógłbym powiedzieć, że zagrał źle. Staliśmy dobrze w obronie, w ataku rzuciliśmy 97 punktów, więc komplement należy się całej drużynie - mówił zadowolony Mathias Fischer, trener PGE Turowa Zgorzelec.
Hit Wielkiej Soboty w PLK rozstrzygnął się już po 1,5 minuty gry w czwartej kwarcie, kiedy to gospodarze osiągnęli 21-punktowe prowadzenie. Faworyzowana Stal była w tym momencie zupełnie rozsypana. Goście stracili z powodu pięciu przewinień Szymona Szewczyka, nadal byli nieskuteczni w ataku, a Turów pewny swego, delektował się tym wielkim zwycięstwem, nie odpuszczał i tylko powiększał przewagę.
- To nie był łatwy mecz, ale nasza drużyna miała świetną odpowiedź. Wygraliśmy zbiórki (41-33) z rywalem w którego w składzie jest najlepszy zbierający ligi. Chcieliśmy być w tym meczu agresywni, wierzyć w siebie i twardo grać w obronie. Jestem bardzo zadowolony z tego, że nie pozwoliliśmy rywalom rzucić żadnej wolnej trójki - kontynuował szkoleniowiec zespołu z przygranicznego miasta.
Przyjezdnym nie pomogła nawet świetna postawa ich liderów. 14 punktów i 7 asyst Aarona Johnsona oraz 15 punktów i 13 zbiórek Shawna Kinga na nic zdały się przy zespołowej postawie zgorzelczan.
- Nie koncentrowaliśmy się na Kingu i Johnsonie, ale chcieliśmy utrudnić grę wszystkim pozostałym zawodnikom i to nam się udało. Stal miała z dystansu tylko 13 procent skuteczności, trafili 2 rzuty na 15 oddanych. Wszyscy moi zawodnicy grali bardzo dobrze - dodawał Mathias Fischer.
ZOBACZ WIDEO Katarzyna Kiedrzynek: Trener reprezentacji mnie zszokował, łzy poleciały mi z oczu